- Znaleźliście coś?- zapytał Kaspian gdy spotkaliśmy się z drugą grupą w miejscu gdzie się rozdzieliliśmy. Miałam szczerą nadzieję, że chociaż im poszło lepiej zwiedzanie wyspy. Niestety prawie wszystkie kosze były puste.
- Niestety. Ta wsypa to goła skała.- odparł ojciec Geil.- Niewiele tu rośnie.
- A gdzie jest Eustachy?- zapytała Łucja rozglądając się dookoła.
- Zdaje się, że poszedł nie szukać z nami prowiantu.- odpowiedział jej Ryczypisk.
- To się źle skończy.- burknęłam.- Ta wyspa od początku mi się nie podobała.- dodałam z głośnym westchnięciem.
- Pójdę go poszukać.- mruknął Edmund.
- Idę z tobą.- dodał Kaspian po krótkim namyśle.
- W takim razie ja też idę, bo jeszcze się pozabijacie.- westchnęłam i ruszyłam za nimi.
Znaczną część marszu przebyliśmy w ciszy, jedynie nawołując Eustachego co jakiś czas. Starałam się trzymać parę kroków za chłopakami, gdyby chcieli sobie porozmawiać i wytłumaczyć parę kwestii, ale nie zanosiło się na to.
W pewnym momencie Edmund i Kaspian zatrzymali się, więc szybko podeszłam do nich, aby sprawdzić co się stało.
- Złoto.- mruknął Edmund.
- To źle wróży.- dodałam i naszykowałam łuk. Wyciągnęłam strzałę i naciągnęłam cięciwę celując prosto przed siebie. Powoli przemierzaliśmy wielką dziurę, co chwilę potrącając jakąś złotą biżuterię lub naczynie. W końcu natknęliśmy się jednak na trop. A dokładniej na przypalony but.
- To jego.- powiedział Edmund drżącym głosem. Kawałek dalej leżała kupka ubrań po chłopaku.
- Przykro mi.- wtrącił Kaspian, ja jednak jednym uchem słuchałam ich, a drugim nasłuchiwałam dźwięków z terenu. Dalej celowałam w przestrzeń strzałą.
- Jak mogłem go zostawić? On nie zna Narnii tak jak my. Co mogło mu się przytrafić?- mruczał czarnowłosy.
- W tych stronach? Wszystko.- odparł Kaspian.- Nie jemu pierwszemu.- dodał i wskazał nam szkielet przy którym leżał śliczny srebrny miecz. Kolejny lord.
- Teoretycznie wszystko...- wtrąciłam się delikatnie.- Ale mogę wam zagwarantować, że Eustachy żyje. Wracajmy do załogi i zbierzmy większą grupę.- zaproponowałam.
Bez słowa sprzeciwu pomaszerowaliśmy w drogę powrotną. Dopiero gdy dotarliśmy na miejsce postanowiłam, że przedstawię wszystkim moje przypuszczenia. Nie zdążyłam jednak.
Rozległ się okropny ryk i za górami wybuchł ogień. Wśród załogi rozpętała się lekka panika, a co za tym idzie gotowość do obrony.
- Łucznicy!- krzyknęłam i ustawiłam się przy szeregu ludzi. Każdy miał napiętą cięciwę i wycelowaną w przestrzeń strzałę. Zza gór wyleciał smok, którego właściwie się spodziewałam, ale wiedziałam także, że lepiej dmuchać na zimne.- Wstrzymać się!- krzyknęłam ponownie, więc ekipa dostosowała się do mojego nakazu.
- Anairo co ty robisz?- krzyknął Kaspian w moją stronę. Ewidentnie wszystkich zdziwił mój rozkaz. W normalnych warunkach sama bym się zdziwiła, ale to nie były normalne warunki. Zwłaszcza jeżeli moje przypuszczenia są trafne.
- Z każdym dniem głupieje coraz bardziej.- warknął Morgan i naciągnął strzałę, celując w smoka, który bardzo szybko znalazł się tuż przy nas.
- Zostaw go!- krzyknęłam, lecz na nic to się zdało. Morgan wypuścił strzałę, która poleciała prosto w smoka i odbiła się od jego grubej skóry. Teoretycznie nic się nie stało, tylko nasz towarzysz spanikował. Nim cokolwiek zdążyliśmy zrobić, potwór porwał Edmunda i odleciał wraz z nim za góry.- Coś ty najlepszego zrobił?!- krzyknęłam na Morgana.- Może i byłeś przyjacielem mojego ojca, ale to nie zwalnia cię z wykonywania rozkazów! Zwłaszcza, jeżeli są to rozkazy od króla, lub przywódcy wojska, którym, jeżeli się nie zorientowałeś, jestem ja!- wrzasnęłam.
- A co tobie wpadło do głowy?- zapytał Kaspian podchodząc do mnie.
- W porównaniu do was, na mnie ta wyspa nie działa w żaden sposób. Potrafię jasno ocenić sytuację. I oceniłam ją dobrze! Spójrz!- powiedziałam i wskazałam punkt na niebie. Smok wracał, a w szponach trzymał dalej Edmunda.- Spokój!- rozkazałam i spojrzałam groźnie na Morgana.
Smok wylądował przy nas i delikatnie odstawił Edmunda.
- To Eustachy.- jęknął załamany chłopak.
- Widzicie?- zapytałam przemądrzałym tonem.- Gdybyście tylko odrobinę ruszyli głową i połączyli ze sobą fakty.- burknęłam.
- Ale co się stało?- zapytała Łucja.
- Najwyraźniej połaszczył się na złoto.- mruknął niezadowolony czarnowłosy. Bransoletka na łapie smoka potwierdziła jego przypuszczenia. Eustachy starał się ściągnąć ją za pomocą zębów, ale nie bardzo mu to wychodziło, więc z pomocą przyszła Łucja. Jednym mocnym szarpnięciem pozbyła się złotej biżuterii.
- Każdy wie, że smocze złoto jest zaczarowane.- powiedział Kaspian, czym naraził się na oburzone spojrzenie smoka.- Przynajmniej każdy stąd.- poprawił się szybko.
- Da się go jakoś odczarować?- zapytał z nadzieją Edmund.
- Z tego co wiemy, to nie.- odparłam z lekkim żalem. Z jednej strony posiadanie smoka to duży plus, z drugiej zaś nie mamy gdzie go trzymać. Na statku nie ma dla niego miejsca, a sam zostać nie może, ponieważ nie rozumie zasad jakimi rządzi się Narnia.
- Nie możemy go tak zostawić.- powiedziała Łucja.
- Na pokład też nie możemy go zabrać.- dodał Drinian.
- Prześpijmy się tej nocy tutaj.- zaproponował Ryczypisk.
- Noce tutaj są bardzo zimne.- zaprzeczył ojciec Geil.
Szturchnęłam lekko smoka i głową wskazałam mu kępkę patyków, które mógł z łatwością podpalić. Tak też zrobił.
- Damy sobie radę.- powiedziałam pewnym głosem.- Posłuchajcie mnie teraz uważnie. Na lądzie zostaję ja, Kaspian, Łycja, Edmund, Ryczypisk i Morgan. Reszta wraca na statek. Wyśpijcie się. Rano podejmiemy decyzję co dalej. Wyspa jest bezludna, więc nic nie powinno się stać.- zarządziłam. Nikt się nie spierał.
Zdziwiłam się jedynie tym, że Kaspian wyglądał jakby w ogóle nie wiedział co tutaj się stało. Jakby nie zauważył, że na krótką chwilę przejęłam jego obowiązki władcy. Zrobiłam to jednak, tylko dlatego, że on nie był zdolny do podejmowania decyzji. Ta wyspa oddziaływała na niego bardziej niż na innych. Na niego i Edmunda.
Zaledwie godzinę później zrobiło się już całkowicie ciemno, a ogrzewało nas jedynie małe ognisko rozpalone przez naszego smoka. Leżeliśmy wokół ognia i podziwialiśmy niebo usiane tysiącami gwiazd.
,,Każda gwiazda na nocnym niebie, to jeden Narnijczyk, który liczy na twoją ochronę, Anairo.''
Te słowa towarzyszyły mi za każdym razem gdy podziwiałam niebo nocą. Słowa wypowiedziane przez Aslana podczas naszej pierwszej wizyty w Narnii. Gdy towarzyszył nam jeszcze Piotr z Zuzanną. Chciałabym ich jeszcze kiedyś zobaczyć, ale boję się, że to już raczej niemożliwe.
Urodziłam się w Narnii i to tutaj mam swój świat, mimo, że Anglia też zajmuje bardzo ważne miejsce w moim sercu. Nie mogłabym jednak porzucić Kaspiana i tych wszystkich wspaniałych stworzeń, które liczą na moją ochronę.
To ciężka sprawa, być rozdartą pomiędzy dwoma różnymi światami.
Sprawdzone
CZYTASZ
Strażniczka Nocnego Nieba
FanficDwie królowe, dwóch królów i strażniczka? Rodzeństwo Pevensie wraz z Delią wracają do Narnii. Nikt nie podejrzewał co tam się stanie. Delia wyrusza na poszukiwanie odpowiedzi na pytania, które od roku nie pozwalają jej spać. Okazuje się, że nie ty...