Epilog

29 1 8
                                    

Po sali rozchodziły się odgłosy uderzeń, sapnięć i upadków na twardą podłogę. Wszyscy wychowankowie byli spoceni, zmęczeni i zdecydowanie mieli dość na dziś.

Nicolas był jednak bezlitosny i kazał ćwiczyć im do momentu, aż wszyscy nie padną. Połowa z nim leżała już jednak na ziemi, kompletnie wyczerpana i zrezygnowana, opadła z sił i czekająca tylko na koniec treningu.

Trzy osoby dalej trzymały się na nogach, więc trener nie mógł pozwolić sobie na odpuszczenie im.

- Kurwa! - zaklnął Brick, opierając ręce o kolana i czując, jak trzęsą mu się nogi. Zacisnął zęby. Nie miał zamiaru przyznawać się do porażki. - Jeszcze nie!

Nicolas spojrzał na niego nieco sceptycznie. Doskonale wiedział, że wystarczyłoby jedno kopnięcie, aby chłopak znalazł się spowrotem na podłodze.

Odczekał chwilę, uważnie przypatrując się Brickowi, Samuelowi i Victorii.
W ich oczach widział determinację, co robiło na nim niezłe wrażenie.

- Chodźcie! - zachęcił, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. - Mnie też już powoli brakuje tchu!

Zaatakowali go niemal w tym samym czasie, ale nawet to nie przyniosło efektu. Jedną ręką zdołał sparować uderzenie Samuela, drugą dłonią pochwycić nadgarstek Victorii, a nogą odepchnąć Bricka na ziemię.

I po chwili na podłodze leżeli już wszyscy.

Co prawda Samuel chciał podnieść się po raz kolejny, ale usłyszał groźbę brata, która powstrzymała go przed dalszą próbą:

- Przysięgam, że jeśli się podniesiesz, to urwę ci głowę!

Samuel z początku spojrzał na niego niedowierzająco, po czym w rozdrażnieniu przejechał ręką po blond włosach. Przez chwilę się wahał, aż w końcu zrezygnował i pozostał na podłodze, kładąc się na niej niczym rozgwiazda.

Leżący kawałek dalej Brick, zajęczał pod nosem z bólu, chwyciwszy się za brzuch. O ile jeszcze kilkanaście sekund temu miał wrażenie, że ustoi na nogach - teraz miał wątpliwości, czy zdoła chociażby usiąść.

Victoria także się poddała, rozmasowując obolały nadgarstek oraz kark. Nie widziała większego sensu w dalszej walce, więc ostatecznie także i ona zrezygnowała.

Nicolas otarł czoło z drobnych kropelek potu, po czym szeroko się uśmiechnął. Był zadowolony, bo widział nieznaczną poprawę w kondycji i determinacji swoich uczniów.
Co prawda nie była to nawet połowa drogi, jaka ich jeszcze czekała, ale musiał przyznać, że i tak zrobili postępy.

Klasnął w dłonie, czym zwrócił na siebie ich uwagę.

- Dobra robota. Teraz możecie cieszyć się czasem wolnym.

* * *

Victoria jakiś czas później została wezwana do sali Mistrza.
Nie wiedziała z jakiego powodu, ale przeczuwała, że jest to związane z miejscem, w którym ostatnio była.

Otworzyła drzwi od pokoju, biorąc jeden głębszy oddech.

Pomieszczenie tonęło w pomarańczowo-złotym zachodzącym słońcu, które wpadało do środka przez wielkie okno. Choć w gabinecie znajdowało się zaledwie biurko, dwa krzesła i rozkładana kanapa, dziewczyna musiała przyznać, że było dość przytulnie urządzone.

Na krześle za biurkiem siedział mężczyzna w garniturze, z maską lwa na twarzy.

- Witaj, Victorio - odezwał się formalnie, od razu po tym wskazując jej krzesło naprzeciwko. - Usiądź proszę.

Dziewczyna poczuła, jak trzęsą jej się ręce. I to bynajmniej nie z powodu tego, że była po treningu.

Odsuwając krzesło, zauważyła jak jej rozmówca wygodnie opiera się o oparcie krzesła.

Klucz do prawdy I - Res Foster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz