~6~

822 67 55
                                    

"A polucyjniaki wzięli się za to długie zeznanie, co je miałem podpisać, to ja podumałem sobie: a niech was piekło i szlag trafi, a jeżeli wy wszyscy jesteście po stronie dobra, to ja cieszę się, że po tej drugiej" - Anthony Burgess

***

Spiderman szwędał się po ulicach ze wzrokiem wlepionym w ziemię. Brzuch bolał go z głodu i strasznie chciało mu się pić, zresztą przez to wszystko kręciło mu się w głowie i jedynie pajęczy zmysł pozwalał mu nie wpaść na jakiś słup lub nie zginąć pod kołami samochodu.

Znalazł się ponownie na głównym rynku, który był naprawdę piękny, choć teraz chłopak nie miał sił zastanawiać się nad tym.
Osunął się po ścianie jednego z budynków i usiadł pod nim, opierając głowę o zimny mur. Łzy spływały po jego twarzy, mimo, że ciągle wycierał je rękawem. Wiedział, że zachował się jak ostatni głupek. Już nawet nie zwalał winy na najemnika.

Ucieczka nic mu nie dała, a jedynie pogorszyła sytuację. Przez myśl mu przeszło, że może Deadpool mial rację... To wszystko była jego wina, bo ciągle pakował siebie i innych w kłopoty... Był do niczego, jaki niby z niego superbohater skoro jedyne co potrafi to sprawiać problemy?

Zwinął się na ziemi ogarnięty szlochem. Zaciskał pięść, wbijając sobie paznokcie w dłonie. Czuł się żałośnie.

***

Wade wypatrzył w końcu coś, czego szukał. Był to niewielki sklepik z różnymi pierdółami pokroju zdobionych piersiówek i zapalniczek, ale także nożami czy scyzorykami.

Wszedł do środka i przyjrzał się wystawionym przedmiotom.

- Dzień dobry [N] - rzucił do sprzedawcy, który układał coś za ladą. Mężczyzna spojrzał na niego przez chwilę zaskoczony, ale zaraz przybrał spowrotem swój spokojny, dziadkowy wyraz twarzy.

- Ah, dzień dobry. W czym mogę pomóc? [N]

- Szukam noża sprężynowego z około 10 centymetrowym ostrzem i kabury do niego. [N]

- Tak, tak, zaraz zobaczymy - wyjął kluczyk z szuflady i podszedł do oszklonej gablotki, którą otworzył - Oto co mam, proszę. [N]

Deadpool obrzucił spojrzeniem każdy z około 15 sztuk noży, po czym wziął jeden do ręki i otworzył go kilkukrotnie.

- Ten może być. [N] - stwierdził w końcu i zapłacił za wybraną broń i kaburę.

Wyszedł po chwili że sklepiku. Miał świadomość, że ten śmieszny nożyk nie mógł równać się z jego arsenałem, udoskonalanym przez lata w Nowym Jorku. Przynajmniej żaden przeciętny ulicznik nie mógł mu teraz podskoczyć. Wilson nie gustował w bitwach na pieści, a takie ostrze zawsze pomagało powstrzymać zapał narwanych młodzeńców.

Ruszył dalej w celu poszukiwania zguby. Był wściekły na chłopca i przede wszystkim na siebie. Przecież to było do przewidzenia, mówił to nawet Tony'emu.

Przypomniał sobie też, że będzie musiał w końcu czepić się jakiejś roboty.
Ze Stark'iem uzgodnili, że weźmie od niego pieniądze tylko na początek, a później poradzi już sobie z zarobkiem na własną rękę. Co prawda Iron Man nie wiedział czym będzie trudnił się najemnik, brakowało czasu na snucie rozważań i pretensje. W każdym razie teraz było już na to za późno, więc swoje nowe domysły Iron Man musiał zostawić już dla siebie.

Deadpool udał się na główny rynek. Teraz już w zasadzie tylko kręcił się w kółko. Przyszło mu jeszcze do głowy, że będzie mógł jeszcze sprawdzić autobusy, może Spiderman postanowił skorzystać z przejażdżek na gapę.

Rozglądał się wokół, analizując twarz każdej napotkanej osoby. Za każdym razem napawał się złudną nadzieją, gdy widział w tłumie jakiegoś dzieciaka o brązowych włosach.

Oparł się plecami o latarnię. Stał tak przez chwilę z dłońmi wsuniętymi do kieszeni. Wyglądał teraz na najbardziej podejrzanego człowieka w okolicy.

Skierował swój wzrok na budynek piętrzący się przy rogu jednej z uliczek odchodzących od placu. Dostrzegł tam coś, w co wpatrywał się dłuższą chwilę.
Czarna kulka poruszyła się i podniosła z ziemi. Najemnik zorientował się, że to jakiś chłopak, całkiem pasujący wyglądem do Spiderman'a.

Podszedł kilka kroków w tamtą stronę, nie będąc do końca przekonanym. Po tylu godzinach miał już dość robienia sobie nadzieji.

Gdy był już na dość blisko, poznał twarz i szczerze kamień spadł mu z serca. Dzieciak stał jak sparaliżowany i wpatrywał się w najemnika ze strachem w oczach.

Wade zatrzymał się tuż przed chłopcem, zmierzył go wzrokiem z niezydentyfikowaną miną. Nie do końca wiedział co powiedzieć, wypuścił powietrze przez zaciśnięte zęby.

- Przepraszam... - odezwał się najciszej jak mógł nastolatek, spuszczając wzrok na swoje buty.

- Chodź - mruknął chłodno zrobił kilka kroków w wybranym kierunku i spojrzał za siebie, upewniając się, że spiderman idzie za nim.

Chłopak szedł niechętnie za Deadpool'em, bojąc się choćby podnieść wzrok. Nie miał pojęcia jak się wytłumaczyć, a wiedział, że mężczyzna jest na niego wściekły. Nie miał już siły na bunt czy dalszą ucieczkę.

Gdy schodzili z głównego rynku, Wade chwycił nadgarstek Peter'a i prowadził go za sobą bez słowa. Nastolatek nie miał pojęcia czy powinien coś powiedzieć, przepraszać czy siedzieć cicho? Wybrał tą ostatnio opcję. Szczerze nie lubił milczenia, a Wilson robił to nieustannie. Żadko w ogóle się odzywał, a w tym momencie dawało się to we znaki że zdwojoną siłą.

Deadpool bardzo się zmienił i widział to nie tylko nastolatek, ale i on sam. Stał się bardzo pochmurny i zbyt jak na siebie poważny. Może Prescot miał rację, gdy powtarzał mu ciągle, że w końcu mu ulegnie i zmieni się nie do poznania? Czyżby jego wróg osiągnął swój cel? Mężczyzna miał nadzieję, że jednak nie... Może przyczyna leżała zupełnie gdzie indziej?

Gdy dotarli do motelu, najemnik wręcz wepchnął Peter'a do pokoju, a sam poszedł umyć ręce i twarz. Przypatrywał się swojemu odbiciu w lustrze, jakby licząc na jakąś wskazówkę czy radę, ale rzecz jasna jej nie otrzymał.

Chłopak stał cały czas w tym samym miejscu, ściskając rękawy bluzy w dłoniach.

- Umyj się, doprowadź się do porządku... Nie będziesz tak sterczał cały dzień - rzucił do nastolatka wychodząc z łazienki, ton jego głosu zdawał się być zupełnie pozbawiony wyrazu.

- J-ja... Przepraszam - szeptał że łzami w oczach - p-przepraszam...

- Nie będę tego słuchać. Rób co mówię i nie dyskutuj.

Deadpool stał wpatrując się w dzieciaka z wypisanym gniewem na twarzy. W końcu chłopak poszedł do łazienki żeby wziąć prysznic.

Najemnik usiadł na łóżku, starając się opanować. Skąd miał wiedzieć co teraz zrobić? Porozmawiać? Dać mu ochrzan? Gdy on był dzieckiem, prawdopodobnie po takiej akcji przez tydzień nie mógłby usiąść, ale przecież sam wiedział, że tego typu metody niczym nie skutkują. Jednak przemilczeć tego nie mógł. Tylko jak wytłumaczyć dzieciakowi powagę sytuacji, nie tracąc przy okazji panowania nad sobą?

Chłopak po jakimś czasie wyszedł z łazienki spowrotem ubrany. O prysznicu świadczyły tylko wilgotne włosy, które jak zwykle sterczały w każdą stronę. Bez słowa Spiderman usiadł na swoim łóżku z podciągniętymi kolanami. Miał w tym momencie ochotę zniknąć lub rozpłynąć się w powietrzu. Wade nawet na niego nie spojrzał, choć wiedział, że siedzi za jego plecami.

- Idę do sklepu po coś do jedzenia. Ty tu zostajesz - rzucił w końcu - Zamykam drzwi.

1115 słów.

Never come back [Spiderman | Deadpool | Iron Man] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz