Rozdział 13 - Niespodziewane przychodzi nagle

66 13 5
                                    

Szliśmy powoli, spacerem. Nigdzie się nie spiesząc. Chyba oboje chcieliśmy wykorzystać ten wspólny czas w jak najlepszy sposób, więc po prostu cieszyliśmy się chwilą. Czułam że nam obojgu na język cisnęło się wiele pytań, jednak żadne z nas nie zadało ani jednego.

Nie do końca rozumiałam, dlaczego wybrał drogę prowadzącą w zupełnie innym kierunku niż park, przy którym się zatrzymaliśmy, jednak nie dopytywałam. Chciałam, żeby mnie zaskoczył. Chciałam zobaczyć jaki jest naprawdę. Mógł mówić wiele, ale to właśnie jego zachowanie pokazywało mi prawdziwe, szczere intencje. Tym bardziej, że cały czas był tak cholernie skomplikowany i tajemniczy i nosił w sobie pewno kontrastów.

Czułam to wzajemne przyciąganie, ale nie mogłam mu dać satysfakcji. Chciałam być dla niego wyzwaniem, tak samo jak on był dla mnie. Starałam się trzymać od niego na lekką odległość. Niestety w pewnym momencie niechcący albo chcący, nasze ręce otarły się o siebie.

Widziałam dokładnie, jak uśmiechnął się pod nosem.

Chciałam być odważna, naprawdę. Mogłam jakoś zażartować, mogłam udać, że nic się nie stało. Ale moja nieśmiała strona wygrała. Speszona schowałam dłonie w kieszenie bluzy i odwróciłam głowę. Przeszliśmy jeszcze z dwie przecznice w ciszy aż w końcu skręciliśmy w uliczkę.

- To tutaj. - mruknął, zatrzymując się w pewnym momencie.

Spojrzałam najpierw na niego a potem w górę - na szyld wiszący nad nami - 'AMACOFFE'.

- Kawa? - wymsknęło mi się a on pokiwał głową.

Nigdy w życiu nie spodziewałabym się po nim, że wybierze akurat przytulną, małą kawiarenkę. Gdy powiedział, że gdzieś mnie zabierze spodziewałam się bardziej jakiejś knajpy, rudery, czegokolwiek, ale nie tego. Zrobiło mi się głupio, że tak go oceniłam.

Otworzył przede mną drzwi i weszliśmy do środka. Wnętrze było przeurocze. A on? Totalnie nie pasował do piaskowych kolorów i ciepła jakie panowało w lokalu. Był surowy, zimny.

Poczułam dłoń na plecach, przez co zmusił mnie, żebym na niego spojrzała.

- Usiądź tam, ja coś zamówię. - kiwnął głową na stolik przy oknie.

Zgodziłam się bez słów. To on wybierał. Wolnym krokiem ruszyłam w wyznaczone miejsce, westchnęłam głęboko i w końcu usiadłam na wiklinowym krzesełku. Byłam zmęczona ciągłym uśmiechaniem się. Co prawda, przy chłopaku nie musiałam udawać. Wiedziałam, że cokolwiek by się nie działo - nie był jednym z tych typów ludzi, którzy dopytują.

Patrzyłam na niego, gdy stał przy kasach, a on chyba czując moje spojrzenie uśmiechnął się pod nosem i także zerknął w moim kierunku. Przypomniała mi się sytuacja z Bacco - to jak siedziałam z Hope i zastanawiałam się czy to napewno on wszedł właśnie do kawiarni. Mimowolnie zachichotałam i odwróciłam wzrok. Nie do końca docierało do mnie to, że właśnie spędzam z nim czas. Jeszcze parę dni wcześniej mówiłam sobie, że nie chce mieć z tym człowiekiem nic do czynienia.

Byliśmy nieznajomymi znajomymi, oboje problemowi, oboje nie do końca radzący sobie z życiem.

Żeby nie wyjść na chamkę - bo nieładnie jest gapić się bezczelnie na kogoś - zaczęłam rozglądać się trochę. Moją uwagę przykuł duży napis tuż nad menu - 'Dbajmy o ziemię, to jedyna planeta z kawą.' Te słowa momentalnie wywołały uśmiech na mojej twarzy.

Drgnęłam gdy Corey nachylił się nade mną, stawiając dwie ogromne mrożone kawy z jakimiś wzorkami namalowanymi na piance.

- Nie chciałem Cię wystraszyć. - posłał mi przepraszające spojrzenie i usiadł przede mną.

Don't treat me badly | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz