| XIX |

1.5K 85 33
                                    

Przez fakt iż śmierć jednej z uczennic wyszła na jaw Riddle musiał zareagować szybko pieczętując komnatę jednocześnie usypiając bazyliszka, a następnie wyrabiając we wszystko Hagrida. Oczywiście ja dowiedziałam się wszystkiego po fakcie, jak zwykle to wcale mnie nie zdziwiło. Zaskakujące było dla mnie jednak zachowanie Riddle'a, który z braku alternatyw zaszył się ze mną w dormitorium chłopaków chodząc po pokoju w te i we wte.

- Mimo, że wrobiłem tego olbrzyma to Dippet nie pozwala mi zostać w Hogwarcie na czas wakacji - powiedział zirytowany krążąc nadal po pokoju. Ja natomiast leżałam na łóżku Toma, którego właściciel nawet tego nie skomentował.

- Wydawało mi się, że zawsze masz plan B? - zapytałam nieco złośliwie na co Ślizgon zaśmiał się sucho stając przy nogach łóżka opierając ręce o dwie kolumny przy łóżku.

- Oczywiście, że mam, ale może Ci się nie spodobać - odparł wpatrując się we mnie intensywnie, a ja już wiedziałam, że pożałuję tego iż się na to zgodzę.

- Więc?

- Pojedziemy do posiadłości moich przodków. Dokładnie do miejscowości Little Hangleton - powiedział, a ja uniósłam lekko brwi. Tom nie opowiadał wiele o swoich przodkach poza tym, że byli potomkami Slytherina. Dziwił ją fakt, że zabiera ją ze sobą do tak ważnego dla niego miejsca.

- Dobrze - odparłam bez wahania krzyżując ręce po głową mimo tego, że pod nią znajdowała się również poduszka.

- Żadnych pytań? - zapytał dość ironicznie skupiając na mnie swój przebiegły wzrok.

- I tak nic mi nie powiesz. Dowiem się zapewne na miejscu - powiedziałam. Przez ten rok nie ukrywam, że byłam w stanie nie to co poznać Riddle'a, ale konkretniej jego zachowania lub skłonności. Nie byłam do końca pewna czy byłabym w stanie kiedykolwiek stwierdzić iż znam Toma

- Musimy omówić jeszcze kwestię naszego spotkania - odparł patrząc prosto na mnie. Podniosłam lekko zdziwiona brwi i popatrzyłam na chłopaka.

- Nie zostaniesz ze mną w Londynie?

- Spotkamy się następnego dnia. Twoim zadaniem będzie zdobycie dla mnie mugolskich ubrań. Najlepiej nie rzucających się w oczy - mówił ze spokojem Riddle, a mi po głowie krążyła jednak myśl co zrobię jeśli chłopakowi nie uda się uciec. Po chwili starałam się odpędzić od siebie te natrętne scenariusze. Jeżeli przestanę wierzyć w plany Riddle'a to nie wiem co mi pozostanie.

- Dobrze - stwierdziłam przekręcając się na bok przeciągając się na łóżku chłopaka.

- Śpisz na podłodze, że tak ci się spodobało? - zapytał lekko żartobliwym tonem, ale jego wypowiedź nadal ociekała ironią.

- Od dawna się nie wysypiam, a ty masz dziwnie wygodny materac. Podmieniłeś go? - zapytałam unosząc lekko głowę aby ujrzeć reakcje bruneta, który pokręcił głową stojąc nadal w tym samym miejscu. - Skoro tak to widzę tu jeden z przykładów niesprawiedliwości - zażartowałam zamykając lekko oczy.

Już od miesiąca nie miałam jednej spokojnej nocy, w której nie budziłabym się zalana potem lub mając paraliż senny. To bylo bardzo uciążliwe i miałam nadzieję, że ten fakt zmieni się w wakacje.

Zamknęłam oczy tylko na chwilę, a gdy otworzyłam było zdecydowanie ciemniej niż przedtem. Gdy podniosłam głowę zauważyłam, że Riddle siedzi obok mnie na krześle czytając jak zwykle grubą książkę.

- Dwie godziny - powiedział nie patrząc na mnie ani przez chwilę. - Spałaś dwie godziny - odparł zamykając księgę i kładąc ją na stolik nocny obok.

- Przepraszam - te słowa opuściły moje usta mimo faktu, że nie czułam najmniejszego żalu, że zasnęłam. Czułam się rześka i pełna energii. Usiadłam na łóżku przeciągając się lekko. - Masz jakieś plany na dzisiaj?

- Jesteś wolna do wakacji - powiedział nie schodząc z krzesła. Jego wzrok momentalnie zmienił się z tego, który myślałam, że tak dobrze znam na dużo ciemniejszy i mroczniejszy. Przez chwilę miałam wrażenie, że zacznie na mnie krzyczeć, ale po chwili chłopak pochylił się do przodu i zaczął kaszleć krwią.

- Tom, co się dzieje? - zapytałam automatycznie przesuwając się w stronę chłopaka.

- Nic - powiedział chcąc się wyprostować, ale momentalnie zgiął się wpół i zaczął kaszleć kolejną porcją krwi. Jego skóra zrobiła się bardziej bladą niż zwykle, a na czole pojawiły się kropelki potu.

- Musimy iść do skrzydła szpitalnego - powiedziałam wstając, ale Ślizgon pokręcił od razu głową.

- Nigdzie nie idę - powiedział twardo ledwo nabierając powietrza.

- Oczekujesz, że sama będę wiedziała co zrobić w takiej sytuacji? - zapytałam zdenerwowanym głosem. Nie przez zachowanie chłopaka, ale przez to, że po raz pierwszy wydał mi się ludzki. To mnie jednocześnie zdziwiło jak i przeraziło. - Nie mogę cię uśpić, bo jeśli to krwotok wewnętrzny to nic nie zmieni, a potrzebuje cie tu przytomnego - powiedziałam przebierając z nogi na nogę. - Może to trucizna? Wypij to - powiedziałam wyjmując z kieszeni szaty małą buteleczkę i podając ją Ślizgonowi.

- Co to? - zapytał zachrypniętym głosem nie unosząc wzroku.

- Antidotum na najprostsze trucizny. Noszę odkąd - Nie dokończyłam zdania jeszcze raz proponując Riddlowi napój, który ten wypił szybko i odłożył szkło na bok. Odchylil głowę do tyłu z zamkniętymi oczami.

- Wiem, że to trudne, ale pochyl się do przodu - przykucnelam przy Tomie, który za wszelką cenę unikał kontaktu wzrokowego.

- Jest lepiej - powiedział słabym głosem, a ja w myślach powtarzałam sobie aby Riddle i w tej kwestii mnie nie okłamywal.

- Połóż się - odparłam. Chłopak wykonał moją prośbę bez wahania. Widocznie takie zjawisko będzie miało miejsce jedynie w chwili zagrożenia jego życia. - Mogę zmierzyć temperature? - zapytałam siadając na krześle zajmowanym jeszcze chwilę temu przez Riddle'a.

Nie chciałam dotykać chłopaka bez zgody. Widziałam jak na to reaguje i nie miałam zamiaru na siłę zwalczać jego demonów z przeszłości.

Ślizgon skinął lekko głową z zamkniętymi oczami. Przyłożyłam wierzch dłoni do jego czoła i z uciechą przyznałam, że podwyższa się jego temperatura.

- Ciało pozbywa się trucizny - przyznałam nie potrafiąc ukryć zadowolenia w moim głosie. - Mogę już wyjść jeśli chcesz - zaproponowałam i nie otrzymałam odpowiedzi zwrotnej. Doszłam do wniosku, że chłopak zasnął więc wstałam z krzesła idąc w stronę wyjścia.

- Nikomu ani słowa - usłyszałam jego słaby głos. - O tym co tu zaszło.

- O to nie musisz się martwić, Tom - odparłam z dłonią już na kłamcę.

- Jeżeli tak bardzo chcesz to możesz zostać - przyznał Riddle nie mówiąc już ani słowa. Wiedziałam ile go kosztowały te słowa więc uśmiechnelam się pod nosem i odwróciłam w stronę chłopaka.

Po drugiej stronie | Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz