Rozdział 16

18 1 2
                                    

Już po chwili koło Matta pojawiła się Kati.
Dziewczyna miała rozwiane i potargane włosy, mokre ubranie, a spojrzenie i mimika twarzy zdradzały, że była przerażona.

Matt zastygł w bezruchu, lekko otwierając przy tym usta.
Widok dziewczyny podziałał na niego jak kubeł zimnej wody. Choć tak naprawdę miało działać to tylko przez chwilę.

Tuż za Hatterson stał Tires.
Szarowłosy mrużył oczy, przyglądając się Mattowi jak najokropniejszemu potworowi na ziemi. Od zawsze zdawał sobie sprawę, że Hawkins jest cholernie wybuchowy... ale nigdy by nie przypuszczał, że jest zdolny do pobicia obcej osoby.

I to właśnie przez ten fakt w chwili, kiedy Kati chciała zrobić ponowny krok w stronę Hawkinsa - zatrzymał ją.

Szatynka z dezorientacją spojrzała na jego twarz, obracając się przez ramię.
Tak naprawdę sama nie wiedziała, co powinna zrobić. Z jednej strony czarnooki był to przecież jej przyjaciel, z którym uwielbiała spędzać czas i się śmiać... jednak z drugiej był to też chłopak, który często nie potrafił opanować gniewu.

- Nie podchodź - poradził Tires, nie spuszczając wzroku z Matta, który wstał.

Wszyscy usłyszeli jak leżący na ziemi Mike głęboko wciąga powietrze i kaszle. Mara podbiegła do niego w mgnieniu oka.

- Dlaczego ją zatrzymujesz?! - warknął szatyn, czując jak furia ponownie przejmuje jego ciało.

Tires cicho prychnął pod nosem.

- Może dlatego, że nad sobą nie panujesz?

Dłonie Matta ponownie zwinęły się w pięści, a w jego głowie znów odezwał się głos nakazujący mu skrzywdzić każdego, kto uważa go za dziwnego.
Starał się z nim walczyć już tyle razy, ale przeważnie zawsze kończyło się tak samo.

Kiedy ruszył w stronę Tiresa, Kati na początku niespokojnie drgnęła, a chwilę później już wtulała się w pierś Matta.

Zaskoczony chłopak przestał niemal oddychać i poczuł, jak złość zaczyna opuszczać jego ciało.
Odwzajemnił uścisk, kładąc jedną z dłoni na jej głowie i wdychając uspokajający zapach mokrych włosów.

- Nie jesteś potworem, Matt - szepnęła tuż koło jego ucha, mocno zaciskając powieki.

Poczuła jak zatrzęsła mu się dłoń, więc uspokajająco pogładziła go po plecach.

- Przepraszam... - usłyszała w odpowiedzi.

*

Z daleka było widać bramę.

Steve szedł powoli, cały czas wsparty na ramieniu Res. Był trochę blady, jednak w pełni odzyskał trzeźwość umysłu i próbował za wszelką cenę przypomnieć sobie, co się tak właściwie wydarzyło.
W jego pamięci nadal pozostawała pustka.
Teriw szedł koło nich, nie powiedziawszy od dziesięciu minut nawet słowa. Był zły na dziewczynę i nie zamierzał się z tym kryć.

Kiedy znaleźli się przy ostatniej z bocznych dróg na swojej drodze, będącej niespełna trzy metry od bramy, Steve niespodziewanie przystanął.

-  A tam co się dzieje? - spytał, odwracając głowę i pytająco spoglądając na Res.

Zanim jednak zdążyła odpowiedzieć, Teriw już biegł w stronę pozostałych.

- Co się stało?! - spytał, podbiegając do Mary pomagającej stanąć Mike'owi na nogach.

- Był mały "wypadek" - oznajmił zdawkowo Tires, stojący kawałek dalej. Następnie spojrzał wymownie w stronę Matta i Kati, którzy nadal się przytulali. - Jego pytaj.

Klucz do prawdy I - Res Foster ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz