Rozdział 8

1.9K 49 8
                                    

Chyba moje słowa podziałały, ponieważ następnego dnia Piotr jak i Kaspian od samego rana pomagali sobie wzajemnie opracowując szczegółowy najazd na twierdzę Miraza. 

W dalszym ciągu nie powiedziałam im o moście, który budowali żołnierze telmarscy. Wiedziałam, że to poważna sprawa, ale nie potrafiłam się za to zabrać. Za każdym razem gdy próbowałam powiedzieć to Piotrowi, chłopak był tak zajęty, że nie chciałam mu przeszkadzać. 

Wieczorem wszystko było gotowe aby wyruszyć na bitwę. Coś mi się tylko nie zgadzało. Było zbyt spokojnie. Ale może to tylko moje dziwne wrażenie. W końcu dawno nie brałam udziału w takiej wojnie. Zapomniałam już jak wygląda życie w Narnii. 

Ja wraz z Kaspianem mieliśmy zamknąć całe nasze wojsko, jednak nim dotarliśmy zostawiłam  go na chwilę samego i podjechałam konno do Piotra, który szedł na czele wraz z rodzeństwem. 

- Musisz coś wiedzieć.- powiedziałam. Nie przerywaliśmy pochodu, Piotr tylko spojrzał na mnie kątem oka.- Telmarowie budują most przez rzekę. Są w połowie.- Chłopak stanął gwałtownie w miejscu, lecz po chwili opanował się i ruszył przed siebie.- Nie jest za późno na odwrót. Możemy wrócić i zająć się tym mostem.- zaproponowałam.

- Teraz to będzie twoja wina.- powiedział sucho Piotr.- Jeżeli oni zginą, to będzie twoja wina. Mogliśmy zasadzić się na wojsko przy rzece, gdybym tylko wiedział. Ale powiadomiłaś mnie o tym dopiero gdy rozpoczynamy bitwę.- zaśmiał się sucho. 

Przez chwilę uwierzyłam. Uwierzyłam, że to co się tutaj wydarzy to będzie tylko moją winą, ale szybko zrozumiałam o co chodzi. Piotr się bał i próbował winę zrzucić na mnie. Ale głównym błędem było to, że nikt nie wyruszył na zwiady. On nie wydał takiego rozkazu, więc nie może zrzucić na mnie winy, bo oboje wiemy jaka jest prawda. 

- Na pozycje.- warknął.

- Dobrze, królu Piotrze.- zaakcentowałam dwa ostatnie słowa. Jeżeli chciał tak bardzo wyznaczyć swoją pozycję, to niech mu będzie, ale ja także wyznaczę swoją pozycję.

- Na miejsca!- krzyknęłam do Narnijczyków i nie czekając na reakcje Piotra wróciłam do Kaspiana. 

- Dzisiaj dowiesz się prawdy. Musimy tylko znaleźć mojego starego nauczyciela i podpytać go o Anairę.- wyjaśnił chłopak. To co powiedział wydawało się być takie proste, że aż za proste. 

- Przykro mi Kaspianie, ale wydaje mi się, że na to pytanie odpowiedź zna tylko Aslan.- powiedziałam, lecz brunet nie bardzo przejął się moimi słowami. Był pewny swego, a ja byłam pewna, że się ostro zawiedzie. 

- Za Narnię!- rozległ się krzyk jednego z Minotaurów i rozpoczęło się piekło. Wszyscy ruszyli do przodu na wojsko Miraza. Ja wraz z Kaspianem ruszyliśmy galopem przed siebie. 

Walka była zacięta, nie widziałam wszystkiego co dzieje się dookoła mnie, ale miałam świadomość, że po tak krótkim czasie wielu z naszych było już rannych. Świadomość ta bardziej napędzała mnie do walki, jednak byłam rozdarta pomiędzy, rodziną (z którą kontakty się niszczyły), Kaspianem i Narnijczykami.

Nie wiedziałam przy kim mam walczyć, komu pomóc.

Widziałam Kaspiana, który chęcią mordu rusza do najwyższej wieży. Zrozumiałam, że stało się coś złego. A moje obawy potwierdził starzec wyjeżdżający na jego koniu z pola bitwy. Prawdopodobnie był to jego były nauczyciel.

Mentalna walka została rozstrzygnięta. Ruszyłam za Kaspianem wprost do pokoju jego wuja Miraza.

Trafiłam tam akurat w momencie gdy, żona Miraza celowała w chłopaka z kuszy. Ja automatycznie wyciągnęłam z pochwy sztylet i przyszykowałam do rzutu, celując w kobietę.

- Puka się!- warknął Miraz, jednak po tym jak Kaspian zbliżył swój miecz do jego twarzy, zamilkł.

- Kaspianie, musimy pomóc naszym.- powiedziałam do niego, chociaż dalej obserwowałam kobietę z kuszą. Była odważna. Mimo zagrożenia jakie dla niej stwarzałam nie odłożyła broni. Godne poszanowania.

- Muszę się dowiedzieć... Co zrobiłeś z moim ojcem!?- krzyknął zły. Miraz ukradkiem zerknął na mnie, a w jego oczach zobaczyłam błysk.

- Jak powiem, strzelaj w Kaspiana.- zrozumiałam co miał na myśli. Czytał narnijskie legendy i wiedział do czego jestem zdolna w takiej sytuacji, a chciał się mnie pozbyć. Nie dałam mu jednak satysfakcji i nie zareagowałam na te słowa.

- Co się stało z jego ojcem?- warknęłam.

- Zmarł we śnie.- odpowiedział. Potrzebowałam dosłownie sekundy aby zrozumieć co tak naprawdę się wydarzyło.

- Zabiłeś go gdy spał.- poprawiłam go. Na twarzy jego żony dostrzegłam niedowierzanie. Nie mogła pojąć jak jej mąż był zdolny do zabójstwa brata, jednak po chwili wyparła tę informację. Nie wierzyła mi.

- Dlaczego?- zapytał Kaspian. Odpowiedź była prosta i przewidywalna.

- Dla władzy. Ale jednak Narnia wzbudziła w nim strach. Dlatego studiował legendy i próbuje wybić Narnijczyków. Nie uda ci się to.- powiedziałam i przekierowałam sztylet na Miraza.

- Teraz!- po tym słowie wszystko zadziało się zbyt szybko.

Ja rzuciłam sztylet w żonę Miraza, która w tym samym czasie wypuściła strzałę.

Od Kaspiana dzieliło mnie zaledwie parę kroków, więc przyjęcie na siebie ciosu nie było trudne. Strzała utknęła mi w ramieniu, jednak mój sztylet w tym czasie zatopił się w piersi kobiety, a Miraz uciekł ukazując swoje tchórzostwo.

- Delia! Po co ty to zrobiłaś?! Wracamy. Ktoś musi się zająć tą raną.- powiedział spanikowany Kaspian.

- Nic mi nie jest.- odparłam nadzwyczaj spokojnie. Nie czułam bólu. Buzowała we mnie adrenalina, która działała jak lek na ból. Wiedziałam też, że później, jak emocje znikną, dotrze do mnie wszystko dwa razy mocniej.

Sprawdzone

Przepraszam za spóźnienie, miałam cały dzień zawalony

Strażniczka Nocnego NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz