Rozdział 25

1K 45 9
                                    

Na ogół dni mijały nam tak samo. Burza dalej trwała, ja starałam się dalej pomagać załodze, ale Kaspian bez przerwy mnie pilnował, więc niestety nie mogłam się przydać. W nocy nie mogłam spać, przez narastający pisk w moich snach, który bez przerwy mnie budził.

Zmiany nadeszły tydzień później. I nie były to dobre zmiany. Załoga opadała z sił, a morze zaczęło mącić nam w głowach.

Leżąc w łóżku obok Kaspiana, który spał, poczułam jak się wierci. Definitywnie śnił mu się koszmar. Już chciałam go obudzić, ale usłyszałam ryk. Ryk lwa, automatycznie pomyślałam o Aslanie.

Delikatnie wstałam z łóżka i boso wyszłam na pokład. Załoga była tak zajęta i zmęczona, że nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Ponownie usłyszałam głośny ryk, który dochodził z końca statku. Pół świadoma tego co robię, poszłam tam. Byłam już cała mokra, gdy dotarłam do celu.

- Marniejesz w oczach, Strażniczko.- usłyszałam melodyjny głos lwa, który stał tuż przede mną.

- Aslan?- zapytałam nie wierząc własnym oczom.- Czy to sen?

- To nie sen, ale nie jest też rzeczywistością.- odparł lew.- Co się dzieje?- zapytał.

- Nie sypiam tak dobrze jakbym chciała.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Dlaczego więc nie poprosisz o spokojny sen?- zapytał.- Wystarczyło poprosić, moja droga. Zawsze odpowiadam na prośby.

- Gdybym miała spokojny sen, to nie wiedzielibyśmy, czy płyniemy w dobrą stronę. Zbyt wiele rzeczy zależy od tego, abym mogła prosić o przerwanie moich koszmarów.- wyjaśniłam.

- Chcesz, aby inni byli szczęśliwi, kosztem własnego zdrowi. To dobrze o tobie świadczy. Poznałaś już swoją historię Anairo?- zapytał Aslan.- Otrzymałaś odpowiedzi, których tyle czasu szukałaś?

- Tak, otrzymałam je.- mruknęłam niechętnie.

- Ale nie cieszysz się?- zadał kolejne pytanie.

- Aslanie, co ty tutaj robisz?- zapytałam, unikając odpowiedzi.

- Nie mogę pozwolić, aby jedyna Strażniczka czuła się tak fatalnie. Jestem tu aby ci pomóc. Gdy tylko usłyszysz mój kolejny ryk, zapomnisz o tym spotkaniu. Wrócisz do swojego narzeczonego, a złe sny nie będą już cię nękać...

- Ale, co z naszą wyprawą? Przecież bez tych snów nie będziemy wiedzieć, czy płyniemy w dobrą stronę.- wtrąciłam się.

- Już jutro, w południe dopłyniecie do kolejnej wyspy, a zła pogoda minie jak za sprawą niewyjaśnionych czarów. Musicie odpocząć i nabrać sił. Ta podróż jest męcząca dla was wszystkich, a chociaż próbujesz pomóc swoim ludziom, to sama nie jesteś już w stanie pewnie stać na nogach.- powiedział i bez ostrzeżenia zaryczał.

Przed oczami zatańczyły mi czarne plamki, a dy tylko wzrok wrócił do normy rozejrzałam się dookoła. Tak jak już wspominałam morze mąci nam w głowach. Nawet nie wiem jak się tutaj znalazłam. W każdym razie wróciłam do kajuty mojej i Kaspiana.

Chłopakowi dalej śnił się jakiś koszmar, dlatego usiadłam na łóżku i szturchnęłam go lekko. Ku mojemu zaskoczeniu, zarwał się gwałtownie z łóżka i wyciągnął miecz, celując prosto we mnie. Uniosłam lekko ręce.

- To ja.- mruknęłam. Kaspian potrzebował paru sekund, aby zorientować się w sytuacji.

- Przepraszam.- odparł opuszczając miecz. Dłońmi zakrył twarz, jakby za chwilę miał się rozpłakać. Przytuliłam więc go i lekko pogłaskałam po plecach.

- Nic się nie dzieje, Kas.- powiedziałam łagodnym głosem.- To był tylko sen.

- Ale strasznie realistyczny.- mruknął w odpowiedzi i mocno mnie do siebie przytulił.- Obudziłem cię?- zapytał po chwili, gdy odrobinę się uspokoił.

- Właściwie to nie.- mruknęłam marszcząc brwi.- Byłam na pokładzie.- powiedziałam, jednak widząc minę Kaspiana musiałam szybko dodać.- Nie pomagałam załodze. Sama nie wiem jak się tam znalazłam i co tam robiłam.- wyjaśniłam.

- To jest co najmniej dziwne. Mam przeczucie, że nie tylko nas spotkały tej nocy dziwne rzeczy.- mruknął.

- Chodźmy sprawdzić co u Edmunda i Łucji.- zaproponowałam. Kaspian przytaknął mi i wysunął swój miecz, gdyby był potrzebny. Ja także wyciągnęłam swoje sztylety i razem ruszyliśmy do kajut przyjaciół. W pierwszej kolejności poszliśmy odwiedzić Edmunda, który był bliżej. I jak się okazało, przy jego hamaku stała Łucja.

- Koszmary?- zapytała na wstępie dziewczyna, więc uśmiechnęłam się szorstko.

- Każdej nocy od dwóch tygodni.- burknęłam.- Ale tak, Kaspian miał koszmar.- wyjaśniłam, na co narzeczony spojrzał na mnie ze złością.- Oj już nie udawaj nieustraszonego króla, bo nim nie jesteś.- mruknęłam. Lekkie skrzywienie, które pojawiło się na twarzy Kaspiana nie umknęło mojej uwadze, a to dało mi sporo do myślenia. Czyżby mniej więcej o tym był jego sen?

- Ktoś definitywnie próbuje namącić nam w głowach.- podsumował Edmund.

- Jeżeli to was pocieszy, to mogę wam powiedzieć, że już wkrótce zejdziemy na stały ląd.- powiedziałam z lekkim uśmiechem.

- Skąd to wiesz?- zapytała Łucja.

- Mam przeczucie.- odparłam.

I faktycznie, zaledwie wstało słońce, cała nasza ekipa wyszła na pokład, a sekundę później rozległ się krzyk z bocianiego gniazda.

- Widać ląd!

Dodatkowo pogoda w końcu nam dopisała i burza zniknęła jak za sprawą czarów.

- Ja śnię.- mruknęłam rozglądając się dookoła. Cała załoga jakby dostała świeżego zastrzyku energii. Pokład tętnił życiem i wszyscy z chęcią pracowali. Nawet osoby z nocnej zmiany, które aktualnie powinny zbierać się pod pokład, aby odpocząć.

- Naszykować dwie szalupy!- krzyknął Kaspian i zaczął pomagać reszcie. Też chciałam się jakoś przysłużyć, ale jak zaczęłam pomagać, to od razu Kas zwrócił mi uwagę, abym przestała. Jakieś pół godziny później część załogi została podzielona na dwie łodzie i ruszyliśmy w kierunku kolejnej przygody.

Ryczypisk był w łodzi z Eustachym, Edmundem i Łucją. Oczywiście wraz z nimi był jeden Minotaur i paru mężczyzn, którzy wiosłowali.

Ze mną i Kaspianem płynął Drinian, ojciec Geil, dwóch satyrów i także paru mężczyzn, którzy wiosłowali.

- Wątpię, że Lordowie się tu zatrzymali. Nie widać żywej duszy.- powiedział Ryczypisk, na co spojrzałam na niego rozbawionym wzrokiem.

- Może są niewidzialni?- podsunęłam.- Nigdy nie lekceważ wroga.

- A gdzie widzisz wroga?- zapytał Edmund ze śmiechem.- Popadasz w paranoję.

- Ta wyspa to nasz wróg. Nie wiemy co nas tam czeka.- wyjaśniłam.- Ale dobrze, że tak wam humory dopisują. Umrzecie z uśmiechem na ustach.- dodałam, aby ich trochę nastraszyć. Efekt był odwrotny. Wszyscy wybuchli śmiechem, w tym i ja.

- Mimo wszystko poszukajcie wody i żywności, my we czwórkę sprawdzimy wyspę...

- Chyba w piątkę.- wtrącił się Eustachy. Wszyscy spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem. Każdy dobrze pamiętał jak skończyła się jego przygoda na pierwszej wyspie.- Nie przydzielajcie mnie znowu do tego szczura.- jęknął.

- Słyszałem to!- krzyknął Ryczypisk.

- Gumowe ucho.- burknął pod nosem chłopak.

- To też słyszałem!- krzyknął Ryczypisk, na co załoga wybuchła śmiechem.

- Ćwiczyłem, potrafię się obronić.- dodał Eustachy, ignorując mysz.

- Niestety, nie mogłam cię przetestować, a dopóki nie mam pewności, że dasz sobie radę, to nawet nie myśl o zwiedzaniu wyspy.- powiedziałam.

Sprawdzone

Jeżeli ktoś tak jak ja idzie dopiero od poniedziałku do szkoły. To łączymy się w bólu. Powodzenia!

Strażniczka Nocnego NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz