Miasteczko Nortvich wydawało się bardzo ponurym miejscem.
Rok temu w sezonie wakacyjnym było tu dużo turystów, którzy nie mogli nadziwić się pięknem starych budowli, imponującej liczbie jezior i ilości wystawnych straganów z pamiątkami, stojących na każdej ulicy czy w uliczce między domami.
Tego lata nie było tu jednak praktycznie niczego i nikogo.
Kiedy Teriw i Tires zaparkowali samochody na pustym parkingu, od razu koło wejścia do miasteczka, Res przeszył dziwny dreszcz. Po wyjściu z auta szybko złapała Teriwa za dłoń.
Chłopak w odpowiedzi delikatnie ją ścisnął i pociągnął swoją dziewczynę w stronę celu ich podróży.Czerwony, neonowy napis "Nortvich" nad wysoką, zamkniętą bramą, widoczny był już z daleka, chociaż mrugał i co chwilę to gasnął, to znów się zapalał.
Kiedy całą grupką stanęli przed okienkiem, aby zapłacić za wstęp, Matt pochylił się i zastukał w szybę.
Teriw poinformował ich już podczas jazdy, że będzie trzeba zapłacić za wstęp. O ile przez pozostałe dziesięć miesięcy w roku można było wchodzić tam za darmo, to w okresie wakacji trzeba było zapłacić za wejście.
Tak właśnie zadecydował burmistrz miasta, tłumacząc, że to pozwoli zabezpieczyć miasteczko finansowo, na wypadek, gdyby trzeba było pokryć koszty naprawy lub odrestaurowania czegoś.Po chwili okienko zostało otworzone przez starszego, siwiejącego już mężczyznę. Na lekko opalonej, zmęczonej twarzy widniały zmarszczki, ale jesnobrązowe oczy nadal miały w sobie jakiś dziwny, lekko przymglony błysk młodości.
Staruszek miał na sobie niebieski strój roboczy, do którego, na wysokości serca, przyszyta była plakietka z imieniem - Steve.- Dzień dobry - odezwała się jako pierwsza, Jeni. - Chcielibyśmy poprosić o jeden grupowy bilet wstępu.
Mężczyzna z początku tylko przesunął po niej wzrokiem, jakby znudzony, po czym pociągnął nosem.
Zniecierpliwiony Matt wywrócił oczami, po czym wyszedł przed blondynkę, tak aby starszy człowiek mógł go wyraźnie zobaczyć, i z przyklejonym do twarzy sztucznie miłym i wyrozumiałym uśmiechem, powtórzył głośniej i wyraźniej:
- CHCIELIBYŚMY JEDEN GRUPOWY BILET.
Na twarzy mężczyzny zawitał grymas.
- Przecież wszystko słyszę, ty młody, niewychowany bachorze!
Czarnooki przez chwilę tylko stał, kompletnie nie wiedząc, co powiedzieć.
Nie spodziewał się, że staruszek się uniesie.Tymczasem do kasy przepchnęła się Res, która przyjaźnie się uśmiechnęła i spytała:
- Czy jest w takim razie możliwość kupna biletu?
Steve podrapał się po brodzie, po czym rzucił okiem pod ladę i odparł:
- Jest taka możliwość. Tylko zastanawia mnie, co takie młode osoby jak wy, robią w takiej norze, jak ta.
- Jak to co? - rzuciła Mara. - Przyjechaliśmy pozwiedzać!
Staruszek wywrócił oczami, nawet się z tym nie kryjąc, po czym prychnął, prawie opluwając przy tym Foster.
- Nie wiem jaki szaleniec chciałby zwiedzać to stare, straszne miejsce. No chyba, że jesteście samobójcami, którzy planują popełnić grupowe samobójstwo. Ekipa sprzątająca znajdzie wasze ciała najprędzej za tydzień... No chyba, że znowu wezmą sobie wolne.
Cała paczka pomyślała w jednej chwili o tym, że ten człowiek ma wyjątkowo czarne poczucie humoru i jest zadziwiająco wredny, jak na osobę, która ma zachęcać ludzi do wejścia za bramę Nortvich.
CZYTASZ
Klucz do prawdy I - Res Foster ✔
Teen FictionCo może łączyć ze sobą ósemkę ludzi, oprócz kawy, tajemnic i uczuć? Co może mieć wspólnego ze sobą czwórka zupełnie różnych z charakteru dziewczyn, gdy jedna z nich jest empatyczna, druga pewna siebie, trzecia jest pesymistką, a czwarta boi się dosł...