Rozdział 30

889 46 5
                                    

Podróż nie była łatwa. Zielona mgła zasłaniała nam drogę i skały, których było tutaj dosyć dużo. Jednak dziwnie zaczęło się robić, gdy mgła, jak wąż zaczęła sunąć po pokładzie. Widziałam zdezorientowanie załogi. Sama nie wiedziałam co dokładnie się dzieje.

- Niech mi ktoś złapie trochę tej mgły do czegoś!- krzyknęłam, lekko wychylając się z bocianiego gniazda.- Ładny ma kolor, postawię sobie w kajucie!- dodałam, aby rozluźnić atmosferę. Minimalnie się udało. Niestety nie na długo. Mgła zaczęła przybierać formę różnych postaci. Widziałam, że Kaspian ma mały problem, więc wystrzeliłam z łuku trafiając mgłę. Chwilę później, zaatakowany został Edmund. Pojawiła się przy nim Wiedźma z którą walczyliśmy podczas naszego pierwszego pobytu tutaj. Sam radził sobie świetnie, ale Łucja mu i tak pomogła.

- Zawróćcie!- usłyszałam krzyk dobiegający z morza.

- Drinian na prawo!- krzyknęłam, a kapitan posłusznie wykonał mój rozkaz.- Odpłyńcie stąd!- tym razem cała załoga usłyszała krzyk nieznajomego. Wszyscy ruszyli na prawą stronę, aby zobaczyć, kto krzyczy.

- Ktoś ty? Nie boimy się ciebie!- krzyknął Edmund.

- Ani ja was!- odparł nieznajomy, który ewidentnie stał sobie na jakiejś skale.

W końcu jednak Edek ruszył głową i poświecił latarką w stronę tajemniczego głosu. Ujrzeliśmy chudego, starszego mężczyznę, który wysoko nad głową unosił miecz.

- Odpłyńcie!- powtórzył nieznajomy.

- Nie odpłyniemy.- odparł hardo Kaspian.

- Spójrzcie na jego miecz!- krzyknęłam z góry.- To kolejny Lord!- wyjaśniłam.- Nie strzelać!- dodałam widząc, że wszyscy kusznicy i łucznicy celują w niego.

- Nie jestem twoją własnością!- krzyknął mężczyzna. Ewidentnie był już obłąkany. Nie wiedział nawet co mówi i do kogo. Bredził głupoty.

- Podjąć rozbitka!- rozkazał Kaspian. Nim jednak ktokolwiek zdążył coś zrobić, z pomocą przyszedł Eustachy, który bez ostrzeżenia chwycił Lorda i położył go na pokładzie statku.

Mężczyzna zaczął wymachiwać mieczem na prawo i lewo, jak opętany.

- Precz ode mnie demony!- rozkazał.

- Szanowny Lordzie!- krzyknął Kaspian, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Mężczyzna przestał wymachiwać mieczem i spojrzał uważnie na mojego narzeczonego.- Nie mamy złych zamiarów. To ja, król Kaspian.- przedstawił się.

- Kaspian?- wyszeptał zaskoczony.- Nie powinieneś był przypływać! Stąd nie można się wydostać!- krzyknął spanikowany.- Szybko! Zawróćcie okręt, póki nie jest za późno!- rozkazał.

- Mamy już miecz, w drogę!- powiedział Edmund. Podświadomie czułam, że najgorsze dopiero przed nami. Za pomocą liny zeskoczyłam z bocianiego gniazda.

- Zwrot przez rufę Drinian.- rozkazał Kaspian, a kapitan salutując poszedł wykonać rozkaz.

- Nie myślcie!- krzyknął mężczyzna za Kaspianem.

- Przy nich to nie trudne.- powiedziałam z uśmiechem. Jeżeli już mam zginąć, to z poczuciem humoru.

- Stanie się właśnie tym! Nie zdradźcie mu lęków!- dodał Lord, totalnie ignorując moją uwagę.

Zobaczyłam jak Edmund zaciska oczy i już wiedziałam, że stara się o czymś nie myśleć, więc uderzyłam go dłonią w głowę.

- Akurat teraz zachciało ci się udowadniać, że jesteś mądry?- zapytałam.- O czym pomyślałeś?

Strażniczka Nocnego NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz