Budzik. Miałam ochotę dopaść gnoja, który wymyślił to urządzenie.
Przewróciłam się na drugi bok i próbowałam znów zasnąć. Chociaż na 10 minut. Chociaż na chwilę. Przebłyski wydarzeń nawiedzały mnie non stop, nie pozwalając na sen. A tak bardzo tego pragnęłam.
Gdy wysiadłam z taksówki czułam się już prawie trzeźwa. To chyba przez ten strach, cały alkohol wyparował z mojego organizmu. Do samej furtki szłam najszybciej jak tylko mogłam. Miałam dość dziwnych wydarzeń i niespodzianek. Przez całą drogę starałam się nie popaść w paranoje o taksówkarzu żyjącym w zmowie z dziwnym nieznajomym. Miałam wrażenie, że wywiezie mnie w zupełnie inne miejsce niż mu podałam. Na szczęście dotarłam cała i bezpieczna. Tak jak mówił chłopak, taksówka była opłacona, więc pożegnałam się tylko z kierowcą cichym „dobranoc". W domu pozasłaniałam okna a drzwi zamknęłam na wszystkie możliwe zamki. Nie widziałam się z tatą, co było chyba jedynym plusem. Pewnie dostał wezwanie na nocny dyżur. Nie czekał na mnie ani w drzwiach ani na kanapie. Ominęła mnie awantura i morały, których pewnie by sobie nie szczędził. Po tym jak podłączyłam telefon nawet się nie rozebrałam. Zmęczona i zziębnięta, rzuciłam się tylko na łóżko. Za wszelką cenę próbowałam zasnąć. Niestety, gdy tylko zamykałam oczy, prześladował mnie trupi wyraz twarzy tego dziwnego człowieka. Po pewnym czasie zaczęłam szwendać się, to do kuchni, to do łazienki to, do pokoju. Łyknęłam nawet proszki na sen, dzięki czemu w końcu odpłynęłam. Jednak, jak dla mnie, na zbyt krótko.
Czułam się jak zombie. Głowa pękała od spożytego alkoholu i nadmiaru myśli a mięśnie piekły przy każdym ruchu. Całą noc męczyłam się z wizją tego chłopaka. I jak na złość, nie mogłam wybić go sobie z głowy. W kółko zastanawiałam się, kim był i dlaczego mi pomógł. I, pomimo wszystko, czy jeszcze będzie mi dane go zobaczyć. Wtedy, nie mogłam mu się nawet przyjrzeć. Byłam ciekawa jak wyglądał. Byłam ciekawa jego prawdziwego spojrzenia. Jego charakteru. Jego całego.
Przetarłam twarz i w końcu wstałam. Podeszłam do dębowej szafy, ledwo wlokąc nogami. Wybrałam jakieś pierwsze lepsze luźne ciuchy i ruszyłam do łazienki. Zmęczenie na mojej twarzy było widocznie jeszcze mocniej niż zazwyczaj.
Opłukałam buzię zimną wodą, unikając własnego odbicia w lustrze i weszłam pod prysznic. Pomogło mi to się trochę odprężyć, jednak chłopak o mętnym spojrzeniu nadal nie chciał wyjść z mojej głowy.
Nie fatygowałam się posłaniem łóżka. Nie zwracałam nawet zbytnio uwagi na bałagan. Po prostu rzuciłam ręcznik w kąt i z mokrymi jeszcze włosami zeszłam na dół.
- Tato? - rozejrzałam się po holu i salonie ale dom był pusty.
W kuchni na blacie czekała na mnie kartka z wiadomością od niego - że znów pojechał do pracy i do wieczora go nie będzie, z podpisem "kocham Cię''. Uśmiechnęłam się delikatnie. Żadnego zdania w stylu 'chce z tobą porozmawiać'. Dało mi to małą nadzieje na brak konsekwencji w związku z późnym powrotem i nieodebranymi telefonami od niego. Powiesiłam karteczkę na lodówce, obok reszty wcześniejszych i wsypałam kawę do szklanki.
Czekając aż woda się zagotuje, stukałam paznokciami o blat. Przez chwile zastanawiałam się czy nie napisać do Hope, ale złość którą nadal do niej czułam zwyciężyła. Poza tym sama wciąż nie oddzwoniła.
Ruszyłam z moim ukochanym napojem do salonu i położyłam się na kanapie. Zaczęłam przeglądać kanały w telewizorze. Ale ani tam, ani na netflixie nie mogłam znaleźć niczego co by mnie zainteresowało.
Dochodziła 12. Naprawdę, aż tak długo spałam? Rozciągnęłam się i położyłam głowę na miękkim jaśku. Kanapa stała się dziwnie wygodna. Czułam się jak na chmurce. Zasnęłabym, gdyby nie nagła wibracja telefonu na stoliku. Zerknęłam na wyświetlacz i wywróciłam oczami.
CZYTASZ
Don't treat me badly | ZAKOŃCZONE |
Short StoryNawet nie dostrzegłam w którym momencie wszystko się zmieniło. Ta jedna, mała, choć tak ważna chwila, umknęła mi i już nie było odwrotu. Wszystko przed czym tak bardzo się wzbraniałam, otoczyło mnie, pochłaniając. Uniosłam ciężkie powieki. - Przep...