Rozdział 22

1.2K 44 3
                                    


I tak oto gdy zaczęło się ściemniać zeszliśmy na ląd. Edmund za pomocą latarki oświetlał nam plażę, aby każdy mógł spokojnie położyć się spać, bez obaw, że za chwilę pod plecami nadzieje się na kamyka, lub co gorsza, na kraba.

Kaspian zadeklarował się do objęcia pierwszej wachty, więc Edmund przekazał mu latarkę i sam poszedł spać. Usiadłam obok narzeczonego i oparłam się o chłodny kamień.

- Mogę objąć drugą wachtę.- zaproponowałam. I tak nie planowałam spać tej nocy. Na kilometr można było wyczuć, że z tą wyspą coś jest nie tak.

- Zgoda, ale teraz idź już spać. Musisz być w pełni sił.- powiedział i mieczem zaczął bazgrać w piachu.

- Właściwie to chciałam dotrzymać ci towarzystwa.- mruknęłam i położyłam głowę na jego ramieniu.

- Obudzę cię.- zaproponował i objął mnie ramieniem.

- Nie jestem zmęczona.- zaprzeczyłam.

- Nie okłamuj mnie. Nie lubię tego. Dbam o twoje zdrowie. Od paru dni ciężko harujesz na pokładzie. W końcu możesz odpocząć.- wyjaśnił z troską w głosie. Teoretycznie miał rację. Byłam zmęczona, a rola, którą pełniłam na pokładzie nie pozwalała mi na zbyt wiele odpoczynku. Jedyne z czym się nie zgadzałam, to fakt, że teraz mogłabym odpocząć.

- Dobranoc.- mruknęłam i głowę położyłam na jego nogach. Poczułam jak dłonie zatapia w moich włosach i zaczyna się nimi delikatnie bawić. Bardzo przyjemne uczucie, jednak nie mogłam sobie pozwolić na zamknięcie oczu. Nie mogłam zasnąć. Dwie godziny wytrwałam, a później Kaspian zbudził Ryczypiska, aby on zajął drugą wachtę. Spodziewałam się tego.

Dlatego też gdy tylko Kaspian zasnął, ja sama usiadłam i tak jak wcześniej oparłam się o kamień. Ryczypisk coś nucił pod nosem, ale go nie słuchałam. Wpatrywałam się w gwiazdy z lekkim uśmiechem na twarzy. Już dawno przyswoiłam sobie, że każda jedna gwiazda na nocnym niebie, to jeden Narnijczyk, który żyje i potrzebuje mojej ochrony. Gdy gwiazda gasła, jedno niewinne życie odchodziło, a jego miejsce zastępowało nowe życie.

Z lekkim opóźnieniem zorientowałam się, że Ryczypisk nic już nie nuci. Wychyliłam się lekko zza kamienia, aby na niego zerknąć. Spał. Tak bystry, odważny i poświęcony sprawie żołnierz, spał na swojej wachcie! Sama nie wiem dlaczego, ale odrobinę mnie to rozbawiło. Kolejne godziny mijały w spokoju. Sen nieubłaganie chciał porwać mnie w swoje objęcia, ale nie poddawałam się.

- Słyszę chyba prosiaka.- usłyszałam jakiś ochrypły szept. Faktycznie, ktoś z załogi strasznie chrapał.

- Jest też z nimi kobieta.- rozległ się drugi szept i dopiero teraz zrozumiałam, że moje zmęczenie opóźniło mój refleks.- I umie czytać.- dodał. Ewidentnie chodziło o Łucję, która zasnęła podczas czytania lektury w słabym świetle.

Nie mogłam zdradzić swojego położenia, ponieważ nie wiedziałam ilu jest napastników. Musiałam też się dowiedzieć czego chcą, nim zacznę interweniować.

- Bierzemy ją.- powiedział i usłyszałam jedynie szamotaninę. Musieli zatkać Łucji usta, dlatego nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. Gdy usłyszałam oddalające się kroki, poderwałam się z ziemi i ruszyłam za odgłosem szeleszczących gałęzi.

Co dziwne, jedyne co po jakimś czasie zobaczyłam to Łucję unoszącą się w powietrzu.

- Szlag by to.- warknęłam pod nosem. Napastnicy musieli być niewidzialni. Gdyby działo się to w Anglii, zapewne nie uwierzyłabym, ale to Narnia. Tutaj zdarzyć się może wszystko. Niebo zaczęło się odrobinę rozjaśniać, gdy dziewczyna została rzucona na trawę.

Strażniczka Nocnego NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz