Rodzice 12-latki zwykle wracali do domu o 16, lecz tym razem się nie zjawili. Zegar pokazywał 17. Suzan siedziała w swoim pokoju, ciagle myśląc dlaczego rodziców jeszcze nie ma, zawsze byli punktualni. Blondynka podkuliła nogi wysoko pod brodę i lekko przetarła kciukiem łzę, spływająca po jej blade cerze. Jej przerażenie podsycało dodatkowo brak, jakiegokolwiek ruchu na ulicy. Zwykle ruchliwa droga, chodniki zapełniona ludźmi, w tamtym momencie świeciły pustkami.
Głuchą ciszę przerwało trzaśnięcie drzwi wejściowych. Dziewczynka podskoczyła z przerażenia. Rozejrzała się po pokoju, szukając czegokolwiek do samoobrony.
,,Coś ostrego, łatwego w użyciu...NOŻYCZKI"
Uśmiechnęła się w duchu, podeszła do szuflady próbując odsunąć ją najciszej jak się dało. Wepchnęła do środka swoją rękę wyjmując tym samym ostrze.
Pokierowała się powoli na schody. Nożyczki wsunęła w szlufek od paska żeby mieć je ciagle w pogotowiu.
- mama? Tata?
Szepnęła do siebie samej. Kiedy była już na dole drzwi były zamknięte, a w domu nikogo nie było. Podejrzliwe, z nożyczkami w ręku zaczęła przeszukiwać każdy kąt domu.
- zaraz się skaleczysz tymi nożyczkami
Odwróciła się gwałtownie. Stał za nią wysoki, 15-letni, brunet z burzą loków na głowie. Miał jedno oko niebieskie a drugi brązowe, przez co Suzan poznała go prawie ze odrazu.
- gdzie mama i tata?
Zapytała szlochając w przytulającego ją brata
- Suz...ja..ja nie wiem. Chodź, musimy iść
- ale...gdzie? Co się w ogóle dzieje?
Zapytała odrywając się od Theo. Spojrzała na niego przerażona.
- pamiętasz, jak mówiłem ze powinnismy bać się żywych, a nie umarłych? Wiec sprawy się skomplikowały
Złapał ją za rękę i podeszli do drzwi. Theo uchylił je lekko. Pusta przed chwila ulica, zapełniona była tłumami...tropów?
CZYTASZ
Now fear the dead| Twd
Horror15- letnia Suzan Evans. Amerykanka, mieszkająca w stanie Georgia, dokładnie w Jej stolicy Atlancie. Prowadziła spokojne życie dopóki wszystko się nie spieprzyło, a świat okazał się nie być taki piękny, jak uważała za czasów beztroskiej 12-latki