Rozdział 10

32 1 0
                                    

Na dłoni Matta leżał średniej wielkości klucz na sznurku.
Całą jego długość oplatał delikatny, biały łańcuszek, wychodzący od kółeczka, na którym owy przedmiot wisiał, a kończący się na wypustce o dziwnym kształcie. Obramowanie góry klucza miało nieregularny kształt, z którego wychodziły po boku trzy małe, srebrne listki. W miejscu, w którym trzymało się klucz, był widoczny, błyszczący się na wszystkie odcienie niebieskiego, kamień, a tuż koło niego przytwierdzone coś na kształt zębatki, na której został osadzony kwiat.
Ciemnoniebieski kwiat róży z błyszczącym się w jej środku, brylancikiem.

Najdziwniejsze było jednak to, że klucz nikle świecił się niebieskawym światłem, a mały brylancik hipnotyzująco błyszczał.

Hawkins po chwili zaczął obkręcać klucz w palcach, przekonany, że jest to najzwyklejsza zabawka na baterię. Kiedy jednak nie znalazł żadnego wejścia, zmarszczył brwi.

- Kiedy otworzyłem oczy w wodzie... - zaczął, skupiając całą uwagę na sobie - ...zobaczyłem, że na dnie tego "jeziora" coś się świeci. Nie widziałem dokładnie, co to jest, bo miałem lekko rozmyty obraz, ale postanowiłem to wziąć.

- To jest... - zaczął Teriw, ale urwał, kompletnie nie wiedząc, jak dokończyć.

- ...dziwne - mruknęła Mara, intensywnie wpatrując się w znalezisko.

Po kilku sekundach ciszy, jaka zapadła między nimi, James kichnął, pytając z wyrzutem:

- A czy możemy pozastanawiać się nad tym później?! Jest cholernie zimno, nie czuję rąk!

Matt i Teriw jakby dopiero wtedy przypomnieli sobie o tym, że są przemoknięci i poczuwszy wiatr na wpół odkrytych ciałach, zatrzęśli się.
Niemal natychmiast, bez uprzedzenia, zaczeli biec drogą, którą przyszli, rycząc: "Do auta! Do auta!".

- Czekajcie! A jeśli ktoś zgubił ten klucz i pilnie go teraz potrzebuję?! - krzyknęła za nimi Res, ale byli oni już na tyle daleko, że nie dosłyszeli jej słów.

- Daj spokój! - rzuciła Mara, otrzepując spodnie z piasku. - Serio myślisz, że ktoś zgubiłby klucz w jeziorze? Bardziej prawdopodobne jest już to, że ktoś po prostu go wyrzucił. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wszedłby do tego zaszlamionego zbiornika! A już na pewno nie z kluczem w jakiejś kieszeni.

Czarnowłosa zgodziła się po kilku sekundach skinięciem głowy.
Jej koleżanka miała rację.

- Proponuję wracać - odezwała się Jeni, szczelniej opatulając się kurtką i dużym szalikiem, patrząc na niebo. - Za chwilę będzie padać.

*

Choć ich pobyt za bramą miasteczka Nortvich był krótszy, niż mogli się spodziewać, to jednak pocieszała ich myśl, że mogą wrócić tu już następnego dnia.

Będąc już prawie przy bramie, dziewczyny wraz z Tiresem zauważyli sylwetki chłopaków, którzy już od dobrych kilkunastu minut siedzieli w odpalonych autach i się grzali.
Przechodząc obok kasy biletowej, zobaczyli również Steve'a, wygodnie siedzącego na krześle, ze skrzyżowanymi na piersi ramionami, pogrążonego w, na pozór płytkim, śnie.

- Co robisz?! - syknął Tires, widząc, jak Res pewnie podchodzi do szyby i unosi rękę.

- Trzeba go obudzić - wytłumaczyła. - A co, jeśli ktoś przyjdzie i postanowi go okraść?!

Kati niezauważalnie wywróciła oczami.
Jej zdaniem postępowanie przyjaciółki było bez sensu, ale wiedziała też, że nic nie wskóra, bo ta i tak jej nie posłucha.
Szybko ruszyła więc w stronę auta, chcąc jak najszybciej znaleźć się w willi.

Klucz do prawdy I - Res Foster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz