Leżałam jeszcze z zamkniętymi oczami słysząc totalną ciszę dookoła mnie. Czułam lekkie słońce wpadające przez okno, rozświetlające mój pokoik. Uśmiechnęłam się delikatnie i przekręciłam na bok upajając się błogim spokojem. Natknęłam się na kogoś leżącego obok mnie. Dopiero po chwili otworzyłam oczy. Różowe włosy, blada cera... został. Zmarszczyłam lekko czoło. Dlaczego został? Nie przejmował się ojcem? Nie miał swoich spraw do załatwienia? Skąd ta nagła zmiana? Zazwyczaj po prostu znikał, a potem bez wyjaśnień znów się pojawiał. Nie rozumiałam. Próbowałam przypomnieć sobie co się działo po tym, jak zaczął śpiewać, ale wszystko się rozmazywało i nie mogłam uchwycić żadnego momentu. Niekontrolowanie wyciągnęłam rękę żeby go dotknąć, musnąć po policzku. Żeby sprawdzić czy na pewno jeszcze nie śpię. Jego skóra była ciepła i łagodna. Tak gładka i aksamitna... uśmiechną się delikatnie i spojrzał na mnie tymi pięknymi oczami. Speszona zamknęłam swoje.
Poczułam szarpnięcie i gdy otworzyłam oczy zrozumiałam, że to jednak sen. Zerknęłam na miejsce obok mnie, ale po Coreyu nie zostało ani śladu. Musiał wyjść jak jeszcze spałam. Jego obecność wczoraj wieczorem wydawała mi się być nierealna. A do mojego pokoju wcale nie wpadało światło. Pogoda była tak cholernie brzydka, że aż się skrzywiłam, widząc szare, zachmurzone niebo. Przetarłam twarz. Miałam wrażenie, że nawet nie spałam. Jakbym mrugnęła, na chwile przymknęła powieki - tak szybko ten czas minął. Pomimo wszystko tej nocy nie miałam koszmarów. Nie budziłam się z krzykiem i płaczem. Jakby moja mary nocne związane z obcym człowiekiem w milionowej, ciemnej uliczce, odpuściły.
Dookoła mnie panowała kompletna cisza. Jedynie tykanie zegara odbijało się echem od ścian. Przekręciłam się na drugi bok i westchnęłam ciężko. Moja ręka znalazła telefon gdzieś w pościeli i popełniłam ten błąd za który każdy chyba ma ochotę strzelić sobie w łeb - ekran błysnął mi światem po oczach.
- Kurwa.. - przeklnęłam pod nosem.
Super przyjemne uczucie. Zmniejszyłam jasność ekranu i w końcu mogłam zobaczyć która jest godzina. Dochodziła 5 rano. Czemu do cholery nie spałam? Brawo - przybijłam sobie mentalną piątkę. Sen nie przychodził i w końcu zachciało mi się pić. Sięgnęłam po kubek który, jak się okazało, był pusty. Drugi raz westchnęłam i wstałam chwiejnie z łóżka. Udało mi się jakoś dotrzeć do kuchni chociaż trochę kręciło mi się w głowie. Taty raczej dalej nie było w domu, bo nie zauważyłam na wieszakach jego kurtki, ani butów rozrzuconych pod drzwiami. A przynajmniej takie odniosłam wrażenie przechodząc koło salonu.
Nastawiłam wodę na kawę i usiadłam przy wysepce. Fajki leżące na wierzchu patrzyły na mnie i mówiły „zapal", więc wyciągnęłam jedną i podpaliłam. W końcu czajnik zaczął gwizdać i zaspana, zerwałam się żeby go wyłączyć. Tylko, że ten zryw był cholernym błędem. Czarne plamki zaczęły przysłaniać mój wzrok. Poczułam jak osuwam się w dół. Gdyby nie szafka, o która się oparłam, przytuliłabym podłogę. Piszczało mi w uszach. Zamrugałam kilka razy i usiadłam na zimnych kafelkach. Cholernie dziwne i niepokojące uczucie. Dopiero po chwili w miarę się uspokoiłam i dałam radę wstać. A i tak miałam wrażenie że każdy mój najmniejszy ruch spowoduje, że odpłynę. Upiłam łyka gorącej kawy. Nie pojęcia co mam ze sobą zrobić i zanim się zorientowałam, wysłałam wiadomość do Coreya.
„Śpisz?"
Czekając na odpowiedź, paląc papierosa dalej siedziałam na kuchennej podłodze. Było mi trochę przykro. Mogłam się przecież domyślić, że zniknie jak gdyby nigdy nic, niespodziewanie, tak samo jak się pojawił. Z drugiej strony naprawdę miałam nadzieję, że jednak zostanie. Przy nim czułam się bezpieczniejsza. Bez niego, moje lęki wróciły.
Po jakimś czasie wróciłam do pokoju, usiadłam przy biurku w celu kontynuowania nauki, chociaż szczerze mówiąc za cholerę mi się nie chciało. Moim oczom rzuciła się ta słodka pamiątka, która Lucas mi zostawił. Sięgnęłam po papierowy kubeczek i spisałam numer w telefon. Przecież nie dał mi go, żebym go zachomikowała czy coś. Wahałam się przez chwilę, ale w końcu nacisnęłam zieloną słuchawkę.
CZYTASZ
Don't treat me badly | ZAKOŃCZONE |
Short StoryNawet nie dostrzegłam w którym momencie wszystko się zmieniło. Ta jedna, mała, choć tak ważna chwila, umknęła mi i już nie było odwrotu. Wszystko przed czym tak bardzo się wzbraniałam, otoczyło mnie, pochłaniając. Uniosłam ciężkie powieki. - Przep...