- Nie powiedział ci?!- krzyknął zły Edmund.- Co za kretyn.- westchnął.
- Wyjaśnisz mi w końcu o co chodzi?- zapytałam zirytowana. Doskonale wiedziała, że Piotrek to kretyn i nie musiał mi tego dodatkowo uświadamiać.
- Miraz musi się zgodzić na walkę o tron. Jutro idę do niego jako wysłannik Wielkiego Króla Piotra i przedstawiam mu warunki.- mruknął.
- Żartujesz... I on ma zamiar walczyć?- zapytałam. Niby pomysł nie był głupi, ale logiczne było to, że Telmarowie nie dotrzymają warunków. Nie potrzeba było jasnowidza, aby to przewidzieć. Na dodatek moim zdaniem Piotr aktualnie nie nadawał się do takiego zadania. W walce trzeba myśleć logicznie i nie wolno, pod żadnym pozorem, dać się ponieść emocjom. Niestety w ostatnim czasie blondyn był totalnym przeciwieństwem dobrego wojownika.
Za to na króla nadawał się idealnie. Walczyć nie potrafił, ale rządzenie i rozstawianie po kątach wychodziło my świetnie.
- Delia! Edmund! Potrzebna pomoc przy stole!- krzyknęła Łucja wbiegając do komnaty czarnowłosego. Była przerażona, więc nawet nie zastanawiałam się nad wyruszeniem do wskazanego miejsca. Wyciągnęłam moje sztylety i pobiegłam do głównego pomieszczenia, gdzie znajdował się stół Aslana.
Sytuacja nie przedstawiała się pozytywnie. Tuż przed ścianą lodu, w której widniała Biała Czarownica stał Piotr. Patrzył na nią jak zahipnotyzowany. Zuzanna i Kaspian walczyli z karłami, a gdy tylko dotarłam do pomieszczenia i ja zostałam zaatakowana.
Odpieranie ataków nie było zbyt trudne, ale nie miałam możliwości aby odciągnąć Piotra od Wiedźmy. Na całe szczęście był jeszcze Edmund, który po cichu zakradł się do ściany z lodu. Gdy był na miejscu rzuciłam mu mój miecz i wróciłam do walki z karłem. Nie chciałam go zabić, ale musiałam go unieszkodliwić.
- Dosyć tego!- wrzasnęłam w tym samym momencie gdy ściana z lodu runęła, a ja wytrąciłam miecz karłowi.- Prawdziwy wróg jest za rzeką! Nie przelewajmy własnej krwi, nie osłabiajmy własnego wojska! Wszyscy razem walczymy o wolność! Nie stwarzajmy wojen tam gdzie nie są one potrzebne! Narnia wystarczająco długo cierpiała, gdy brat walczył z bratem, a ojciec oddawał życie za swoje pociechy! Chcecie do tego wrócić?! Wasi przodkowie nie o taką przyszłość walczyli!- krzyknęłam do wszystkich, którzy na nowo się tutaj zebrali.
- Anaira ma rację.- powiedział Piotr. Specjalnie użył mojego ,,tajemniczego'' imienia, aby wskazać na powiązanie z tą krainą.- Jutro jest ostateczna bitwa. Zamiast osłabiać się wzajemnie powinniśmy się wesprzeć i spędzić te ostatnie chwile w gronie bliskich.- powiedział smutno.
Niestety ale nie brzmiało to jak mowa motywacyjna, a bardziej jak pożegnanie. Wszyscy doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że w tej wojnie polegnie wielu naszych. Wielu już poległo. Ale jak usłyszeliśmy to od króla, smutna prawda zalała wszystkich jak deszcz. Postanowiłam ratować sytuację.
- Odzyskamy wolność! Walczymy w słusznej sprawie! Za Narnię!- krzyknęłam, a tłum odpowiedział mi tym samym.
Noc minęła spokojnie. Porozdzielaliśmy warty tak, aby każdy miał okazję się wyspać. Musieliśmy być gotowi na to co przyniesie nam następny dzień, a już od samego rana w podziemiach był straszny harmider.
- Potrzebujemy konia.- powiedziała Zuzanna.
- Po co?- zapytałam nie do końca rozumiejąc o co chodzi. Mogłam jednak przyjść na to przeklęte zebranie, gdy omawiali strategię.
- Mamy znaleźć Aslana. Ja i Łucja. Piotr próbował jeszcze ciebie odciągnąć od walki, ale wraz z Kaspianem wybiliśmy mu to z głowy.- wyjaśniła. Znała mnie na tyle, że wiedziała jaka będzie moja reakcja na ucieczkę.
- Osiodłałem już go.- powiedział Kaspian podchodząc do nas.- Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, z nim będziecie bezpieczne. Królowa Łucja już czeka.- dodał. Razem poszliśmy do stajni.
Zuzanna wskoczyła na karego ogiera, a ja pomogłam wejść Łucji. Szczerze cieszyłam się, że chociaż one unikną walki. Nie powinny brać w niej udziału. Zwłaszcza młodsza z sióstr. Była zbyt delikatna i naiwna. Po prostu nie nadawała się do takich brutalnych rzeczy. Posiadała też bardzo ważne zadanie, więc przysłuży się w bitwie.
- Strażniczko Anairo!- usłyszałam krzyk z dołu. To Ryczypisk.- Zaczęło się.- powiedział i pobiegł w stronę wyjścia z grobowca.
- Jedźcie!- rozkazałam, a sama pociągnęłam Kaspiana za myszą. Pomimo chęci wygranej, liczyłam, że Piotrek zdobędzie parę porządnych siniaków. Zasłużył sobie. I jestem pewna, że nie tylko ja tak myślę.
Wychodząc z grobowca dostrzegłam na dworze tłumy Narnijczyków stojących po obu stronach dróżki. Było ich naprawdę wielu. Szczerze to nawet się nie spodziewałam takiej ilości. Jednak dopiero gdy zerknęłam na drugą stronę pola, cała moja dotychczasowa pewność siebie uleciała na sekundę. Telmarów było co najmniej trzy razy więcej.
- Już po nas.- mruknęłam na tyle cicho aby nikt mnie nie usłyszał. Nie chciałam niszczyć wiary tych stworzeń.
- Spokojnie. Musimy wytrwać tylko do przybycia Aslana.- mruknął Edmund, który znalazł się nagle przy mnie.- Na razie chodźcie wesprzeć Piotra. W końcu pokazał, że jest człowiekiem i zaczął odczuwać ludzkie emocje.
- Stresuje się?- prychnęłam cicho.
- Jest przerażony.- sprostował i odszedł w stronę blondyna. Chciałam pójść za nim, jednak Kaspian chwycił mnie za przedramię i nie pozwolił na wykonanie kroku. Spojrzałam na niego w skupieniu oczekując tego co chce powiedzieć. Dłuższą chwilę zajęło mu zebranie własnych myśli.
- Jeżeli coś dzisiaj pójdzie nie tak... Chcę abyś wiedziała, że bardzo mi na tobie zależy. Już od naszej pierwszej walki coś mnie w tobie zaintrygowało. Twój niewyparzony język, pewność siebie i to nieznośne nieposłuszeństwo, które denerwuje wszystkich, ale nie mnie. Na dodatek oddanie swoim ludziom. Jednak jeżeli przeżyjemy, chciałbym spędzić z tobą resztę życia.- powiedział przygryzając lekko wargę. Wiem co go trapiło. Moja rodzina. Anglia.
- Kaspianie... Myślę, że zasługujesz na kogoś lepszego.- mruknęłam cicho.- Kocham cię, ale nie jestem wstanie wybrać pomiędzy tobą a rodziną.- dodałam.
Chłopak nie odpowiedział. Przyciągnął mnie do siebie i lekko się nachylił aby połączyć nasze usta w krótkim pocałunku.
- Po prostu przeżyj i będę szczęśliwy.- powiedział i ruszył w stronę miejsca gdzie powinien być Piotr.
Dosłownie chwilę później wszystko się zaczęło. Piotrek walczył z Mirazem, a czujne oczy wszystkich dookoła śledziły każdy ich ruch. Każdy zamach mieczem, unik, krok, skinienie nadgarstka. W tej chwili wszystko miało wielkie znaczenie. W łatwy sposób można było przejąć przewagę. Gorzej ją utrzymać. Przeciwnik, który traci kontrolę robi się zacieklejszy i bardziej agresywny. Można to wykorzystać albo na własną korzyść, albo oddać prowadzenie i samemu przegrać. A w tej chwili to nie wchodziło w grę.
Sprawdzone
Wróciłam!
CZYTASZ
Strażniczka Nocnego Nieba
FanficDwie królowe, dwóch królów i strażniczka? Rodzeństwo Pevensie wraz z Delią wracają do Narnii. Nikt nie podejrzewał co tam się stanie. Delia wyrusza na poszukiwanie odpowiedzi na pytania, które od roku nie pozwalają jej spać. Okazuje się, że nie ty...