| XLIX |

1K 63 7
                                    

- Mogłabyś się chociaż postarać i nie używać swoich intensywnych i charakterystycznych perfum - Riddle patrzył na mnie z góry pogardliwym wzrokiem. Zupełnie zignorował Averego, który jęknal z bólu i podniósł się otrzepując swoją koszulę.

- Użyłam ich rano, to niemal niemożliwe, że tak długo się utrzymują - odparłam krzyżując ręce na piersiach.

-  Naprawdę będziecie teraz się kłócić o perfumy Darcy? Nawet ja ich nie czułem stojąc obok niej - Ślizgon wzruszył ramionami.

- Bądź cicho, Avery - Tom nawet na niego nie spojrzał. - Co tu robiłaś? - tym razem jego złość była skierowana w moją stronę.

Nie odezwałam się zaciskając swoje usta w cienką linię. Riddle nie odpuszczał patrząc na mnie bez słowa, czekając cierpliwie na moją odpowiedź. Nie miałam jednakże nawet najmniejszego zamiaru odzywać się. Czułam napięcie, które rosło wokół nas, ale ani ja ani on nie wyrażaliśmy chęci na odezwanie się.

- Nie chcesz abym powtórzył swoje pytanie - stwierdził patrząc z lekko przymrużonymi oczami na mnie, przez co jego oczy wydawały się jeszcze ciemniejsze. Chociaż nawet bez tego wydawały się lekko przerażające.

- To moja wina - zaczął Avery, ale Riddle nie odwracajac wzroku w jego stronę podniósł dłoń z wyprostowanym wskazującym palcem.

- Chcę aby to Darcy mi odpowiedziała.

W tym momencie było to już jasne, że tylko Merlin mnie ocali.

- Podsłuchiwaliśmy cię - odparłam bez ogródek, bez tego bardzo dobrze wiedział co my tam robiliśmy, a robił to zapewne aby mnie upokorzyć i poznęcać się nade mną.

- Uważasz, że mówię tobie za mało rzeczy? - zapytał, a ja pokręciłam lekko głową. Tom uniósł brwi udając minę zaskoczenia, ale jego surowe i stanowcze spojrzenie rujnowało cały ten obraz. - Czyli jesteś po prostu głupia i uznałaś, że nie ma lepszych zajęć niż obcieranie się o Averego w składziku na miotły - Nie krzyczał. To chyba było w tym najgorsze, chociaż stawiając na szali jego gniew, a jego gniew wyrażony w krzyku nie wiedziałam co bardziej mnie przeraża.

- Nie nazywaj mnie głupią, a poza tym nie ocierałam się o niego.

- A jak inaczej mam cię nazwać? Wykazałaś się brakiem chociaż ksztyny zdrowego rozsądku - Riddle patrzył na mnie i dalej mówił spokojnym głosem chociaż jego oczy tętniły emocjami, które w nim buzowały.

- Jesteś zły bo podsłuchiwałam cię czy dlatego, że wbiłeś sobie do głowy iż przed chwilą doszło do czegoś z Averym? - zapytałam, ale w głębi duszy bardziej stwierdziłam. Ślizgon uniósł brwi i szczerze powiedziawszy nie potrafiłam przewidzieć jego kolejnej reakcji.

- Nie rozśmieszaj mnie. Nie dbam o to z kim się obsciskujesz po kątach - odparł z wrednym uśmieszkiem.

- Tom, mówiłeś, że nie kłamiesz - uniósłam lekko brwi co mam wrażenie, że pobudziło emocje Riddle'a jeszcze bardziej. Staliśmy tam we trójkę, ale Avery stał się mniej ważny już kilka minut temu.

- Jesteś tak bardzo przekonana, że ciebie pożądam - odparł z pogardą, nadal nie ruszając się ze swojego miejsca. Usłyszałam cichy krok w oddali i kątem oka zobaczyłam oddalającego się Averego, Riddle natomiast zdawał się to zignorować, chociaż byłam pewna, że to usłyszał.

- A tak nie jest? - zapytałam podchodząc mały krok w jego stronę, bo i tak stałam dość blisko. - Na samą myśl, że mogłabym dotykać innego mężczyznę zdałeś się wrzeć ze złości - przyciszyłam ton, z racji, że staliśmy może pięć centymetrów od siebie. Miałam zadartą do góry głowę, mimo niewielkiej różnicy wzrostu. - Przyznaj, że chciałbyś być na jego miejscu.

- Ponosi cię twoja fantazja, Darcy - odparł również nieco cichszym głosem niż poprzednio.

- W takim razie odepchnij mnie - powiedziałam kładąc dłoń na jego klatce. Miał założona koszule, a na to sweter bez rękawów. Mimo dwóch warstw ubrań czułam jak jego serce biło tak, jakby za chwili miało wyskoczyć z jego piersi. Zastanawiałam się co podziało się z wiecznie spokojnym Tomem.

Przesuwałam placami po jego klatce czując nad sobą spokojny, ale głęboki oddech.

- Więc? Twoja decyzja? - ponagliłam Ślizgona, który wydawał się być rozdarty. Nie powiedział nic przez chwilę i zapewne w duszy bił się za tą chwilę słabości. Stał tam jednak jak słup zapewne nie chcąc sam przed sobą przyznać co ma ochotę zrobić, ale również nie chcąc odejść.

Uśmiechnęłam się pod nosem i przesunęłam dłoń na bok jego szyi czując pod palcami włosy z tyłu głowy. Stanęłam na palcach i pocałowałam jego żuchwę składając małe pocałunki aż do brody. Na końcu podniosłam wzrok na jego oczy, które były zamknięte. Sama jego klatka piersiowa unosiła się rytmicznie.

Widok jego reakcji potraktowałam jak niemą zgodę i przyłożyłam swoje usta do jego po chwili ruszając najpierw powoli, a następnie pewniej ustami. Poczułam poruszające się usta Toma i jego dłoń przesuwającą się od mojego biodra na talię, a potem na dół pleców dizkei czemu jednym ruchem przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, aż przyciskaliśmy się do siebie ciałami.

- Nie przyznasz tego, prawda? - zapytałam kiedy oderwałam się na chwilę od jego ust. - Że mnie chcesz.

- Muszę to tobie mówić? - zapytał zachrypniętym głosem otwierając lekko powieki, jednak szybko je zamknął przyciągając mnie do siebie w kolejnym pocałunku. Uśmiechnęłam się czując jego ręce wszędzie, na plecach, na brzuch, na talii, aż w końcu znalazły się na biodrach, gdzie przez dłuższy czas pozostały. Riddle podróżował ze swoimi pocałunkami przez moją szyję aż do obojczyka, który wcześniej przez przypadek odkryłam. Ja również miałam przymkniete oczy napawając się każdym jego dotykiem i zapachem. Poczułam jego ręce, które zaczęły majstrować przy guzikach zaczynając o dziwo od samego dołu. Zanim zdążyłam coś powiedzieć stałam w rozpiętej koszuli czując jak jego wzrok przeszywa mnie na wylot.

- Tutaj? Na korytarzu? Jeszcze Irytek nas usłyszy - odparłam z mimowolnym uśmiechem, na co Riddle rozejrzał się i chwycił moją dłoń idąc szybko w stronę jednej z kolejnych sal. Ta była pusta, nie licząc stołu z jedenastoma krzesłami.

- Nikt tu nie wejdzie - odparł nie przestając dotykać mojego ciała. Teraz jednak moja koszula leżała już na podłodze, a mój stanik kilka sekund później znajdował się w tym samym położeniu. Czułam jak Riddle sadza mnie na końcu stołu. Miałam wrażenie, że leżę tuż przed jego krzesłem, na honorowym miejscu. Zważywszy na fakt, że po chwili zaczął próbować mnie jak swoje osobiste danie, przestałam mieć co do tego właściwości.

- Nadal jesteś ubrany? - zapytałam śmiejąc się cicho ciągnąc za jego krawat, który szybko się rozwiązał. Sam Riddle nie wydawał się być smutny rozstając się ze swetrem, a następnie koszulą. - Nadal jest nierówno - odparłam patrząc na dół ubioru Ślizgona.

- Odnoszę wrażenie, że się niecierpliwisz - usłyszałam jego głos przy swoim uchu i poczułam jak przechodzi mnie dreszcz po całym ciele.

- Czyżby? - zapytałam oplatając chłopaka wokół bioder nogami aby go przyciągnąć jeszcze niżej. Już kilka sekund później oboje nie mieliśmy już nic do ukrycia, poza faktem co wydarzyło się już chwilę później na stole obrad.

Po drugiej stronie | Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz