5. Nadzieja

560 21 18
                                    

Edward pov's

Dzisiejszego dnia, tak jak zwykle pojechałem wraz z moim rodzeństwem, do szkoły. Wszyscy żyli tylko przyjazdem nowej dziewczyny. Była podobno córką komendanta policji.

Od samego rana, starałem się zagłuszać wszystkie, irytujące myśli. Stały się one jednak nie do wytrzymania, gdy wreszcie przyjechała. Miałem ochotę wybiec stąd, słysząc tysięczny raz- jaka ona piękna. Westchnąłem. To samo było w momencie, kiedy my pojawiliśmy się w Forks. Biedna dziewczyna. Nie dadzą jej żyć!

Wchodziłem do stołówki, po połowie dnia piekła i od razu ruszyłem w stronę stolika, gdzie już siedziało moje rodzeństwo.

Po chwili usłyszałem głos nowej

- Kim oni są?- zapytała największą plotkarę- Jessice.

- To Cullenowie. Zostali adoptowani przez lekarza i jego żonę. Blondynka to Rosalie, siedzący obok niej to Emmet. Są parą. Alice i Jasper- oraz Edward- dodała z rozmarzeniem. Przyzwyczaiłem się już do jej tonu, gdy wspominała o mnie, jednak nadal było to irytujące.

- Edward nie umawia się na randki- dodała szybko. Obrazy z jej nieudanego flirtu, pojawiły mi się przed oczami. Musiałem stłumić śmiech. Było to naprawdę komiczne!
Szczególnie to, jak się ubierała.

Usłyszałem dźwięk dzwonka, i szybko wyszedłem ze stołówki.

Wszedłem do klasy jako jedna z pierwszych osób. Większość specjalnie opóźniała swoje przyjście tutaj, gdyż z biologii nie rozumiały nic a nic.

Ja, jako osoba, powtarzająca przez 100 lat to samo, i nigdy nic nie zapominałem, to ignorowałem lekcję, a i tak miałem wspaniałe oceny...

Byłem w swoim świecie, więc w ogóle nie zauważyłem przybycia nowej osoby. Dopóki nie poczułem wspaniałej woni krwi. Zacisnąłem rękę na brzegu ławki, mając nadzieję że to powstrzyma mnie przed atakiem. Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem JĄ. Miałem nadzieję, że mam silną wolę i tego nie zrobię! Również starałem się nie oddychać, ale było to dosyć trudne. Mimo, że nie potrzebowaliśmy tlenu, to przez kilkadziesiąt lat udawania, przyzwyczaiłem się...

Do końca lekcji, nie poruszyłem się o milimetr, a gdy zadzwonił upragniony dzwonek, zerwałem się z krzesła i wybiegłem z sali. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do mojego ojca, do szpitala. Moje rodzeństwo będzie musiało wrócić pieszo do domu...

Wytłumaczyłem wszystko Carlisowi, a następnie zamieniliśmy się samochodami, gdyż on miał pełny bak, a ja nie chciałem zwlekać. Nie mogłem spojrzeć Esme w twarz, ponieważ próbowałaby mnie zatrzymać. A zostać nie mogłem...

Niewiele myśląc, skierowałem się do Denali. Nie miałem w planach zostania tam na dużej, z powodu mojej kuzynki- Tanyi. Od wielu lat, próbowała mnie uwieść, jednak nigdy nie udała jej się ta sztuka. Podziwiałem jej wytrwałość. Mimo, że wielokrotnie powiedziałem nie, to i tak próbowała...

------------Tydzień później---------------

Przez cały tydzień czułem się okropnie. Zostawiłem rodzinę i najbliższych, z powodu nowej dziewczyny. Jest milion rozwiązań, a ja jak tchórz wybrałem to najprostsze.

Pożegnałem się ze wszystkimi, a następnie wróciłem do domu.

Wchodząc, cała rodzina przywitała mnie z ulgą. Nie zadawali pytań, jednak z ich myśli wyczytałem wielką ciekawość. Chcąc uniknąć wszystkich spojrzeń, oraz rozmowy, odparłem że muszę iść na polowanie, mimo że byłem wczoraj. Jutro miałem szkołę. I musiałem być przygotowany. Nie zamierzałem odpuścić. Jedna dziewczyna nie powstrzyma mnie przed robieniem czegoś, co zabije mój czas. Miałem go i tak za dużo...

Godzinę przed zajęciami, wróciłem do domu i w miarę się ogarnąłem. A następnie, tak jak to zwykle robiłem, wsiadłem do swojego samochodu, a gdy wreszcie moje rodzeństwo wsiadło, ruszyliśmy do szkoły. Lekko się denerwowałem. A jeżeli coś pójdzie nie tak i jednak ją zaatakuję? Postanowiłem o tym nie myśleć, gdyż wtedy mogę zrezygnować. A z nieznanych powodów nie miałem na to ochotę. Tak więc, po kilku lekcjach wszedłem do stołówki, łudząc się, że nie ma JEJ w szkole. W końcu cały dzień jej nie widziałem... A że każdy o niej myślał, to będzie tak jeszcze przez miesiąc. Nawet jak jej nie będzie, to i tak myśli uczniów będą jej pełne...

Jednak przeliczyłem się. Weszła do stołówki, w towarzystwie Jessici. Lekko zacisnąłem usta. Jess nie była dobrym towarzyszem. Mimo, że była miła, to również jej główną cechą, jak i również wadą jest obgadywanie... Więc jeśli Bella przyjaźni się z osobami, pokroju Mike'a jak i Jessici, to raczej się nie dogadamy. Nie żebym chciał z nią rozmawiać.

Nagle dziewczyna spojrzała w moją stronę i jej oczy wypełniły się paniką. Szybko spojrzała w innym kierunku. Zastanawiałem się, co się stało. Czy przez moją reakcję w zeszłym tygodniu, ina się mnie bała? Odetchnąłem z ulgą. Jeżeli tak, to nie będzie się zbliżać, co jest najlepszym rozwiązaniem...

Kiedy wszedłem do klasy, dziewczyna już tam siedziała. Podszedłem bliżej i kolejny raz uderzył mnie jej zapach. Od razu wstrzymałem oddech. Lekko przesunąłem krzesłem, aby jej nie wystraszyć moim nagłym pojawieniem.

Jednak ona nadal nie spojrzała na mnie. Przemogłem się i wreszcie się do niej odezwałem.

- Cześć, jestem Edward Cullen.

Bella lekko skinęła głową i ponownie spojrzała na zeszyt.

- Przepraszam za moje zachowanie tydzień temu. Miałem po prostu zły dzień...

- Okej- mruknęła cicho.

Do końca lekcji żadne z nas się nie odezwało. Ja nie oddychałem, a ona najwidoczniej nie chciała rozmawiać...

Kiedy zadzwonił dzwonek ponownie wybiegłem z sali.
Jej krew była o wiele bardziej kusząca, niż pamiętałem. Będę naprawdę dużo polować, ponieważ nie mam zamiaru się poddać. Nie tym razem. Chociaż będzie to trudne, to dam radę. Tak przynajmniej myślę. Taką mam nadzieję...

Moonlight//zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz