Rozdział 27

42 2 6
                                    

Widział tylko ściany. Nic innego nie był w stanie dojrzeć. Nie wiedział czy jest noc czy dzień. Nie wiedział ile czasu tu siedzi. Nie wiedział jaki jest dzień tygodnia, miesiąc, pora roku. Wszystko wyglądało tak samo. Łańcuch na jego szyi zadzwonił kiedy poruszył się lekko. To zawsze przykuwało zainteresowanie strażnika. Ognisko na środku jamy płonęło lekkim blaskiem. Tylko trochę rozpraszało mrok. Wracał myślami do tego popołudnia. Tego gdzie wszystko się zmieniło. Tego gdzie zostali rozdzielni. Słyszał jej krzyk. Ale sam nie mógł nic zrobić. Oszołomił go wybuch. Jak przez mgłę widział jak rzuca się na jednego z mężczyzn. Najbardziej bał się, że jej twarz zaraz zatrze się w jego wspomnieniach. I tak trafił do piekła. Tortury były czymś już dla niego normalnym. Nie przychodzili o stałych porach. Piekły go stopy, ramiona od poparzeń. Bolały żebra, mięśnie od rozciągania. Nie wiedział ile kości w jego ciele jest nadal złamanych, ile jest świeżo złamanych a ile się zrosło. Talibowie próbowali wyciągnąć z niego cokolwiek. Ale on po kilku godzinach zrozumiał, że mu nie zależy. Nina jest cholera wie gdzie i tylko Bóg wie co się z nią stało. A jeśli jest martwa? Ta myśl paraliżowała go najbardziej. Przecież oboje mieli plan. Oboje chcieli to skończyć. Ponownie rozejrzał się po ścianach jaskini. Łańcuch był zbyt pewnie przymocowany, żeby go wyrwać bez hałasu. Trafił do miejsca z którego ciężko będzie mu się wydostać. Zaśmiał się gorzko i beznadziejnie. A więc taki go czeka koniec? Zamęczony przez Talibów? Z myślą, że miłość jego życia jest na drugim końcu świata i też umiera. Ale może to i lepiej? Spotykają się w tym miejscu gdzie trafiają dusze po śmierci. Nigdy nie zastanawiał się nad istnieniem piekła czy nieba. Ale dzisiaj, w tej chwili. Jego śmiech przykuł uwagę strażnika.
- Zamknij się! - rzucił mężczyzna po arabsku. Jednak Callen nie miał zamiaru go słuchać. Zrozumiał w jak beznadziejnym położeniu się znalazł. Musiał na prawdę szybko coś wymyśleć aby się stąd wydostać. Ale co?


Kensi i Sam wylądowali kilka kilometrów od bazy. Z jednej strony byli niecierpliwi. Callen i Nina zostali porwani przeszło pół roku temu. Tak, NCIS uznani uznało to za porwanie. Jennifer szukała Niny ale też nie przyniosło to żadnego skutku. Zarówno ona jak i Wiktor rozpłynęli się w powietrzu. NCIS szukało Callena. I teraz mieli nadzieję. Nadzieję, że w górach,w którejś z jaskiń jest ich współpracownik, przyjaciel. Podeszli do Hummera czekającego na nich w małej odległości. Z auta wysiadł komandos.
- Sam Hana, Kensi Blye - wyciągnął do nich rękę
- Podporucznik Umbridge - dodał ściskając ich dłonie.
- Jedźmy, w bazie wszystko wyjaśnię - dodał rozglądając się. Inni komandosi nie spuszczali wzroku z płaskich terenów dookoła. Sam i Kensi usiedli w aucie. Poczuli jak auto ruszyło. Dostrzegli niemalże od razu podwójne opancerzenie auta. Szyby też były z dziwnego materiału.
- Jeśli wasz agent na prawdę jest w aljahim to powinniście się modlić żeby żył - wyjaśnił. Sam skinął głową
- Twardy jest
- Tak samo jak ci co tam mieszkają. To najgorszy i najbardziej brutalny odłam ISIS jaki kiedykolwiek powstał - zauważyli teraz rosnące nad horyzontem linie gór i pagórków. Były w bezpiecznej odległości ale napawały ich przerażeniem. Jeśli był tam Callen to pewnego dnia będą musieli rozmawiać z nim o Ninie.

Samolot osiadł na płycie ostrożnie. Lekarze ponownie wrócili do pracy. Mężczyzna leżący na noszach to na pewno był G. Tylko jego stan był bardzo zły. Jeszcze te dwa postrzały. Walczyli o jego życie cały lot. Ale Callen musiał przeżyć. Byli tak blisko uwolnienia go. Widzieli w jak okropnym stanie był. Kensi cały lot trzymała jego rękę. Nawet na chwilę nie chciała go opuścić. Sam pamiętał jej przerażone spojrzenie kiedy go znaleźli.

Świadomość wracała mu powoli. Czuł ciepło, miękkość. Skrzywił się starając unieść powieki. Zaczął przypominać sobie wszystko.
- Nina! - poderwał się i natychmiast poczuł przeszywający ból. Bolało go wszystko. Jakby w jego ciało ktoś wbijał cienkie igiełki. Jęknął otumaniony bólem. Zrozumiał natychmiast że jest w szpitalu. Ciepłe światło starało się go uspokoić. Rozejrzał się dookoła. Nel wyglądała na przerażoną jego zachowaniem. Opadł na materac ponownie. Nie był w niebie. Żył. Wyszedł z tego cało.
- Callen... - Nel złapała za guzik przy jego łóżku. Po chwili pojawili się lekarz i pielęgniarka.
- Chce zobaczyć Ninę. Zadzwoń do niej, Nel i powiedz, że już się obudziłem. Proszę - spojrzał na nią. Analityk poczuła jak coś podchodzi jej do gardła. O Ninie będzie musiał z nim porozmawiać Sam. Przez cały rok nie udało się jej znaleźć. Śledztwo zawisło w martwym punkcie. Znowu. Przez ostanie miesiące starali się ją odnaleźć ale Wiktor pojawiał się tylko na chwilę. Gubił ogon. Jenny też chciała się już poddać. Jones wyszła z sali i złapała za telefon. Musi im powiedzieć, że G się obudził. I że zadał to najważniejsze pytanie.

Last task [NCIS LA] PART TWO|| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz