Rozdział 4

19 1 0
                                    

- Już mi lepiej, serio - zapewnił Matt, kiedy obu jego kolegów chciało pomóc mu, w wejściu po schodach.

- Sorki stary, ale jakoś ci nie wierzę - oznajmił James, po czym chwycił go za ramię, delikatnie popychając na stopnie. - Idź.

Czarnooki westchnął przeciągle, ale w końcu zaczął wchodzić po nich, już bez słowa prostestu.
Kiedy całą trójką znaleźli się na piętrze, Teriw poprosił kolegów, żeby choć na krótką chwilę weszli do sypialni, w której przebywały dziewczyny.

Po zapukaniu przez Collins'a w drzwi, ze środka dobiegł ich głos Res:

- Wchodźcie!

Znalawszy się w środku, wszystkie oczy dziewczyn wbiły się w Matt'a. Chłopak wywrócił na ten widok oczami, po czym rozłożył ręce na boki i rzucił, dość kąśliwie:

- Jak wszystkie drogie panie widzą, nadal żyję.

Jako pierwsza podniosła się z łóżka Kati i ku zdziwieniu wszystkich, przytuliła się do, ponad głowę wyższego od siebie, chłopaka.

- Jak dobrze, że nic ci nie jest, wielkoludzie.

Hawkins cicho się roześmiał, delikatnie głaszcząc dziewczynę po plecach.
Po chwili podbiegła do nich również Mara i rzuciła się na nich, krzycząc:

- Grupowy przytulas!

Kilka sekund później podeszła do nich uśmiechnięta Res, a następnie dołączyli do nich również Jeni i Teriw.

Tylko James został z tyłu, przy drzwiach.

Po wyściskaniu kolegi, wszystkie dziewczyny wróciły do swoich poprzednich zajęć, a panowie w pośpiechu opuścili pomieszczenie.

- Jestem wykończony - oznajmił niespodziewanie Matt, przez chwilę bawiąc się swoimi włosami.

- Ty?! - spytał żartobliwie Collins, w chwili, gdy przechodzili obok pierwszych drzwi na początku korytarza, czyli sypialni Tires'a. - To ja biegałem po schodach jak popaprany, jakby gonił mnie duch z jakiegoś słabego horroru. A to TY się niby zmęczyłeś?!

Teriw uśmiechnął się tylko pod nosem, słysząc głośny śmiech, którym wybuchł, idący zaraz za nim, czarnooki.

James, chyba jako jedyny, umie go jeszcze rozbawić - przemknęło Chester'owi przez myśl.

Pomimo, że zbliżała się dopiero godzina dziewiętnasta, to zarówno na dworze, jak i w posiadłości zdążyło zrobić się ciemno.

- Chyba najwyższa pora rozejść się do pokoi i trochę odpocząć - zauważył Teriw, kiedy znaleźli się między sypialnią Matt'a i James'a. - Dziewczyny pewnie też za chwilę położą się spać.

- Mi pasuje - zgodził się Collins, otwierając drzwi od swojej sypialni. - Dobranoc!

Hawkins pomachał tylko Teriw'owi na pożegnanie i w pośpiechu udał się do siebie. Zaraz po nim w swojej sypialni znalazł się również i młody Chester.

* * *

Około trzeciej w nocy, gdy wszyscy pogrążeni byli w głębokim śnie, na dworze zerwał się porywisty wiatr. Jedna z okiennic na parterze nie wytrzymała pod jego naporem i z głośnym hukiem, spowodowanym uderzeniem o ścianę, otworzyła się na oścież.

Po chwili z wnętrza domu dało się słyszeć skrzypienie starej, dawno nie wymienianej, podłogi i coś, co można było określić mianem stawianych kroków.

Wyrwana ze snu Jeni, przez chwilę leżała tylko w bezruchu, nie rozumiejąc, co się dzieje.
Po usłyszeniu dziwnego dźwięku, coraz bardziej przerażona, po cichu podniosła się z materaca i postawiła bose stopy na podłodze.
Ze strachem wpatrywała się w drzwi, powoli do nich podchodząc.

Klucz do prawdy I - Res Foster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz