14. Początek kłopotów

295 15 45
                                    

Bella pov's

Mniej więcej po miesiącu wszystko się ułożyło. Edward i ja tworzyliśmy wspaniałą parę i nie można było temu zaprzeczyć. Cullenowie, którzy w szkole wydawali się zimni i zadufani w sobie, w momencie gdy się ich bliżej poznało, okazywali się wspaniałymi osobami.

Szczególnie blisko zaprzyjaźniłam się z Alice. Gdyby nie wariowała na zakupach, to można by powiedzieć, że nie miała żadnych wad. Była chochlikiem, zwariowanym na swój własny sposób.

Emmet. Groźnie wyglądający wampir, ze świetnym poczuciem humoru. Nic innego nie można było o nim powiedzieć.

Rosalie była co najmniej dziwna. Z jednej strony miła, a z drugiej potrafiła wbić ci nóż w serce. Nie miałam pojęcia co o niej myśleć. Edward kazał mi się nią nie przejmować. Jednak łatwiej powiedzieć, a ciężej zrobić...

Jasper. Tak naprawdę nigdy z nim nie rozmawiałam. Podobno został przemieniony najpóźniej i nie kontrolował się tak jak wszyscy inni. Jednak nie rzucał w moją stronę wściekłych spojrzeń, tak jak Rosalie.

Carlise'a i Esme traktowałam jak drugich rodziców. Potrafili Cię wysłuchać i pocieszyć.

W szkole mój związek z Edwardem rozszedł się wielkim echem. Oczywiście jednym to się nie podobało, a drudzy mieli to gdzieś. Jednak sytuacja, która zdarzyła się dzisiaj była przesadą.

Edward, Alice i Emmet pojechali w góry na polowanie, a reszta została. Najwidoczniej dało to Lauren szerokie pole do popisu. Stałam w kolejce po jedzenie i nagle ,,przez przypadek" coś na mnie wylała.

- Ojj przepraszam. Bluzka nadaje się do kosza. Dokładnie tak jak ty!- a potem wybuchnęła śmiechem, podobnie jak wszyscy inni.

Wtedy miałam NAPRAWDĘ wielką ochotę ją uderzyć. I prawie to zrobiłam, gdyby nie czyjeś słowa:

- Nie zniżaj się do poziomu tej wariatki- usłyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam Rosalie i Jaspera, stojących za mną.

- Oooo, jak słodko. Pusta blondynka i...

- Pustą blondynką to jesteś TY!- wrzasnęła Rosalie i zaatakowała ją.

Przez stołówkę przeszedł głośny szmer, jednak nikt nie ruszył się z miejsca.

Gdy zadzwonił dzwonek obydwie się uspokoiły. Jak można było się domyśleć, Rosalie wyszła bez szwanku. Jednak o Lauren nie można było tego powiedzieć. Miała rozciętą wargę i poplątane włosy. Wyglądała jak siedem nieszczęść.

- Teraz ty nadajesz się do kosza- powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem.

- Zemszczę się!

***

Po lekcjach wróciłam do domu. Jak można było się spodziewać, Charliego nie było w domu. Załamana skierowałam się do swojego pokoju, jednak w środku czekała na mnie miła niespodzianka.

- Edward!- wrzasnęłam i rzuciłam się na szyję mojego lubego.
- Tęskniłam za tobą. Chociaż minęło tylko parę godzin.

- Ja też tęskniłem.

W skrócie opowiedziałam co się dzisiaj stało. Jednak potem Edward mnie zaskoczył.

- Chcesz obejrzeć mecz baseballu, w wykonaniu mojej rodziny?- zapytał.

- To wampiry grają w baseball?

Chłopak udawał oburzonego.
- To narodowy sport! Wszyscy w niego grają!

Wywróciłam oczami i wzięłam go za rękę.

- Chodźmy już...

Po około 20 minutach, byliśmy na miejscu.

Pogoda była nie najlepsza, jednak w trakcie zrozumiałam dlaczego była potrzebna burza...

Po kilkunastu minutach wszystko zaczęło się komplikować. Alice nawiedziła kolejna wizja. Dotyczyła trójki nieznajomych. Ich przybycie wszystko skomplikowało.

Nowo przybyli nie były wegetarianami, więc można było się domyśleć jak to się skończy. Dlatego to skrócę.

Jeden z nich był tropicielem, a moja krew z niewiadomych przyczyn, go przyzywała.
Chciał mnie zabić, lecz mój ukochany zaczął stawiać opór. Potem wszystko zaczęło się dziać tak szybko, że nawet nie zorientowałam się, że jestem domu Cullenów. Wszyscy dookoła zaczęli się kłócić. Nie mogli dojść do żadnego porozumienia. Wtedy poczułam się winna. To wszystko była moja wina! Niezauważona wyszłam z domu, jednak w tym momencie poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam, było uderzenie czymś twardym w głowę...

600 słów

Moonlight//zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz