Rozdział 38 - Musisz sie postawić na nogi

46 8 7
                                    

Stanęłam przed lustrem i pociagnęłam nosem. Wygladalam tragicznie. Fioletowe worki pod oczami obijaly się kontrastem od mojej twarzy. Byłam tak blada, że aż zielona. Nie pamiętałam nic, jedynie przebłyski imprezy. Wszystko było rozmazane. Jak sen. Bardziej koszmar. Nawet nie byłam pewna czy jest „jutro" czy może trwało to dłużej.

- Boże dziewczyno. - Lucas mnie ocucił - Kiedy Ty cokolwiek jadłaś. Powinnaś leżeć.

Chciałam już odpowiedzieć ale jezyk ugrzązł mi w gardle. Lucas, po moim chorym zjeździe, zaopiekował się mną, naprawdę zajmował się mną jak dzieckiem. Corey prawie go rozszarpał - uważał, że to on powinien być przy mnie. Tylko, że ja nie wiedziałam czy chce, żeby był.

- Daj mi chwilę. - odpowiedziałam.

Właściwie to nawet nie pamietalam, kiedy jadłam coś konkretnego. Pomimo wszystko, jedyne czego chciałam to ciepła woda na moim ciele.

Choć w miarę obudzona przez letnią wodę prysznica przebrałam sie w legginsy i troszkę za duży sweterek. Nie miałam siły się malować chociaż worki pod oczami nie wyglądały zachęcająco. Lucas czekał na mnie zaraz przy drzwiach.

- Chodź do kuchni.

Coreya nigdzie nie było. Korzystając z okazji, nałożyłam jego bluzę, którą znalazłam przewieszoną przez krzesło w jednym z pokoi. Oczywiście, że wahałam się, zanim ją wzięłam. Ale, o ironio, dzięki temu poczułam się bezpieczniej. Cassidy czytała książkę popijając kawę i paląc swoje czerwone winstony. Wyglądała słodko w okularach.

- Dzień dobry. - powiedziałam cicho i usiadłam koło niej. - A raczej dobry wieczór. - zerknęłam na okno za którym zmierzchało i ponownie przeniosłam wzrok na dziewczynę.

Znów posłała mi ciepły uśmiech i nalała mi kawy z dzbanuszka. Aż dziwne, że doprowadzili mieszkanie do takiego stanu czystości. Wydawało się to być niemożliwym, patrząc na to, co się tu działo. Wzięłam jedną kanapkę z talerza, chociaż doskonale wiedziałam, że niczego nie przełknę.

- I jak tam, Kejl? Powstałaś z martwych. - Lucas tracił mnie kolanem w kolano siadając koło mnie.

- Tak. Tak jakby. - mruknęłam jedynie pod nosem, rozrywając chleb razowy nad talerzykiem.

Sztywna atmosfera aż wisiała w powietrzu. I doskonale zdawałam sobie sprawę czym była spowodowana.

- Przejmujesz się. - Luke skomentował nagle.

Zmarszczyłam brwi.

- Brawo za spostrzegawczość idioto. Jakbyś nie zauważył teraz mój związek wisi pod wielkim znakiem zapytania. - przetarłam twarz.

- Ale nie zaprzeczysz, że się cieszysz. - na te słowa uniosłam na niego wzrok.

- Że co? - o czym on do cholery mówił?

- Z jednej strony cieszysz się bo to wszystko była jego wina. - zacisnął szczękę. - Należało mu się, prawda musiała wyjść na jaw a on musiał zrozumieć, że robi źle a najwyraźniej to był jedyny sposób. Wiesz to.. wiesz to Kejl..

- Nic kurwa nie rozumiesz.. - poczułam jak pękam w środku.

Wspomnienia znów mnie zalały. Dlaczego wszystko musiało być tak cholernie trudne?

Wdech wydech, Kejl. - uspokajałam się w myślach.

- Powinnaś z nim pogadać. - w końcu odezwała się Cassidy.

Zmarszczyłam brwi.

- Stało się coś? - wiedziałam, że był nieprzewidywalny i właściwie to mogło stać sie wszystko.

Don't treat me badly | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz