Rozdział 13

1.6K 53 5
                                    

Czułam się jakbym umarła, ale jednak miałam wrażenie jakby jakaś kotwica przyciągała mnie do ziemi. Więc nie umarłam. Ciężko to wyjaśnić, ponieważ moje serce już nie biło, ale jednak nie odeszłam z tego świata. Jednak jedyne co widziałam to ciemność.

To wszystko się zmieniło gdy poczułam lekki powiew ciepłego wiatru. Przed oczami pojawiły mi się rozmazane kształty, które dopiero po chwili przybrały jakieś znaczenie. Leżałam tuż przed Aslanem, podtrzymywana przez Kaspiana.

- Miło cię widzieć Aslanie.- wyszeptałam z lekkim uśmiechem. Mimo, że wiedziała iż po ranie nie ma zapewne śladu i tak moja ręka machinalnie powędrowała w zranione miejsce.

- Mi ciebie także Anairo.- powiedział. Głos miał tubalny, pełen szczęścia i wiary. Tak jak zawsze zresztą. To właśnie Aslan przynosił nam nadzieję, przez co dopiero teraz sobie o czymś przypomniałam.

- Wygraliśmy?- zapytałam i rozejrzałam się dookoła. Na przeciw Aslana stało całe rodzeństwo Pevensie, a przy ich stopach szereg myszy na czele z Ryczypiskiem. Obok Łucji stał Zuchon z lekkim uśmiechem.

- Dobrze nas poprowadziłaś, to dzięki tobie.- powiedział Piotr i podał mi moje sztylety, które zapewne gdzieś zgubiłam. Z wielką dumą i radością je przyjęłam. Wzrok niemal od razu powędrował na fioletowy znak księżyca. Mój znak.

- Nie do końca. Tyle ile gwiazd na niebie, tylu Narnijczyków pod opieką posiadasz.- zacytowałam Aslana. Powiedział mi to tuż przed odejściem, podczas naszej pierwszej wizyty w tej cudownej krainie.- Ile gwiazd zgasło przeze mnie? Jak wielu Narnijczyków opuściłam w potrzebie? Obiecałam ich chronić, chociażby za cenę własnego życia. Nie dotrzymałam obietnicy...- ostatnie zdanie niemal wyszeptałam. Czułam się teraz fatalnie. Szczęście, radość i duma odeszły w zapomnienie, zastąpione smutkiem i odrazą do samej siebie.

- Moja droga, wbrew temu co teraz myślisz, nie miałaś na to wpływu. A gdybyś tylko spojrzała na nocne niebo, dostrzegłabyś, że ilość gwiazd się nie zmieniła. Jedni odchodzą, aby inni mogli zająć ich miejsce.- przemówił Aslan

- Koniec tych smutków!- krzyknęła nagle Łucja.- Musimy ogłosić wszystko Telmarom! W Narnii zapanował pokój, ponownie. To czas aby się radować.- powiedziała z uśmiechem.

I tak oto przenieśliśmy się do niezdobytej twierdzy Miraza. Kaspian szedł na czele nas wszystkich, ja starałam się zająć miejsce na samym końcu, jednak chłopak mi nie pozwolił. Splótł nasze palce i trzymał mnie przy sobie. Tuż za nami szedł Aslan wraz z królami i królowymi Narnii.

Ogłosiliśmy, że zapanował pokój, a już wieczorem powiemy co dalej będzie. Do tego czasu mogliśmy robić co tylko chcieliśmy. A mnie czekała poważna rozmowa ze wszystkimi. A na sam początek z Aslanem.

- Dziękuję za uratowanie mi życia.- wyszeptałam do ucha Kaspianowi i lekko pocałowałam go w policzek, gdy nikt nie widział.

- Właściwie to co tam...

- Nie dopytuj. Nie mam teraz czasu, muszę iść porozmawiać z Aslanem. Możesz zając czymś wielkich władców, aby nam nie przerwali?- zapytałam z błagalnym uśmiechem.

- Nie dam rady ci odmówić.- mruknął, chociaż nie usłyszałam w tym ani odrobiny kpiny, lub czegoś w tym stylu.

- Dziękuję.- powiedziałam i szybko odeszłam, aby znaleźć wszechmocnego lwa. Na całe szczęście nie było to trudne zadanie. Stał przy bramie i wpatrywał się w nas z oddali.- Zamierzasz odejść?- zapytałam ze zmarszczonymi brwiami.

- Nie, jeszcze nie, chociaż nie ukrywam, że ponownie odejdę. I wrócę za jakiś czas.- powiedział.- Jest coś co cię trapi moje dziecko?- zapytał przyglądając mi się w skupieniu.

- Anaira. To mnie trapi.- wyjaśniłam.- Pogodziłam się, że to oni zostali władcami, a ja strażniczką. Właściwie, to podczas tego pobytu tutaj zrobiłam się z tego bardzo dumna. Ale nie rozumiem... Dlaczego Anaira? Skąd to imię?- zapytałam.

- Obawiam się, że tę tajemnicę musisz odkryć sama.- oznajmił, chociaż w jego głosie wykryłam nutkę smutku.

- A co dalej? Czy jeszcze tu wrócę? Czy w ogóle powinnam odejść? Zostawić Narnijczyków... I Kaspiana?- zapytałam na, na co lew się lekko zaśmiał.

- To także jest twój wybór. Serce należy do Anglii, lecz dusza i miłość leżą w Narnii. W twoim położeniu jest niezwykle ciężko podjąć decyzję, ale wierzę, że wybierzesz prawidłowo.- oznajmił.

- Bardzo mi pomogłeś.- mruknęłam sarkastycznie, na co on ponownie się zaśmiał.

- Nie mogę za ciebie podjąć takiej decyzji. Niezależnie co wybierzesz, będziesz musiała czegoś się pozbyć, aby coś zyskać.

- Jedno odchodzi, aby drugie mogło istnieć.- mruknęłam. Podjęłam decyzję, już wiem co zrobię.- Dziękuję Aslanie.- powiedziałam.- Muszę wrócić do przyjaciół...

- Właściwie to chyba nadszedł czas aby ludzie dowiedzieli się co teraz będzie.- oznajmił. Właśnie w ten sposób na dziedzińcu ponownie znaleźli się wszyscy. W samym środku rodzeństwo Pevensie, ja, Kaspian i Aslan. 

Chłopak zobaczył, że już nie jestem taka szczęśliwa jak na początku i chyba zrozumiał co się teraz stanie. Miałam wrócić do domu, do Anglii. Zostawić go. Przygryzłam nerwowo wargę, gdy pomiędzy drzewami utworzył się portal do Londynu.

- Pora wracać?- zapytała smutno Łucja.- Ale jeszcze tu wrócimy?

- Wy tak.- mruknął Piotr.

- My?- zapytał Edmund.- A co z wami?

- Król Piotr i królowa Zuzanna nauczyli się tutaj już wszystkiego. Pora wejść w dorosłe życie.- oznajmił Aslan.

- A co z Delią?- zapytała nagle Łucja patrząc na mnie. Zapadła cisz. To była moja kolej aby się wypowiedzieć. Wzięłam więc głęboki wdech i przemówiłam.

- Zostaję w Narnii.- oznajmiłam głośno.- Moje miejsce jest tutaj. Mam jeszcze wiele rzeczy do załatwienia, tajemnic do odkrycia, wielu ludzi pod ochroną i osobę, którą kocham z całego serca.- wyjaśniła lekko się rumieniąc. Spostrzegłam, że na twarzy Zuzanny pojawił się wielki uśmiech.- W Anglii czułam się jak w klatce, to tutaj jest moje życie. I chociaż trudno mi się z wami żegnać, niestety jestem do tego zmuszona.- powiedziałam i mocno przytuliłam do siebie najmłodszą z rodzeństwa.- Rób to co robiłaś do tej pory. Przynoś im radość.- mruknęłam jej na ucho.

Podeszłam do Edmunda, który już rozłożył ramiona czekając aż go przytulę.

- Nienawidzę cię za to.- powiedział cicho.- Ale masz rację. Anglia nie była ci pisana.- zaśmiałam się lekko na jego słowa i przeszłam do Zuzanny.

- Tylko grzecznie mi tutaj. Jesteś jeszcze zbyt młoda na dzieci.- powiedziała ze śmiechem, na co się zarumieniłam. Na sam koniec został mi Piotrek. Pożegnania z nim obawiałam się najbardziej.

- Rozumiem twoją decyzję.- oznajmił przytulając mnie do siebie odrobinę za mocno.- Pomimo, że często mnie irytowałaś, kocham cię jak prawdziwą siostrę, Anairo.- powiedział z uśmiechem. Doskonale wiedział, że właśnie o tę tajemnicę mi chodziło.- Oby ci się udało.

- Dziękuję.- szepnęłam, po czym odsunęłam się od niego i zwróciłam się do całej czwórki.- Dziękuję za to, że mnie przygarnęliście i pomogliście gdy nie widziałam już w niczym sensu. Nie zapomnę wam tego.- powiedziałam i z całych sił starałam się nie rozpłakać.

Zaledwie chwilę później stałam u boku Kaspiana przyglądając się jak władcy znikają w portalu.

Sprawdzone

To jeszcze nie koniec!

Strażniczka Nocnego NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz