Rozdział 17

15 1 0
                                    

Burzowe chmury i szarość za oknem spowodowały u Jeni natłok pesymistycznych myśli.
Po rozmowie z Jamesem w jego pokoju, czuła się rozbita.

I choć wiedziała, że chłopak ma gorączkę i ogólnie nie czuje się najlepiej, to wszystko co mówił miało dla niej sens.
Oczywiście nie chciała w to wierzyć, bo oznaczałoby to, że ktoś ich obserwuje i z jakiegoś powodu chciał, żeby znaleźli ten klucz.

Zadawała sobie wiele pytań, na które nie potrafiła znaleźć jednoznacznej odpowiedzi.

Po co ktoś miałby to robić?
Jaki jest cel tego wszystkiego?
Kto to zaplanował?
I dlaczego wybrano akurat ich?

Kilka minut później z zamyślenia wyrwał ją SMS od Jamesa. Treść była krótka i rzeczowa, jak zawsze z resztą: "przyjdziesz do mnie?".

W jednej chwili ogarnęły ją wyrzuty sumienia.
Powinna przecież przy nim być, a nie wpatrywać się za okno!
Z tą myślą odrzuciła telefon na materac łóżka i szybko wyszła z sypialni.

Schody pokonała w kilka sekund, po czym prawie przebiegła przez korytarz i zapukała do drzwi.
Odczekała chwilę, po czym nadusiła na klamkę i pchnęła.

Blondyn leżał na plecach, przykładając wierzch dłoni do czoła z niechlujnie narzuconą na swoje ciało, kołdrą. Nadal nie miał na sobie koszulki, czym wprawił Jeni w ponowne zakłopotanie.

- Co się dzieję? - spytała, wchodząc i zamykając za sobą drzwi.

- Otworzysz mi okno? Łeb tak mnie boli, że chyba zaraz zwariuję - poskarżył się, lekko otwierając oczy i na nią patrząc. - I zgaś światło, bo tylko mnie drażni.

Hatterson lekko się uśmiechnęła i pokręciła głową.
Musiała przyznać, że tak rozbrajająco-marudnego Jamesa nie widziała jeszcze nigdy.

Gdy zgasiła światło, a w pokoju zapanował półmrok, usłyszała jak chłopak wzdycha pod nosem z ulgi.
W kilku krokach znalazła się też koło okna, które po chwili zastanowienia, otworzyła na oścież.

- W końcu mogę oddychać - rzucił, siadając w pościeli.

Jeni zaśmiała się na głos, podchodząc do łóżka i pytając:

- Jeszcze czegoś ci trzeba?

- O tak! Kąpieli w lodzie! - odparł, nieoczekiwanie łapiąc ją za przegub. - Zobacz! Skóra na mojej szyi się praktycznie roztapia!

Kiedy dotknęła dłonią jego rozpalonej szyi, poczuła gorąc na twarzy. Pierwszy raz dotykała czyjejś nagiej skóry, a przechodzące przez nią emocje powodowały zmieszanie.

- J-James...! - wydukała po dłuższej chwili.

- Daj spokój! - rzucił swobodnie, przenosząc jej dłoń na swoje czoło. - Może chciałabyś zostać moim ochładzaczem? Dobrze zapłacę!

Może i Jeni była zakłopotana tą niecodzienną sytuacją, ale jedno musiała przyznać - Collins perfekcyjnie umiał rozładowywać napięcie.

* * *

Przyczepa z zewnątrz wydawała się stara i koszmarnie zaniedbana. Jedynie szyby w niej były czyste, a resztę pokrywała rdza i brud.

Steve szybko otworzył drzwi, wyciągniętym wcześniej z kieszeni kluczem i wszedł do środka jako pierwszy.
Kiedy paczka przyjaciół również znalazła się w czterokołowym "domku", zrozumieli, że zewnętrza część nijak ma się do tej wewnętrznej.

Panował tam porządek.
Na małym blacie i kuchence nie walały się resztki jedzenia; podłoga na nosiła na sobie śladów ubłoconych podeszw ani piasku; a wielkie łóżko naprzeciw drzwi, było ładnie zasłane poduszkami i kołdrą. Nad prowizorycznym meblem była nawet półeczka z kilkoma książkami i jakimś zdjęciem.
W środku nie było ani gorąco ani zimno, choć Steve z pewnością mógłby przysiąc, że było w niej cieplej zanim wyszedł.

Klucz do prawdy I - Res Foster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz