Rozdział 6

2.1K 54 0
                                    

Kaspian zaprowadził nas na dużą polanę, gdzie po drugiej stronie wybudowana była jaskinia. Dopiero gdy weszliśmy do środka zrozumiałam, że skądś to miejsce znam, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć skąd. Dopiero Łucja zadała pytanie, które męczyło nas wszystkich od początku.

- Gdzie my właściwie jesteśmy?- zapytała dziewczyna. Kaspian spojrzał na nią zdziwiony.

- Nie poznajesz?- zapytał.

- Wiesz, za naszych czasów Narnia wyglądała troszkę inaczej.- powiedziałam wymijając go i idąc pierwszym lepszy korytarzem. Gdy doszłam na miejsce zrozumiałam.- To kamienny stół.- powiedziałam zafascynowana. Wspomnienia przelatywały mi przed oczami. 

Tamtej nocy jako jedyna nie spałam. Ćwiczyłam strzelanie z łuku, w ten sposób dostrzegłam Aslana, który włócząc nogami szedł gdzieś. Nie wyglądał on jak zwykle, pełen życia, wiary i nadziei. Był przygnębiony i smutny, dlatego mnie nie zauważył. Gdy do niego podeszłam zwrócił na mnie uwagę. Poprosił bym została w obozowisku, ponieważ następnego dnia miała odbyć się wojna, musiałam być przy przyjaciołach i sprzymierzeńcach do walki. Byłam gotowa na tę wojnę. Razem z Piotrem i Edmundem stanęliśmy ramię w ramię z Białą Czarownicą. Jednak mimo naszego zapału do walki, nieugiętego ducha i wielkich możliwości, przegrywaliśmy. Los nas odmienił się, dopiero gdy powrócił Aslan, który wraz z Zuzanną i Łucją pojawił się pod koniec i nas uratowali. Później dziewczyny opowiedziały nam co wydarzyło się w lesie.

- Brawo.- powiedział Kaspian. -Dużo się o nim uczyłem.

- Telmarowie uczyli cię o Narnii i jej historii?- zdziwiła się Zuza.

- Mój nauczyciel robił to potajemnie przed moim wujem. Miraz jednak nie docenia waszej siły, dlatego myśli, że jest w stanie was pokonać.- powiedział, czemu zawtórowały okrzyki bojowe.

- Dlatego zwyciężymy. Tak jak zwyciężyliśmy z Białą Czarownicą.- powiedziałam do moich kompanów.

- Chyba zapominacie kto naprawdę ją pokonał.- wtrąciła się Łucja.

- Ale Aslana z nami nie ma.- zauważył sucho Piotrek.- Odpocznijmy trochę, a pod wieczór zwołajmy naradę. Musimy opracować plan działania.- oznajmił.

Mój plan na odpoczynek był stosunkowo prosty, chciałam pójść potrenować. Władanie mieczem, sztyletami, łucznictwo, wszystko co tylko mogłam. To była moja pasja i sposób na odpoczynek. Chciałam znaleźć też jakiegoś konia, bez konia nie ma zabawy. 

- Masz odpocząć, a nie rzucić się w wir walki z Narnijczykami.- powiedziała Zuzanna mijając mnie, na co fuknęłam lekko. Jak ona potrafiła przejrzeć moje myśli? Czy byłam aż tak bardzo przewidywalna?

Gdy rodzeństwo poszło trochę pozwiedzać, podszedł do mnie Kaspian z łobuzerskim uśmiechem.

- A co powiesz na walkę z Telmarem?- zapyta.

- Skoro nie Narnijczyk, to chyba mogę.- zaśmiałam się i ruszyłam z Kaspianem w stronę wyjścia. 

Ponownie znaleźliśmy się na polanie. Z pochwy wyciągnęłam mój ulubiony sztylet i ustawiłam się na przeciw chłopaka, który trzymał miecz. Poczułam się jak tam w lesie, gdy z nim walczyłam. Jednak teraz było trochę inaczej. Teraz wiedziałam z kim walczę i jakie rany mogę mu zadać, tak aby odwdzięczyć się za te, które on zadał mnie.

Rozpoczął pierwszym ciosem w brzuch.

- Dlaczego korzystasz ze sztyletu, gdy masz miecz?- zapytał odbijając mój lekki atak na jego ramię.

- Ponieważ jest to trudniejsze do opanowania i w ten sposób mogę walczyć z przeciwnikiem jak równy z równym.- zaśmiałam się widząc minę chłopaka. Chyba zrozumiał, że go po części obraziłam. Zadał mi ostry cios w nogi, który zgrabnie ominęłam i podeszłam o krok bliżej do niego, teraz miał mniej możliwości na ruch mieczem.- A gdy wystarczająco zbliżę się do przeciwnika, on nie ma jak wybrnąć z sytuacji i wystarczy...- ukułam go lekko moją bronią w klatkę piersiową. 

Okazało się, że ta walka trwała dłużej niż przypuszczałam, ponieważ na niebie zaczęło się już trochę ściemniać, a wokół nas pojawiło si paru gapiów, między innymi rycerz mysz, zwany Ryczypiskiem.

- Musisz się ze mną kiedyś wybrać na przejażdżkę konną z małym treningiem łucznictwa.- zaproponowałam.

- Okej, pod warunkiem, że pojedziemy w miejsce wybrane przeze mnie.- powiedział z uśmiechem. 

- Zgoda, a teraz chodźmy na tą nieszczęsną naradę, bo inaczej Piotrek nas zabije.- powiedziałam z uśmiechem i razem z Kaspianem poszliśmy wprost do grobowca, pozostawiając tłum gapiów za sobą. Gdy byliśmy na miejscu razem usiedliśmy na podłodze i czekaliśmy na resztę.

- Nie jesteś z nimi spokrewniona, prawda?- zapytał nagle chłopak. Nie spodziewałam się tego pytania, dlatego lekko się zmieszałam. Przypomniałam sobie ten feralny dzień gdy wychodząc z szafy znalazł nas profesor a mi wręczył list, w którym było napisane, że moi rodzice polegli podczas wojny.

- Jestem ich siostrą, ale to dłuższa historia. Tam skąd pochodzę też jest wojna i moi rodzice umarli biorąc w niej udział. Pani Pevensie adoptowała mnie, czyli teoretycznie jestem siostrą czwórki władców, ale wcale się tak nie czuję.- wyznałam szczerze. Miałam dziwne wrażenie, że jemu mogę powiedzieć o wszystkim, mimo naszego pierwszego spotkania, gdzie Kaspian próbował mnie zabić. Wydawał się być godny zaufania i na dodatek był strasznie przystojny, co działało na jego korzyść.

- Przykro mi. Ja także straciłem rodziców.- wyznał.- Wychował mnie wuj, ale w noc gdy jego żona urodziła mu syna wysłał strażników aby mnie zabili, wtedy uciekłem wprost do puszczy.

- Nie masz łatwego życia.- powiedziałam szczerze.

- Teraz szukam odpowiedzi na pytanie co się stało z moim ojcem. Nie wierzę, że umarł śpiąc, tak jak powiedział mi Miraz. Aktualnie nie wierzę w każde słowo jakie mi przekazał.- warknął. Sama myśl o Mirazie powodowała u niego złość, nie dziwiłam się. Kaspian był o rok starszy ode mnie a już musiał żyć na własną rękę.

- Właściwie to ja też poszukuję odpowiedzi na pytanie.- Kaspian spojrzał na mnie uważnie, czekając aż dokończę.- Muszę się dowiedzieć o co chodzi z Anairą, kim ona jest i dlaczego tak nazwał mnie kiedyś Aslan.- powiedziałam hardo. 

- Anaira?- usłyszałam męski głos za sobą. Stał tam Piotr razem z całym rodzeństwem.- Dlaczego nigdy nam o tym nie powiedziałaś?- zapytał zły. Faktycznie nigdy im o tym nie mówiłam. Nie chciałam ich martwić i miałam plany odnośnie naszej następnej wizyty w Narnii, która właśnie nadeszła. Szkoda tylko, że byliśmy na skraju wojny i byłam potrzebna tutaj.- Warto wiedzieć, że masz z czymś problem... Szkoda tylko, że dowiadujemy się po roku od jego powstania.- powiedział Piotr.

- Pomogę ci.- zaproponował Kaspian na co lekko się uśmiechnęłam. Przyjmę jego pomoc gdy wojna dobiegnie końca. On pomoże mi, a ja jemu. To sprawiedliwy układ.

Sprawdzone

Strażniczka Nocnego NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz