Gdy tylko skończyliśmy rozmawiać, Kaspian zabrał Edmunda, aby urządzić mały pokaz walki załodze. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie poszła oglądać ich wyczynów. Trzeba przyznać czarnowłosy dobrze sobie radził. Jednak Kaspian był lepszy, trenował codziennie ze mną, więc to raczej logiczne, zważywszy też na to, że Edmunda przez długi czas nie było w Narnii.
- Nie ma tragedii.- podsumowałam z lekkim uśmiechem, gdy na pokładzie rozległy się oklaski.
- Opinia Strażniczki? Uznam to za komplement.- zaśmiał się Edmund.
- Bo to był komplement. Do pięt mi nie dorastasz, ale trochę poćwiczysz, to może nie będę się bała, że ktoś cię zabije.- odparłam ze śmiechem puszczając mu oczko. Wzięłam po szklance wody i podałam Kaspianowi i Edmundowi.
- Dzięki. Zajmiesz się nimi? Ja muszę pomóc przy zapasach.- zapytał mój narzeczony.
- Oczywiście. Później się zobaczymy.- mruknęłam całując go w policzek. Po chwili Kaspian zniknął pod pokładem, a dosłownie trzy minuty później z tego samego miejsca wyszedł kuzyn Edmunda i Łucji, przerywając nam w rozmowie.
- A ci swoje, jak zwykle gadają bzdury.- warknął, na co uniosłam wysoko brwi.
- Nie przejmuj się nim.- szepnęła Łucja.- Czujesz się trochę lepiej?- zapytała chłopaka.
- Tak, ale to nie wasza zasługa. Całe szczęście, że mam stalowe nerwy.- odparł.
- To wspaniale! Mam nadzieję, że następnym razem nie padniesz z wrażenia jak zobaczysz jednego z naszych przyjaciół.- odparłam ze śmiechem. Co za człowiek, już wiem, że go nie polubię. Jest strasznie irytujący. Chyba przybył tutaj, aby zastąpić mi Piotra.
- A ty właściwie kim jesteś?- zapytał z kpiną w głosie.
- To królowa Narnii, jak będzie chciała to obetnie ci głowę. Nie jest zbyt miła.- odpowiedział mu Edmund. Widziałam to przerażenie w oczach nowego towarzysza. Muszę przyznać, poczułam satysfakcję.
- Co najwyżej narzeczona króla.- westchnęłam kręcąc głową.- I nie strasz go mną. Ja nie ty, o Wielki Królu Edmundzie.- za ironizowałam i ukłoniłam się przed nim teatralnie.- Jestem Strażniczką, taka moja rola, ale mów mi Anaira. Takiego imienia używam w Narnii, w Anglii byłam Delią.
- A gdzie twój ulubiony przydomek?- zaśmiała się Łucja.
- Strażniczka Nocnego Nieba.- dodał ze śmiechem Edmund.
- Śmiejcie się, śmiejcie, ale dla mnie to wielkie wyróżnienie, zwłaszcza, że wiem co ono oznacza.- pokazałam im język.
Nocne Niebo od wieków usłane jest gwiazdami, które dla zwykłych osób są jedynie białymi plamkami. Ewentualnie dziurami w pojemniku, w którym jesteśmy zamknięci. Kto co woli. Dla mnie gwiazdy mają inne znaczenie. Każda jedna gwiazda, czy mała, czy duża, to jeden Narnijczyk, którego muszę chronić. Gdy ginie mieszkaniec Narnii, jego gwiazda gaśnie, zaś gdy rodzi się nowy, na niebie zapala się nowe światełko.
- A więc jesteś z Anglii?- zapytał chłopak ze zmarszczonymi brwiami.
- Co więcej, jestem przyszywaną siostrą tych tutaj. Gdy moi rodzice zginęli na wojnie, ich mama mnie przygarnęła.- wyjaśniłam.
- Wstało nasze słoneczko. Pokochałeś już morze?- usłyszałam głos nad głową. Był to Ryczypisk, waleczna mysz, którą bardzo polubiłam podczas naszej podróży na morzu. Miał poczucie humoru, był zabawny, potrafił walczyć i przyjemnie się z nim rozmawiało.
- Zawsze je kochałem. To zrozumiałe, że byłem zaskoczony. Matka mówi, że jestem wybitnie wrażliwy, jak to jednostki wybitne.- odparł, a Edmund, który właśnie pił wodę zakrztusił się ze śmiechu. Poklepałam go lekko po plecach.
- Po co chcesz uczyć się walczyć, skoro nawet woda robi za twojego wroga?- zapytałam, na co zaczął kaszleć i śmiać się jednocześnie.
- A w każdym razie wybitnie irytujące.- dodał Ryczypisk, na co zachichotałam.
- Wypraszam sobie! Jak tylko dotrzemy do jakiejś cywilizacji pójdę do brytyjskiego konsula i aresztują was za porwanie!- krzyknął i już chciał odejść, ale wpadł na Kaspiana, który przyglądał mu się z politowaniem.
- Porwanie powiadasz? Dziwne, uratowaliśmy ci przecież życie.- powiedział z kpiącym uśmiechem.
- Pomijając fakt, że raczej nie spotkasz tutaj brytyjskiego konsula. Jak coś ci się nie podoba, to zgłoś się do króla.- zaśmiałam się widząc nietęgą minę chłopaka.
- Trzymacie mnie tu wbrew woli!- krzyknął, a Ryczypisk w tym czasie wdrapał się na moje ramię i zaśmiał się z jego słów.
- Ależ skąd.- zaprzeczył Kaspian.
- Możesz odejść, o ile lubisz pływać.- dodałam.
- Na dodatek w niehigienicznych warunkach! Tam jest istne zoo na dole!- krzyknął. Ale żeby tak obrażać ludzi, którzy go uratowali i wytrzymują z nim bez żadnych skarg, czy protestów? Zero wychowania.
- Eustachy przestań.- jęknęła Łucja, chowając twarz w dłoniach.
- Niszczysz naszą reputację.- dodał załamany Edmund.
- Ona i tak nie istniała.- powiedziałam, nie mogąc się powstrzymać.
Naszą małą sprzeczkę przerwał krzyk dochodzący z bocianiego gniazda.
- Widać ląd!- te dwa słowa spowodowały, że zapanowała jeszcze większa wrzawa niż do tej pory. Kaspian pobiegł do kapitana, aby mu pomóc, załoga zaczęła chaotycznie biegać po pokładzie, aby zacząć wykonywać swoje zadania.
- Płyniemy poszukać twojego konsula.- powiedziałam i z Ryczypiskiem wspięłam się na najbliższe sztagi, aby wejść wyżej i zobaczyć gdzie dokładnie płyniemy. W oczy jako pierwsza rzuciła mi się wysoka wieża z dzwonem.
- Szykuje się wspaniała przygoda.- powiedział Ryczypiska, a w jego głosie wręcz namacalna była ekscytacja.
- Miejmy nadzieję, że nasza księżniczka zostanie na pokładzie i nie utrudni nam życia.- mruknęłam, chociaż sama byłam strasznie podekscytowana. Dawno nie miałam okazji chodzić po stałym lądzie. Przywykłam już do kołyszącego się podłoża, chociaż musiałam przyznać, tęskniłam za pewnym gruntem.
- Byłoby zabawnie, gdyby poszedł. Mielibyśmy przynętę, w razie potrzeby.
Sprawdzone
Z powodu problemów z powiadomieniami o rozdziałach informuję też na instagramie (Smugaizzy). Przepraszam za 'małe' opóźnienie
CZYTASZ
Strażniczka Nocnego Nieba
FanfictionDwie królowe, dwóch królów i strażniczka? Rodzeństwo Pevensie wraz z Delią wracają do Narnii. Nikt nie podejrzewał co tam się stanie. Delia wyrusza na poszukiwanie odpowiedzi na pytania, które od roku nie pozwalają jej spać. Okazuje się, że nie ty...