Rozdział 18 - Dobra muzyka nie jest zła

62 10 2
                                    

Okazało się, że ten cały koncert rzeczywiście miał się odbyć w okolicach portu i doków. Tak właściwie to bardziej przypominało to baraki.

Czyli to o tym miejscu kiedyś wspominali - pomyślałam.

Nie sądziłam, żeby to wszystko było rozegrane legalnie, ale nie dopytywałam. O dziwo, miejsca parkingowe były załadowane samochód przy samochodzie. "O dziwo", bo to miejsce zazwyczaj wiało pustkami. Rzadko kto zapuszczał się w te rejony. Były po prostu zapomniane przez miasto.

Hipnotyzująca muzyka dobiegająca ze środka odbijała się echem aż do miejsca w którym się zatrzymaliśmy. Uśmiechnęłam się szeroko. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Szliśmy przez plac pełen grupek ludzi.  Wszyscy ubrani na czarno - tak jak my. W glany, skórę i łańcuchy. I nie zauważyłam ani jednej osoby bez tatuażu czy kolczyków. Totalny grunge. No, oprócz oczywiście mnie. Swoją drogą coraz bardziej zastanawiałam się nad zmienieniem wyglądu. Może jakaś dziara, albo kolczyk w nosie..

Im bardziej zbliżaliśmy się do centrum tego miejsca, tym muzyka stawała się głośniejsza. W końcu Lucas otworzył przede mną metalowe drzwi a moim oczom ukazała się ogromna hala. Na samym środku stała ogromna scena z której w każdą stronę świeciły reflektory. Atmosfera była niesamowita.

Chłopak stojący na scenie skończył solówkę głośnym piskiem przez co musiałam zatkać uszy. A ludzie którzy się zbierali? Zaczęli gwizdać i bić brawa. Jeśli ten cały tłum na zewnątrz przyszedł tylko i wyłącznie dla nich.. musieli być naprawdę znani. Aż dziwne, że nigdy o nich nie słyszałam.

Lucas krzyknął coś w stronę chłopaka, jednak nie zrozumiałam jego słów przez dudniącą perkusję. Tamten z kolei chyba usłyszał bo zawył i pokazał mu ten słynny metalowy gest palcami.

- Chodź pod scenę! - krzyknął mi do ucha i zaczęliśmy się przepychać przez kręcących się wszędzie ludzi.

Zostałyśmy z Cass przy barierkach, gdy on pobiegł chyba przywitać się ze znajomymi. Dziewczyna usiadła na metalowej rurce, niczym się nie przejmując. Poszłam w jej ślady. Nagle ktoś zasłonił mi oczy od tyłu. Zaskoczona i lekko spanikowana zachwiałam się lekko do tyłu i wpadłam prosto w silne ramiona.

- Lucas, przysięgam kiedyś Ci.. - chłopak ściągną mnie na swoją stronę i pomógł stanąć na ziemi.

Odwróciłam się i przygryzłam policzki.

- Corey..  - zamrugałam kilka razy.

Przesunął wzrokiem po całym moim ciele i oblizał usta. Momentalnie przed moimi oczami pojawił się wieczór, gdy wpadł do mnie. Rozpoznałam ten tajemniczy uśmiech. Czy pomyślał o tym samym?

- Co zrobiłaś z moją słodką, Mikaelą? - jego pytanie skierowane było w stronę Cass.

Chyba, bo cały czas patrzył tylko i wyłącznie na mnie. Miałam nadzieję, że się nie przesłyszałam. Czy on powiedział 'moja'? Puścił mi oczko a ja wzięłam głębszy oddech. Tęskniłam za nim.

Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.

- Pomysł Luka. - zasugerowała zrezygnowana po czym zeskoczyła z barierek. - A w tej fryzurce już do nas zawitała. - uniosła ręce w obronnym geście.

Zanim zdążyłam spytać, gdzie idzie, zniknęła gdzieś w tłumie. Miałam wrażenie, że jej irytacja była spowodowana moją osobą.  A może tylko tak mi się wydawało. Miałam nadzieje, że nie.

Wróciłam wzrokiem na Coreya. Czarna koszula, rozpięta na kilka guziczków i podobne do moich, rozszarpane spodnie. Nie wyobrażałam sobie go w innych włosach niż różowych. Do tego sterczały we wszystkie możliwe strony. Artystyczny nieład. Wyglądał tak cholernie gorąco. Zerknęłam prosto w jego oczy a uśmiech, malujący się na jego twarzy, poszerzył się. Chyba oboje nie spodziewaliśmy się nawzajem swojej obecności.

Don't treat me badly | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz