Usiedli w kuchni, przy przestronnym stole i z ciekawością wyczekiwali tego, co zamierzał powiedzieć im Connor.
Mężczyzna przez chwilę milczał, intensywnie wpatrując się w klucz. Ten mały, niepozorny przedmiot wzbudzał w nim niewytłumaczalny niepokój.Po kilku kolejnych sekundach przesunął wzrokiem po każdym z osobna i biorąc głęboki wdech, zaczął:
- Po okolicznych miasteczkach już od dawna krąży legenda. Głosi, że podobno istnieje jakiś przedmiot, który doprowadził do zesłania nad Nortvich złego fatum. To ponoć dlatego zamknięto miasteczko i nie ma tam teraz żadnych turystów. Rdzenni mieszkańcy całkowicie zamilkli i nie chcą się na ten temat wypowiadać. Chętnie rozmawiają za to na temat człowieka, który rzekomo jest włamywaczem... Ale o tym za chwilę. Najpierw chciałbym się dowiedzieć, skąd w ogóle macie ten klucz.
- Znaleźliśmy go w jeziorze. W Nortvich - wytłumaczył Teriw, biorąc przedmiot w dłoń i przez moment mu się przyglądając.
Zarówno on, jak i pozostali, zaczął mocno zastanawiać się nad słowami mężczyzny.
- Kiedy zaczął grasować ten włamywacz? - spytała Kati, wewnętrznie drżąc.
Nigdy nie lubiła słuchać o miejskich legendach, a tym bardziej takich, które były straszne. A taka jak ta, zdecydowanie niosła ze sobą niepokój.
- To wszystko zaczęło się rok temu, ale niektórzy uważają, że zaczęło dziać się to już wcześniej. Miesiąc przed rozpoczęciem sezonu wakacyjnego, do Nortvich przybyła grupka ludzi, którzy wynajęli dla siebie dom w miasteczku. Podobno widziano ich tam tylko kilka razy, a później słuch o nich zaginął. Nikt nie wie, co tak na prawdę się stało. Auto, którym przyjechali, również zniknęło bez śladu, podobnie jak oni. Policja ponoć do dzisiaj potajemnie bada tą sprawę, ale zapewne nie poinformowaliby o tym kogokolwiek, nawet, jeśli coś by znaleźli.
- A czy to prawda, że lokalne władze uważają mieszkańców za nienormalnych? - spytała Mara.
W oczach Connora pojawił się smutek, pomieszany z lekkim rozżaleniem.
- Niestety tak. Zaczęło się właściwie od zgłoszenia zaginięcia tych ludzi, auta i wszystkich ich rzeczy. Policja na początku bardzo skrupulatnie wszystko badała, ale w trakcie śledztwa ogłosili nagle, że nic nie wskazuje na to, aby mieszkał tam kiedykolwiek jakiś człowiek i rzekomo zamknęli sprawę. Już wtedy zaczęli podejrzliwie patrzeć na wszystkich mieszkańców, a sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta, kiedy w Nortvich zaczął krążyć włamywacz.
- Myśli pan, że ten klucz może mieć z tym coś wspólnego? - zastanowił się głośno James, bardziej naciągając na ramiona koc.
Connor zmarszczył brwi, przez chwilę się zastanawiając.
Utkwił wzrok w blacie stołu i nie odzywał się przez kilka kolejnych sekund.A kiedy ponownie się odezwał, zrobił to cicho, niemal szeptem:
- Nawet, jeśli bym w to wierzył, bardziej prawdopodobne i tak jest, że to dzieło zwykłego przypadku. Choć muszę przyznać, że ten klucz wywołuje u mnie niepewność. To zapewne przez tą legendę. Ale tak na prawdę, to sam już nie wiem, co jest faktem, a co mitem. Jest tyle teorii na ten temat, że sam się już gubię.
Przyjaciele szybko wymienili się między sobą zaniepokojonymi spojrzeniami.
To wszystko z minuty na minute robiło się coraz bardziej zagmatwane, a żadne z nich nie mogło stwierdzić, czy jednak chce w to brnąć czy definitywnie sobie odpuszcza.- Jak mieli na imię ludzie, którzy przybyli do Nortvich? - spytał Teriw.
Jego wuj przez chwilę przesuwał wzrokiem po stole, jakby zostały wyryte na nim odpowiedzi.
CZYTASZ
Klucz do prawdy I - Res Foster ✔
Teen FictionCo może łączyć ze sobą ósemkę ludzi, oprócz kawy, tajemnic i uczuć? Co może mieć wspólnego ze sobą czwórka zupełnie różnych z charakteru dziewczyn, gdy jedna z nich jest empatyczna, druga pewna siebie, trzecia jest pesymistką, a czwarta boi się dosł...