Rozdział 27 - Była czwarta rano

59 10 8
                                    

- Długo Cię nie było. - odezwałam się w końcu, przerywając ciszę.

Zastanowił się chwilę, zmarszczył czolo i westchnął.

- Przepraszam, spotkałem znajomych i..

- Nie przepraszaj. - przerwałam mu. - To wasza impreza.

Rozsiadł się wygodniej, zarzucając ramie na oparcie za moimi plecami.

- Niby tak. - zaczął skrobać etykietkę od swojej butelki. - Co innego gdybym przyszedł sam, a.. - zrobił pauzę. - co innego, że jestem z Tobą.

Przez chwilę miałam wrażenie, że żałuje. Tego, że wziął mnie ze sobą. Tego, że w ogóle tu jestem i że mu zawadzam. Jednak gdy uniosłam na niego wzrok, a nasze spojrzenia się spotkały, zrozumiałam, że miał na myśli zupełnie co innego. Oblizał usta zerkając na moje, które akurat przygryzłam.

- Obiecałem sobie.. - zniżył swój głos do szeptu a ja zadrżałam. - Że nigdy się w tobie nie zakocham, że nie narażę Cię na to wszystko. - ściągnął brwi. - Po prostu jesteś dla mnie zbyt dobra, Kejl. Wiem, już teraz wiem, że na Ciebie nie zasługuje. Ale jak pomogłaś mi dotrzeć do domu i była 4 nad ranem i pijani i naćpani śmialiśmy się tak bardzo.. potem.. - przejechał opuszkami palców po moim policzku. - Poczułem się szczęśliwy po raz pierwszy od długiego czasu i wiedziałem, że przepadłem.. - wpatrywał się prosto w moje oczy dosłownie błagając, bym coś odpowiedziała

Nie wiem, czy da się w jakikolwiek sposób opisać to uczucie, które nagle wytwarza się pomiędzy dwójką ludzi. Wystarczy jeden moment, jedna chwila, jedno spojrzenie, jeden uśmiech. Nagle coś zaskakuje i już wiesz, po prostu masz przeczucie, że to nie jest kolejny nowo poznany człowiek. Że to ktoś więcej. Zawsze uważałam, że nie istnieje coś takiego jak przypadkowe spotkanie. Ludzie nie pojawiają się na drodze naszego życia bez przyczyny. Tym bardziej nie mogłam powiedzieć tego o nas. Każdy człowiek zostaje nam dany w jakimś celu. Najczęściej po to, aby nas czymś ubogacić, dopełnić, coś pokazać czy uświadomić. Dostajemy od życia tysiące szans po to, aby stać się lepszym człowiekiem lub aby temu człowiekowi pokazać coś, czego do tej pory nie dostrzegł. Wszyscy jesteśmy zagubieni w czasie i przestrzeni. Wszyscy szukamy swojego miejsca i potrzebujemy poczucia stabilności i bezpieczeństwa, boi na tym rozszalałym morzu. Przede wszystkim zrozumienia. To nieopisana ulga znaleźć to wszystko przy innej osobie, nie musieć ważyć myśli, ani mierzyć słów, lecz wylewać je wszystkie z siebie wiedząc, że wierna dłoń przyjmie je i zachowa. Może byłam głupia i naiwna. Może liczyłam na zbyt dużo, ale dałam się porwać chwili. Właśnie powiedział mi, że się we mnie zakochał.

Przyciągnął mnie za uda na siebie a ja posłusznie usiadłam na nim okrakiem. Jego duże oczy płonęły żarem. Przejechał palcami po moich plecach, chcąc mieć mnie jeszcze bliżej. Uwielbiałam gdy to robił. Jęknęłam a on bez żadnego ostrzeżenia wykorzystał okazje. Znów poczułam to ciepło i delikatność jego ust. Rozpłynęłam się w jego rękach. Chemia pomiędzy nami była jeszcze większa niż poprzednim razem. Nie mogłam się powstrzymać i wbiłam mu paznokcie w ramie, gdy przygryzł moją wargę. Nasze pocałunki stały się bardziej agresywne i przepełnione pożądaniem.

- Tu jesteście! - usłyszałam nagle głos Lucasa.

Niemal podskoczyłam wystraszona i chciałam zejść z kolan Coreya, ale ten zacisnął delikatnie ręce na moich udach i pokręcił przecząco głową.
Zerknęłam w stronę blondyna, który dość mocno się zataczał, idąc w naszą stronę. Stanął obok i ściągnął brwi. Miałam tylko nadzieje, że w żaden sposób tego nie skomentuje.

- Już myślałem, że znów się zawinęliście bez pożegnania. - włożył ręce w kieszenie. - Napisze do Jacksona, że was znalazłem. - uśmiechnął się kącikiem ust i zaczął szukać telefonu.

Don't treat me badly | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz