Wstałam rano z myślą że dzisiaj mogę wszytko. Nie wiem dlaczego ale czułam się cudownie.
Wstałam ubrałam na siebie jeansy i do tego pudrowo różowy sweterek. Lekko się pomalowałam i zeszłam na dół na śniadanie. Tam czekał już mój wujek który robił sobie jajecznicę. Stwierdziłam że nie będę mu przeszkadzała koło kuchenki dlatego postanowiłam sobie zrobić najprostsze kanapki z pomidorem i ogórkiem.
Po zjedzeniu tego posiłku pobiegłam do łazienki umyć zęby i stwierdziłam że zadzwonię do Lucka czy może miałby dzisiaj czas się gdzieś spotkać.
Na szczęście miał dzisiaj dużo czasu więc umówiliśmy się na 12 w kawiarni niedaleko parku.
Postanowiłam że do tego czasu pooglądam sobie parę odcinków "Kochanych kłopotów".
Kiedy była już 11:30 wstałam z łóżka zeszłam na dół jeszcze raz spojrzałam w lustro i wyszłam z domu. Droga nie trwałaby tak długo gdyby nie fakt że skręciłam w złą uliczkę i się zgubiłam.
Kiedy w końcu dotarłam byłam spóźniona o pięć minut. Luck siedział przy jednym ze stolików co jakiś czas upijając łyk wody którą zamówił sobie pod moją nieobecność.
Podeszłam do niego lekko zdyszana i przeprosiłam za spóźnienie. Nie lubiłam tego że niezależnie od tego o której bym wyszła zawsze się spóźniam. Usiadłam naprzeciwko.
Nasza rozmowa coraz bardziej się rozkręcała kiedy przyszła kelnerka i przerwała ją pytaniem "co podać" obydwoje zamówiliśmy latte z podwójną porcją bitej śmietany oraz placek truskawkowy.
Coraz bardziej zadziwiało mnie to ile mamy wspólnego.
Czekając na zamówienie zdążyłam dowiedzieć się że Luck nie ma rodzeństwa jego rodzice są po rozwodzie i aktualnie mieszka z matką.
Kiedy skończyliśmy jeść postanowiliśmy pójść przejść się po parku. O tej porze ponoć nie ma tam tłumów, jest cicho i spokojnie. Dlatego zgodziłam się bez wahania.
Kiedy byliśmy już w parku postanowiliśmy iść do pobliskiej budki z lodami. Luck zaproponował żebym znalazła jakieś ustronne miejsce gdzie w spokoju moglibyśmy zjeść lody a on pujdize je kupić. Postanowiłam więc tak właśnie zrobić.
Szukając ustronnego miejsca zauważyłam lekko wydeptaną ścieżkę w głąb drzew, jak to ja postanowiłam właśnie tam się udać gdyż zważając na to iż nie jest to ścieżka zbytnio wydeptana będzie to wręcz idealne miejsce na spędzenie spokojnego popołudnia.
Szłam prosto przed siebie wzdłuż dróżki kiedy nagle wyskoczył na mnie średnich rozmiarów pies. Nie wydawał się być wrogo nastawiony wręcz przeciwnie wyglądał jakby chciał się bawić. Ale co robił tutaj sam. Spojrzałam przed siebie szukając jakichś śladów po właścicielu.
I wtedy go zobaczyłam. Bez tłumów zagorzale chcących dostać jego autograf fanów. Stał sam patrząc na mnie z ewidentnym szokiem na twarzy obawiając się że zaraz zacznę krzyczeć jego imię i jedno z nielicznych miejsc w których mógł być sam zostanie odkryte. A właściwie już zostało.
-Hej, proszę tylko nie krzycz dam ci autograf albo co tam chcesz tylko nie krzycz-
Powiedział przez co popatrzyłam na niego jak na skończonego kretyna. Ma tupet.
-Naprawdę uważasz że jestem jedną z tych dziewczyn co kiedy zobaczą słynnego Toma Hollanda krzyczą jego imię w niebo głosy i rzucają się na kolana aby dostać jego autograf?-
Zaśmiałam się sfrustrowana jego wypowiedzią.
-Przepraszam sądziłem że jesteś jedną z moich fanek. Nie chciałem cię urazić-
CZYTASZ
Tom Holland
RomanceJestem Zosia Skot, od kąd pamiętam zawsze marzyłam o zostaniu znaną aktorką lecz nigdy nie sądziłam że spełni się to tak szybko. Oto moja pozornie skromna ale fascynująca historia.