Lucas i Corey wyszli z lokalu jeszcze przed zamknięciem. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że skoro chłopcy i tak muszą ogarnąć sprzęt, pojadę z Coreyem wcześniej a reszta do nas dołączy.
Podróż na miejsce nie zajęła nam zbyt dużo czasu. Tym bardziej, że Corey lubił szybką jazdę. Z pasażerem za sobą czy bez, nie czuł ograniczeń. W momentach w których gazował tak, że prędkość wciskała w fotel, krzywiłam się nieco. Ja w porównaniu do niego nigdy nie byłam fanką tańczenia na skraju przepaści ze śmiercią. W każdym razie, zahaczając jeszcze o jego mieszkanie, niecałe pół godziny później, zatrzymaliśmy się przy tak dobrze znanych mi magazynach po drugiej stronie miasta.
- Serio, powinniście sobie znaleźć jakieś lepsze miejsce. - podpaliłam papierosa, rozglądając się.
- Mi się podoba. - Corey zamknął za mną drzwi samochodu i przeczesał palcami włosy.
- Obskurnie, ale może jakiś klimat to ma.
- Zaraz wracam. - minął mnie i ruszył w stronę wejścia, jak się domyśliłam, załatwić jakieś tam swoje sprawy.
Zostałam sama - reszta jeszcze nie dotarła. Oparłam się o samochód i rozejrzałam się po wszystkich zbierających się na miejscu.
- Szukasz kogoś? - podskoczyłam na dźwięk męskiego głosu tuż są mną.
- Ciebie, Lucas. - mogłam nic poradzić na ciarki, które pojawiły się na mojej skórze. - Nie zachodź mnie tak od tyłu. - odwróciłam się do niego.
- Gdzie Corey? - spytał, zmieniając temat.
- Tam gdzieś poszedł. - machnęłam ręką w stronę tłumu.
Dalej rozglądałam się, dyskretnie szukając znajomej twarzy. Lucas za to odpalił fajka i wsadził rękę w kieszeń.
- Uwielbiam tą atmosferę. - wyznał w końcu.
- Coś w tym jest. - przyznałam ponownie.
- Dobra, koniec gadania, więcej picia i grania. - zaśpiewał pod nosem i pociągnął mnie w stronę baru, tuż przy scenie.
Wypił ze mną shota i ruszył przygotowywać się razem z zespołem.
Lucas uparł się przy swoim i oświetlenie biło fioletem z każdej strony. To była nowość. Zaśmiałam się pod nosem, stwierdzając, że będzie pasować do włosów Coreya, które nieustannie malował na pastelowy róż. Ludzie już dawno zaczęli się bawić. Muzyka grała głośno z głośników a widownia rozkręcała się w swoich grupkach. Byłam cholernie ciekawa czy uparł się także przy graniu coverów.
Momencie w którym zamawiałam drinka, zauważyłam Hope. Dosłownie mignęła mi gdzieś w tłumie, ale byłam pewna, że to ona. Śledziłam ją wzrokiem, jednak ktoś trącił mnie łokciem, odwracając moją uwagę. Dosłownie na chwilę oderwałam wzrok od dziewczyny - momentalnie zniknęła mi w tłumie. Może mi się tylko wydawało, a może na ostatniej imprezie Lucas i ona doszli do porozumienia i chłopak po prostu ją zaprosił. Westchnęłam, zgarnęłam swojego drinka i ruszyłam w stronę barierki.
Koncert jeszcze się nie rozpoczął ale chłopcy byli skupieni na ustawianiu sprzętu i małej próbie przed występem. Z miejsca, w którym stałam, nie miałam zbyt dobrego widoku na całą scenę, więc nie chcąc przepychać się przez tłum, dałam się porwać wirowi zdarzeń.
CZYTASZ
Don't treat me badly | ZAKOŃCZONE |
Short StoryNawet nie dostrzegłam w którym momencie wszystko się zmieniło. Ta jedna, mała, choć tak ważna chwila, umknęła mi i już nie było odwrotu. Wszystko przed czym tak bardzo się wzbraniałam, otoczyło mnie, pochłaniając. Uniosłam ciężkie powieki. - Przep...