Rozdział 3

18 1 2
                                    

Tires wrócił do posiadłości, po piętnastu minutach kręcenia się po ogrodzie. Jak do tej pory chodził między drzewami, krzaczkami i koło basenu, nie myśląc w zasadzie o niczym konkretnym i nie mając w tym żadnego, określonego celu.

Po przekroczeniu drzwi domu, od razu udał się w stronę salonu, skąd dobiegł go jakiś głos.

W pomieszczeniu był siedzący na kanapie z puszką piwa w ręce, Matt, oraz stojący i palący przez okno papierosa, James.
Dopiero po chwili siwowłosy zorientował się, że naprzeciw kanapy stoi Jeni, patrząca na tą dwójkę ostrym spojrzeniem.

- Teriw was za to zabije, kretyni - wysyczała po chwili, krzyżując ramiona na piersi.

- Uspokój się. Teriw pewnie nie będzie miał nic przeciwko - odezwał się Matt, wywracając oczami i po chwili marszcząc brwi. - A co ty tu robisz, Lawrence?

- Przyszedłem popodziwiać ostatni żywy okaz neandertalczyka.

- Pieprz się - warknął czarnooki, dopijając piwo do końca.

Tires wywrócił oczami, po czym ruszył w stronę schodów, prowadzących na piętro, mówiąc po drodze do, nadal stojącej na środku pomieszczenia, blondynki:

- Nie wysilaj się. Te małpiszony i tak ledwo nadążają za tym, co mówisz.

Jeni zaśmiała się cicho, szczerze rozbawiona tym, co powiedział kolega; James prychnął tylko pod nosem, wywracając oczami i gasząc końcówkę papierosa na zewnętrznym parepecie okna, a Matt, ze złości, zgniótł w dłoni puszkę po piwie.

- Uważaj, kogo obrażasz, Lawrence!

Siwowłosy spojrzał na szatyna przez ramię, po czym odparł, lekceważąco krzyżując ramiona na piersi:

- O ile mnie pamięć nie myli, nazywasz się Matt Hawkins i posiadasz, wkurwiający wszystkich, charakter.

Pod wpływem niepochamowanego gniewu, chłopak zerwał się z kanapy i już miał zamiar do niego podbiec... gdyby w połowie drogi nie zatrzymał go Collins.

- Uspokój się! A ty, Lawrence, spierdalaj stąd! - krzyknął, łapiąc Matt'a za ramiona i widząc, jak szarooki nadal nic sobie z niego nie robi. - Oboje stąd wyjdźcie!

Jeni cofnęła się o krok do tyłu, patrząc na nich niezrozumiale i jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że należy posłuchać James'a.

Kiedy Matt zaczął się coraz bardziej wyrywać, dziewczyna złapała Tires'a za ramię i pociągnęła na schody.

- Rób, co mówi! - wrzasnęła i już po chwili zniknęli z zasięgu wzroku i słuchu.

- Uspokój się, bracie - nakazał Hawkins'owi James, odpychając go przy okazji w stronę kanapy.

Z niepokojem zauważył, że szatyn się spocił, a jego ręcę zaczęły drżeć.

Kiedy w końcu udało mu się siłą zaciągnąć Matt'a na kanapę i powierzchownie ocenić, w jakim jest stanie, nieoczekiwanie spojrzał mu prosto w oczy i wyciedził przez zęby, napierając rękami na jego ramiona:

- Gdzie masz tabletki?

Rozbiegany wzrok i zaciśnięta szczęka przyjaciela, zdecydowanie nie ułatwiały mu zadania. Dopiero po kilku chwilach, gdy Hawkins zdołał jakoś nad sobą zapanować, blondynowi udało się wyczytać z ruchu jego spierzchniętych warg, dwa kluczowe słowa: "czarna torba".

Pędem rzucił się do schodów, po czym wbiegł na górę, przeskakując po dwa stopnie naraz i bezapelacyjnie wtargnął do sypialni Teriw'a.
Blodnyn wiedział, że torby jego, oraz brązowowłosego, będą jak narazie leżały w pokoju Chester'a, dopóki obydwoje nie wrócą z parteru i nie zaniosą ich sobie do pokoi.

Klucz do prawdy I - Res Foster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz