Rozdział 12

13 1 0
                                    

Silnie wiejący wiatr wprawiał bramę w ruch, przez co wydawała ona z siebie złowieszcze, metaliczne dźwięki. Tym razem miasteczko zdawało się być dziwnie uśpione, mroczne i tajemnicze.

Res mocniej ścisnęła ciepłą dłoń Teriwa, kiedy przez chwilę cała ich grupa stała jak zahipnotyzowana i wpatrywała się w, tym razem wyłączony, napis "Nortvich".

Stojący najbliżej kasy biletowej Matt, zerknął do środka przez niezbyt czytą szybę. Za okienkiem nikogo jednak nie było.

- Nasz dziadziuś chyba się rozchorował - stwierdził, opierając się bokiem o budkę i odpalając papierosa.

- Nie ma go? - spytała Mara, marszcząc brwi.

Matt kiwnął głową.
Res i Tires skrzyżowali ze sobą spojrzenia, w jednej chwili przypominajac sobie o ich wczorajszej rozmowie ze Steve'em.

- Z tego co mówił wynikało, że raczej powinien tu być cały czas - powiedziała czarnowłosa.

Zaniepokoiła ją nieobecność mężczyzny, ale tłumaczyła to sobie tym, że jest przewrażliwiona.

Stojąca najbardziej z tyłu Kati niespodziewanie wypaliła z propozycją, postępując kilka małych kroków w przód:

- Brama jest zamknięta, ale może ktoś z nas po prostu przez nią przeskoczy i zobaczy, czy w miasteczku nie ma żadnego z pracowników?

Teriw już miał zaprotestować, mówiąc że to prawie to samo co włamanie, jednak nie wydobył z siebie słowa. Przez chwilę zastanowił się czy w ogóle powinien coś mówić, ale z rozmyślenia wyrwał go Tires.

Siwowłosy podszedł do bramy, zatrzymał się przed nią dosłownie na sekundę, chwycił ręką za metalowe kraty, po czym delikatnie podskoczył i oparł o bramę również nogi.
Ale zdążył jedynie podciągnąć się odrobinę wyżej, kiedy cała metalowa powierzchnia mocno się zatrzęsła.
Chłopak wyczuł, że jest to spowodowane wejściem na nią kogoś jeszcze, więc okręcił głowę delikatnie w prawo.
Jego spojrzenie padło na Matta.

Nie pomylił się - Hawkins najwyraźniej znów miał ochotę go powkurzać.

- Przestań się wydurniać! - nakazał, widząc jak brązowowłosy zawisnął, trzymając się prętu tylko jedną ręką.

Drugą dłonią wyciągnął z ust papierosa. Strzepnął z końca fajki popiół, który zawirował w powietrzu, a następnie został porwany przez wiatr.

- Ty nudziarzu - mruknął Matt, wywracając oczami.

Przez chwilę tylko mierzyli się spojrzeniami - Tires poirytowanym, Matt znudzonym - i już mieli wznowić swoją wspinaczkę, gdyby nie krzyk.
Głośny, tuż za ich plecami, sprawiający, że wszyscy wystraszyli się nie na żarty.

- Złaźcie stamtąd, ale już!

Na początku myśleli, że to Steve, ale głos nie był nawet w minimalnym stopniu zachrypnięty.
Po odwróceniu się zobaczyli przed sobą młodego mężczyznę, ze starą torbą na ramieniu i w takim samym niebieskim stroju, jaki miał na sobie staruszek z kasy biletowej.

- Nie słyszeliście?! ZŁAZIĆ!

Tires i Matt posłusznie wykonali polecenie, choć Matt był szczerze niezadowolony, że ktoś przerywa mu zabawę.

Nieznajomy mężczyzna podszedł bliżej całej grupy, gniewnie marszcząc czoło.
Pierwszym co rzuciło się im wszystkim w oczy było to, że miał wielkie zakola, pucołowatą twarz i był niski.
Co nie zmieniało jednak faktu, że był niesamowicie podirytowany ich zachowaniem.

- Wygłupów wam się zachciało?!

- Spokojnie. Nie chcieliśmy zrobić niczego złego - wyrzuciła Kati, unosząc ręce w poddańczym i pojednawczym geście.

Klucz do prawdy I - Res Foster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz