Rozdział 18

13 1 0
                                    

Connor Chester już od dawna przeczuwał, że zaczęło się coś dziać. W tym przekonaniu utwierdziła go ciekawość nastolatków i fakt, że znaleźli klucz.

Odchylił się na krześle, na chwilę wyglądając przez okno swojego pokoju.
Oszacował, że Teriw i reszta jego przyjaciół, powinna wrócić za godzinę. I tym samym rozpocząć jeden z nieuniknionych procesów.

Oczywistym było, że w tym czasie nie będzie go w willi - miał spotkanie z żoną u jednego ze swoich starych znajomych.

Jednak od środka zżerała go ciekawość.
Ciekawość tego, jak zmierzą się z tym wszystkim, czego się dziś dowiedzą.

Jego telefon komórkowy rozdzwonił się, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Beth. Zapewne chciała spytać, czy już wyjechał lub czy gdzieś w pobliżu jest Teriw, z którym bardzo chciała porozmawiać.

Westchnął, kolejny raz patrząc za okno.

I dopiero wtedy zobaczył, że na podjeździe stoi drugie auto. Auto, którym przyjechał Teriw i reszta.

Mężczyzna lekko się uśmiechnął, w niemal ostatniej chwili naduszając na zieloną słuchawkę i odbierając. Żona od razu zaczęła mówić mu o jakimś zdarzeniu w pracy, ale tak naprawdę w ogóle jej nie słuchał.
Chwycił za to płaszcz, który wisiał na oparciu krzesła, cały czas gotowy do założenia.

Po wyjściu z gabinetu, zamknął drzwi i szybko przeszedł przez korytarz.
Praktycznie minął się z nastolatkami w drzwiach, rzucając tylko, że jedzie z Beth coś załatwić i, że najprawdopodobniej zatrzymają się do jutra w jakimś hotelu.

Widział, jak Teriw i pozostali niemrawo kiwają głowami i ruszają w stronę salonu.

Wychodząc przez drzwi, powiedział do żony, że zaraz będzie i rozłączył się, mimo jej protestujących krzyków oburzenia. Dyskretnie spojrzał na zamykające się drzwi willi i przez chwilę poczuł się, jak za czasów swojej młodości. Po jego kręgosłupie przeszłego dreszcz ekscytacji.

A zadowolony uśmiech nie zszedł mu z twarzy przez całą drogę do mieszkania Steve'a.

* * *

Jeni i James zeszli z górnego piętra niedługo po tym, jak zawołał ich Matt. Przyszli więc do salonu jak najszybciej się dało i w napięciu spojrzeli na pozostałych.

Wyglądali, jakby za chwilę mieli paść na zawał.

- Co się stało? - spytała przejęta Jeni, podchodząc do Kati.

Siostra spojrzała na nią, kompletnie rozbita i odeszła do jednego z okien. Otworzyła je na oścież, siadając na przyjemnie zimnym parapecie i czekała, aż ktoś w końcu zabierze głos.
Po krótkiej chwili podeszła do niej również cała dziwnie rozdygotana i blada, Res.

- Ej! - zawołał James, machając dłonią przed oczami, zapatrzonego w jakiś punkt, Matta.

Czarnooki spojrzał na niego, po czym niespodziewanie pociągnął go na kanapę obok siebie i wyczekująco spojrzał na Teriwa.

- Może zaczniesz? - spytał łagodnie, widząc jak Chester bije się w myślami i chodzi w kółko.

- Co się, do cholery, dzieje? - spytał James, wodząc wzrokiem od jednego do drugiego.

Dopiero po kilku kolejnych sekundach dostrzegł w dłoni Teriwa jakąś kopertę.

- Pamiętacie naszą rozmowę z Connorem na temat zaginionych osób? - spytał w końcu Tires, który znudził się tą napiętą ciszą.

James i Jeni wymienili się między sobą zaniepokojonymi spojrzeniami i kiwnęli głowami.

- Były trzy osoby - ciągnął Tires. - Pamela, Samuel i Bruce. A przewodnikiem, który pokazywał im dom, był Steve.

Klucz do prawdy I - Res Foster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz