Rozdział 13

10 1 0
                                    

Zatrzymali się na chwilę obok jednego ze starych, zamkniętych sklepików.
Po złapaniu oddechów i uspokojeniu szybko bijących serc, jeszcze raz spojrzeli w kierunku z którego przybiegli. Mike na szczęście nie udał się za nimi w pościg.

- To co teraz? - spytała Mara, siadając na chwilę na drewnianych schodach, prowadzących do staromodnie wyglądającego sklepu.

- Proponuję się rozdzielić - powiedziała Res. - Nie ma sensu chodzić całą grupą, a rozdzielając się prawdopodobnie znajdziemy go o wiele szybciej.

Pozostali przytaknęli na ten pomysł, szybko dzieląc się na trzy dwuosobowe zespoły:
Res z Teriwem, Mara z Mattem i Kati z Tiresem.

- Ja z Mattem wrócimy się do rozwidlenia na początku drogi i pójdziemy drugą ścieżką - poinformowała pozostałych Mara.

- Zgoda - mruknął Teriw. - Ja z Res, Kati i Tiresem pójdziemy razem aż do jezior i tam się rozdzielimy. Nortvich jest duże, ale przy odrobinie szczęścia powinniśmy szybko natknąć się na Steve'a.

- Mam nadzieję. Nie chce mi się tracić czasu na szukanie tego starego dziada - powiedział Matt, odwracając się i ciągnąc Rave na drogę, którą przyszli.

Pozostała czwórka także szybko ruszyła przed siebie, uważnie rozglądajac się na boki. Dookoła nich panowała cisza, przerywana jedynie przez ich kroki, wiatr i co głośniejsze oddechy.

Teriw miał złe przeczucia odkąd tylko znaleźli się na terenie miasteczka, ale jak narazie nie chciał dzielić się z przyjaciółmi swoimi obawami. Nie wiedział jednak, że jego przeczucia okażą się słuszne.

*

Mara i Matt dość szybko znaleźli się niemal spowrotem obok bramy. Na szczęście nie zauważyli Mike'a, ale mimo wszystko i tak postanowili iść w miarę szybko i cicho.

Choć z początku nie odczuwali strachu ani niczego w rodzaju zwątpienia lub niepokojony, teraz czuli jak po ich plecach przebiegają dreszcze.
Matt tłumaczył to sobie tym, że to przez zimny wiatr, podczas gdy Mara zaczęła drżeć ze strachu. Wszystko wokół wydawało jej się mroczne, bardzo obce i wręcz nienaturalnie zimne.

Gdy przeszli jeszcze parę metrów, brama Nortvich na dobre zniknęła im z oczu, zasłonięta przez stare budynki, które mijali.

- To co? - spytał Matt, chowając ręce do kieszeni skórzanej kurtki. - Zaczynamy drzeć się jak wariaci, nawołując imię tego dziadka?

Mara odpowiedziała mu dość poważnie i rozważnie jak na nią:

- Nie. Krzyki od razu dadzą znać Mike'owi gdzie jesteśmy.

Hawkins powłóczył nogami i wywrócił oczami. On naprawdę nie lubił nudy, a ta doskwierała mu już od samego rana.

Pierwsza z jego myśli była taka, że to przez brak Jamesa. Collins niestety dostał gorączki, kaszlu i kataru, więc nawet gdyby chciał, nie byłby w stanie z nimi jechać.

Drugą z myśli było to, że nikt z pozostałej części grupy tak naprawdę go nie rozumie, przez co zaczęła niepokojąco szybko narastać w nim frustracja.
Zwinął ręce w pięści i lekko zacisnął szczękę.

I może faktycznie udałoby mu się uspokoić, gdyby nie myśl, która nadeszła od razu potem:

Ale przecież jest jeszcze Kati...
tylko, że ona jest w drugiej części miasteczka...
razem z Lawrence.

Ta myśl sprawiła, że przez chwilę kompletnie znieruchomiał, pusto patrząc przed siebie. Następnie w jego oczach błysnęło coś dziwnego i mrocznego.

Klucz do prawdy I - Res Foster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz