Rozdział 25

50 2 29
                                    

Sam spojrzał na Ninę, która wyszła z salonu. Była okropnie blada a w jej oczach po raz pierwszy widział strach. To było coś więcej. Przerażenie. O tak. Przerażenie. Nina była przerażona. Callen westchnął głośno, zacisnął zęby i podążył za kobietą. Wyszedł na zewnątrz. Siedziała na trawie z głową między kolanami i kołysała się. Zacisnął zęby. Skąd w niej taki atak paniki? Co się stało? Co usłyszała podczas tej rozmowy?
- Nina - usiadł obok niej. Dostrzegł jak zaczęła szczypać swoją skórę na nadgarstku. Złapał jej dłoń widząc, że robi to bardzo agresywnie. Spojrzała na niego. Pierwszy raz widział jej przerażenie. Takie prawdziwe, dziecięce.
- On chce się spotkać. Chce porozmawiać - wymamrotała jak w transie. W jej głowie przesuwały się obrazy tego jak może się to skończyć. Cokolwiek nie zrobią to przegrają. Właśnie to widziała.  Nie wiedziała czy mogą to jakoś rozegrać żeby wyjść z tego obronną ręką. Wiktor im nie odpuści. Dźwięk wiadomości z telefonu napastnika sprawił, że zesztywniała. Nie rozumiał nic z tego. Złapał jej twarz w swoje dłonie.
- Patrz na mnie. Mów co się dzieje - mruknął
- Wiktor chce się spotkać. Jutro o siedemnastej. Z nami. Z tobą i mną. W tym parku - rzuciła nie odwracając wzroku od jego oczu. Chciała dostrzec tam jakąś reakcję na jej słowa. Ale Callen wydawał się niewzruszony. Gładził jej polik swoim kciukiem.
- To tam pojedziemy - oznajmił miękko. Chciał ją uspokoić. Jej reakcja zupełnie zbiła go z tropu. Była realnie wystraszona. Nie rozumiał tego. Ta krótka rozmowa z Wiktorem doprowadziła ją do ataku paniki. A przecież kobieta jak ona nie bała się niczego.
- Aale G...
- Nie, nie... Wyjdziemy z tego cało. Nic się nie stanie. Porozmawiamy z Wiktorem a później ktoś się nim zajmie. Nie damy się zabić - oznajmił - Jesteśmy już tak potwornie blisko żeby to wszystko skończyć. Damy radę - dodał. Patrzyła na niego skołowana
- Damy radę, prawda? - świdrował ją wzrokiem żeby powiedziała mu że dadzą radę. Patrzyła na niego przerażona. Ale widziała w jego oczach to czego potrzebowała. Zapewnienia. Zapewniał ją, że wszystko się dzisiaj skończy. Głaskał jej polik. Kiwał głową.
- Tak, damy radę - rzuciła. Patrzył na nią. Nie słyszał w jej głosie tej samej pewności co kilka tygodni wcześniej kiedy o tym rozmawiali.
- Damy radę - powtórzył. Nina patrzyła na niego. Była przerażona. Ale im dłużej patrzyła w jego oczy tym bardziej czuła, że G miał rację. Uwierzyła mu, że wszystko będzie dobrze.

Weszli do operacyjnego lekko spóźnieni. Ale Nina ciągle nie była tego przekonana. Zatrzymała się zaskoczona widząc wszystkich. Omar na jej widok uśmiechnął się szeroko. Skąd on się tu wziął?
- Panna Lange zadzwoniła do mnie i poprosiła o pomoc - przytulił ją. Callen spojrzał na niego i wyciągnął dłoń w jego kierunku. Nina patrzyła na nich zaskoczona.
- Nina - odwróciła się zaskoczona.
- Jenny - szatynka weszła do sali razem z Owenem. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko widząc jak jego córka i kobieta która pomogła ją znaleźć i wyciągnąć z więzienia witają się. Stanął obok Hatty. Agenci NCIS spojrzeli na zastępcę dyrektora.
- Jennifer Kim, moja córka - oznajmił mimochodem co wprawiło ich wszystkich w osłupienie.
- Ale nie jesteśmy tutaj żeby rozmawiać o moich dzieciach. Mamy robotę - dodał swoim ostrym tonem.

Widział kątem oka, że Nina nerwowo pociera i skubie skórę na swoim nadgarstku. Zbliżała się godzina ich spotkania. Oboje byli zmęczeni. Callen próbował spać ale Nina, a raczej jej bezsenność mu przeszkadzała. Mieli plan działania, który zakładał wszystkie opcje. Jednak Nina znała Wiktora najlepiej ze wszystkich. Wiedziała, że jeśli ktoś taki jak Comescu coś sobie założy to nie ma możliwości, że tego nie dostanie. Miał możliwości, miał znajomości. I miał co chciał. Dlatego tak bardzo się bała tego. Poprawiła kamizelkę kuloodporną, która miała na sobie. Przerażało ją też to, że Wiktor wybrał najbardziej tłoczny park w tej części Los Angeles. Podniosła wzrok na Callena kiedy ten zacisnął palce na jej nadgarstku.
- Nie rób tego - rzucił. Ściągnęła brwi patrząc na niego. Dlaczego był taki spokojny? Dlaczego tak bardzo ufał, że sobie poradzą? Potrząsnęła głową i spojrzała na zegarek. Czas płynął nieubłaganie. Nie mógł jej pokazać, że się bał. Właśnie za kilka minut stanie twarzą w twarz ze swoim śmiertelnym wrogiem. I będzie obok kobiety, która była z nim w pewien dziwny sposób związana. Kobiety która miała za zadanie go zniszczyć. I chyba jej się udało. Bo pokochał ją. A miłość odsłania wszelkie słabości. Wiedział, że jeśli Wiktor ją zrani to zrani i jego. Wiedział, że Wiktor jest rozgoryczony tym wszystkim jak małe dziecko. Dziecko któremu zabrano ulubioną zabawkę. Ale on zrobi absolutnie wszystko żeby nikt jej nie skrzywdził. Bo bez niej nic nie miało sensu. Spojrzeli na siebie kiedy zegarek zadzwonił informując o pełnej godzinie. Nachyliła się w jego kierunku. Przymknął powieki czując jak go pocałowała.
- Kocham cię. Bez względu na to co się stanie chce żebyś to wiedział - mruknęła. Coś ścisnęło jego żołądek.
- Ja ciebie też - oznajmił czując jak zaschło mu w gardle. Nacisnął klamkę i wysiadł. Po chwili ona uczyniła to samo. Spojrzeli na ludzi kręcących się dookoła. Jennifer i Nel kręciły się po deptaku jako utrzymanie zieleni. Kensi siedziała w oddaleniu pijąc kawę, Deeks i jego strój bezdomnego robił furorę taką, że wszyscy się od niego odsuwali. Sam chodził po ogródku kawowym jako kierownik sali. Wszyscy zachowywali się normalnie. Nie rzucali się w oczy. Stanęła obok niego. Zacisnęła palce na jego ramieniu kiedy czarny VAN wjechał obok innych aut po drugiej stronie ulicy. Nogi odnowiły jej posłuszeństwa. Przerażenie wzięło górę. Callen złapał jej dłoń i zmusił do zrobienia kroku. Miała wrażenie, że zemdleje kiedy Wiktor i trzech innych mężczyzn wysiadło z auta. Na widok pary uśmiechnął się szeroko. Zrobili krok w jego kierunku. Wiktor zatrzymał się przy ławce piknikowej.
- Jakie to jest dziwne. Widzieć swojego wroga ze swoją ulubioną agentką, która nomen omen powinna być na dnie oceanu - zaczął poprawiając marynarkę
- Nie żeby coś. Moje serce się szczerze raduje widząc cię w tak świetnej kondycji, Nino - to na nią cały czas patrzył. Ignorował Callena zupełnie.
- Oczywiście ciebie, Grisza również. Ale zrozum. Nina jest moją ulubioną lalką. I muszę się na nią napatrzeć - odwrócił wzrok na niego. Nina czuła jak wszystko podchodzi jej do gardła. Nie chciała się zbliżać do Wiktora. To G, ją ciągnął do ławki.
- Nie marnuj śliny Wiktor - mruknął. Stanął zasłaniając lekko Ninę.
- Czego chcesz?
- Umowy - poprawił marynarkę - Oddasz mi moją zabawkę a zaczniemy zabawę od początku. Wiesz, ja poluje na ciebie, ty polujesz na mnie - machnął ręką. Robił to płynnie, jakby drwiąco. Callen przekręcił głowę.
- Była niegrzeczna i musi zostać ukarana. A uwierz, że nie chce robić tego tutaj, wśród tych wszystkich ludzi - dodał wskazując ręką na cywili spędzających wesoło popołudnie. G pokręcił głową.
- Nie ma takiej możliwość. Nina nie jest rzeczą - oznajmił spokojnie. Nina była przerażona. Ta pewność siebie emanującą z Wiktora ją przerażała. Mężczyzna westchnął rozczarowany. Spojrzał na swój zegarek.
- Wiesz, jestem bardzo zapracowanym człowiekiem i nie mam czasu się targować. Oddasz ją a ja daruje ci życie. Na razie - jego oczy zrobiły się drapieżne. Na G nie zrobiło to wielkiego wrażenia.
- Nie - mruknął
- Skoro tak - Wiktor wzruszył ramionami i odwrócił się zakrywając uszy kiedy hukowy ładunek wybuchowy zdetonował się niedaleko nich. Nina poczuła jak siła wybuchu ścina ją z nóg. Wrzasnęła zaskoczona atakiem. Nie mogła zorientować się gdzie jest, gdzie jest G. Wszystko działo się niesamowicie szybko. Poczuła zapach trawy, ziemii.
- G! - wrzasnęła zrywając się natychmiast. Adrenalina i ciemność otrzeźwiła ją trochę. Zakręciło się jej w głowie. Dostrzegła kolejnego VAN'a który pojawił się nie wiadomo skąd. Czuła jak coś spływa na jej twarzy. Mężczyzna stojący z Wiktorem podszedł do niej. Jak na zwolnionym filmie dostrzegła mężczyznę który zbliżał się do Callena, leżącego na trawie tak samo ogłuszonego jak ona. Potrząsnęła głową i znokautowała pierwszego napastnika. Nie docierały do niej dźwięki z otoczenia. Zmierzała chwiejnym krokiem do mężczyzny, który podnosił G z trawy i ciągnął w kierunku VAN'a. Wskoczyła na jego plecy i skręciła mu kark. Nagle poczuła jak podrywa się z miejsca. Zaczęła wściekłe rzucać się w ramionach napastnika. Adrenalina otrzeźwiła ją do samego końca. Próbowała się wydostać z morderczego uścisku. Poczuła ukłucie w szyi. Nie da się! Tam jest G! Ona nie opuści go. Machała wściekłe rękoma drapiąc napastnika. Widziała jak kolejny mężczyzna z auta wciąga Callena do VAN'a. Odwróciła wzrok na Wiktora który machał do tamtego kierowcy. Wszystko działo się niemożliwie szybko. Ale dla niej to była wieczność. Jej powieki zrobiły się niemalże ołowiane. Walczyła z napastnikiem i z sennością. Krzyczała chcąc wyrwać się. Ale przegrywała. Przegrywała w tej walce. Resztką świadomości zarejestrowała, że sama była w VAN'ie. Zimna podłoga przyniosła jej lekkie ukojenie. Ale wiedziała już, że przegrała to. Senność wygrała.

Last task [NCIS LA] PART TWO|| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz