Rozdział 7 - Stereotypy

76 15 2
                                    

Reszta drogi minęła nam już spokojniej. Nie obyło się oczywiście bez zboczonych komentarzy Luka, wesołego śmiechu Cass i poirytowania z mojej strony. Jednak dzięki krótkiej rozmowie z Coreyem, czułam się inaczej niż wcześniej. Było bardziej swobodnie.

Od czasu do czasu spoglądał na mnie, jednocześnie rozmawiając z przyjaciółmi.

Uśmiechałam się i miałam nadzieję, że nie widział mojego rumieńca. Był przystojny, choć miał bardzo surową urodę. I onieśmielał mnie w każdy możliwy sposób. Nawet spojrzeniem. Nie był już cięty, przez co trochę zapunktował w moich oczach. Pozwolił mi nawet pobawić się trochę płytami i włączyć tą, która mi się spodoba. Słuchaliśmy właśnie Nirvany – "In Bloom".

- Znasz? - mruknął do mnie Corey gdy zaczęłam śpiewać pod nosem.

Akurat zatrzymaliśmy się na światłach, więc jego wzrok skupił się na mnie. Czas jakby stanął w miejscu. Byłam tylko ja i on i te piękne topazowe oczy. Kiwnęłam delikatne głową a on się uśmiechnął. Dodatkowo zrobił to szerzej gdy zauważył moje rumieńce. Przysięgam. Ten uśmiech topił moje serce.

- Trzeba ją zabrać do baków. - gdyby Luke się nie odezwał, pewnie totalnie zapomniałabym o ich obecności z tyłu.

- Do baków? - powtórzyłam pytająco za chłopakiem.

- Spodoba Ci się. - do rozmowy dołączyła się Cass. - Atmosfera jest cudowna, ludzie też. A chłopcy..

- Starczy. - Corey przerwał jej dość ostro.

Spojrzał na mnie marszcząc brwi, ale nic nie dodał. Nie rozumiałam, skąd taka jego reakcja.

- Co tam jest? - spytałam go cicho i jakby na dźwięk mojego głosu lekko złagodniał.

- Zobaczysz. - rzucił mi wyzywające spojrzenie.

Chyba spodobał mu się ten pomysł, ale raczej nie sądził, że się na to zgodzę. Widziałam to w jego oczach.

- Dobra. - odwróciłam głowę w stronę okna i przygryzłam usta.

Nie rozumiałam co ciekawego mogło by być w porcie, ale sam fakt, że mogłabym chociaż jeszcze raz spotkać tego chłopaka sprawił, że nie mogłam odmówić. Moja złość i irytacja gdzieś zniknęły. Została tylko ciekawość.

Przyglądając się okolicy, zauważyłam Hope.

- Zatrzymasz się tutaj? - rozpięłam pasy a moja ręka przez przypadek wylądowała na niego dłoni.

Spojrzał na mnie lekko zaskoczony. Tak Corey, właśnie zrobiłam odważny krok w twoją stronę.

- Tu? - uniósł brew.

Z zadziornym uśmiechem zaczął bujać samochodem w prawo i lewo. Musiałam się go przytrzymać, żeby nie polecieć na drzwiczki. Droczył się ze mną, ale nie mogłam mu nie wybaczyć. Jego wesoła wersja była i tak najlepszą jakiej doświadczyłam.

- Proszę? - uśmiechnęłam się nieśmiało, odsuwając się z powrotem na bezpieczną odległość.

Posłuchał mnie i na moje szczęście zdążył z zaparkowaniem zanim minęliśmy moją przyjaciółkę.

Odwróciłam się do tylu i uśmiechnęłam na pożegnanie do Cass a ona, ku mojemu zdziwieniu, wychyliła się w mogą stronę i przytuliła się do mnie.

- Nie wiem jeszcze jak, ale będziemy w kontakcie. - szepnęła mi jeszcze na ucho a ja pokiwałam głową.

Przed wyjściem, szepnęłam do Coreya nieme 'dziękuje' na co kolejny raz się uśmiechnął. Lucasa totalnie zignorowałam.

Don't treat me badly | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz