Rozdział 60

63 4 0
                                    

Biegłam ile sił w nogach. 
Nie mogłam uwierzyć jak wygląda szkoła, była w ruinach. Co chwila mijałam jakiegoś rannego ucznia, albo czarodzieja, którym w duszy obiecałam pomóc jak tylko znajdę Snape'a. 
Co jakiś czas próbował mnie zabić jakiś śmierciożerca, albo wampir jednak każde zaklęcie rzucone w moją stronę uderzało w nich. 
Chciało mi się płakać i krzyczeć na raz, jednak wiedziałam że to nic nie da dlatego z całych sił biegłam przed siebie czując że jestem coraz bliżej. 
Momentalnie zatrzymałam się na środku placu wiedząc że musze im najpierw pomóc, zaczęłam mruczeć pod nosem moje autorskie zaklęcie, dzięki któremu na początek ogłuszyłam wszystkich i wszystko co walczyło po stronie Voldemorta, by dać przewagę uczniom i czarodziejom walczących po naszej stronie. Jednak to znacznie mnie osłabiło. Jednak nie trwało to długo, gdyż wiedziałam że muszę biec dalej.

Gdy dobiegłam na miejsce okazało się że Snape jest cały, przynajmniej jak na razie bo jedyne co widziałam przez brudną szybę to zamglone postury należące do Severusa i Voldemorta.

Chwilę później na przeciwko mnie pojawiła się Lilly, która tak jak ja próbowała podłuchać ich rozmowę, jednak słyszałyśmy tylko co drugie słowo. 

-To ty zabiłeś Dumbledora Severusie, puki żyjesz czarna różdżka nie będzie mi do końca oddana.-usłyszałyśmy skrawek rozmowy, który nie wróżył nic dobrego, przez co chciałam wstać i zaatakować, jednak powstrzymała mnie Lilly, łapiąc mnie za nadgarstek i kręcąc głową, co oznaczało bym tego nie robiła. 

Jednak nim zdążyłam się wyrwać ciało Snape'a uderzyło o szybę, przez co miałam ochotę krzyczeć jednak się powstrzymałam, jednak po moich policzkach zaczęły lecieć strumyki łez, tak samo jak po policzkach mojej rodzicielki. Momentalnie mój ból się wzmocnił, więc od razu wbiegłam do pomieszczenia za szybą i położyłam ręce nad raną na szyi, a Lilly kucnęła po drugiej stronie i złapała go za rękę.

-Przepraszam Severusie.-powiedziała płacząc.

-Dobrze cię widzieć.-powiedział ostatkami sił, po czym odwrócił się w moją stronę.-Weź ją.-powiedział wskazując na łzę, którą zabrała Lilly do jakiegoś małego pojemniczka.

-Będziesz żył obiecuję.-powiedziałam widząc że rany zaczęły się zmniejszać.

Po wielu minutach udało mi się pozbyć ran co zauważyłam z wielką ulgą.

-Trzeba go zabrać do wielkiej sali.-powiedziałam próbując zahamować trzęsące się ręce.-Teleportuje was tam, ale będziesz musiała przy nim ciągle być. I weź to.-powiedziałam zdejmując z szyi naszyjnik. Musisz go trzymać nad ranami, ja muszę jeszcze coś załatwić. 

-On jest za słaby żeby go teleportować.-powiedziała przerażona Lilly.

-Zaufaj mi.-powiedziałam łapiąc za rękę Severusa  i moją mamę, po czym już chwilę później byliśmy w wielkiej z sali z której od razu wybiegłam kierując się na plac, jednak znowu zaczął roznosić się głos Voldemorta.

Walczyliście dzielnie, lecz na próżno. Nie pragnę waszej śmierci, każda przelana kropla krwi czarodzieja to olbrzymia strata. Rozkaże moim oddziałom. Pochowajcie poległych, Harry Potterze, zwracam się bezpośrednio do ciebie, dzisiaj w nocy pozwoliłeś by twoi przyjaciele ginęli za ciebie, nie ma większej hańby. Czekam na ciebie w zakazanym lesie, niech dopełni się twoje przeznaczenie, jeśli się nie stawisz wtedy zabije wszystkie dzieci i kobiety i mężczyzn, którzy cię kryją przede mną. Veronico Potter i Krystianie Tonthyl, macie ostatnią szansę by do mnie dołączyć. Jeśli tego nie zrobicie dopilnuje by każda bliska dla was osoba umarła na waszych oczach. Macie czas do północy.- po tym jego głos zamilkł, a wszyscy śmierciożercy, wampiry i trole się wycofali.

Gdy się rozejrzałam namierzyłam wzrokiem przerażoną twarz Krystiana do którego od razu podbiegłam.

-Tego za wiele.-powiedziałam kręcąc głową, po czym zaczęłam iść w stronę wielkiej sali. Gdy tam dotarłam widziałam tyle rannych i martwych czarodziejów. 

Nie mogłam na to patrzeć, czułam że to moja wina, dlatego wyszłam stamtąd i wyszłam na plac, klęknęłam na środku placu nie wiedząc co mam zrobić. Czułam się cholernie winna. Zaczęłam krzyczeć, płakać.

-Vi, już dobrze.-powiedział Krystian przytulając mnie.

-Nic nie jest dobrze. Nie wiem co mam zrobić. Harry musi zginąć, żeby móc zabić Voldemorta, ale jeśli ceną pozbycia się go ma być czyjekolwiek życie... Nikt na to nie zasłużył.-powiedziałam zanosząc się płaczem.

-Znajdziemy inny sposób, obiecuje.-powiedział przytulając mnie jeszcze mocniej.

-Nie ma innego sposobu i doskonale o tym wiesz.-powiedziałam załamana po czym zapadła chwila ciszy.-Wspomnienie Severusa! Wiem co w nim jest, jeśli Harry to zobaczył to...-nie dane mi było dokończyć.

-Co w nim jest?-spytał Krystian.

-Prawda, dowiedział by się tego wszystkiego i... Musimy go znaleźć, oby nie było za późno.-powiedziałam zrywając się na proste nogi i biegnąc z powrotem do Wielkiej Sali.

-Harry! Gdzie jest Harry?-krzyczałam.

-Wyszedł jakiś czas temu.-powiedziała Hermiona.

-Wspomnienie Severusa, gdzie jest?-spytałam Lilly, która trzymała za rękę śpiącego Snape'a.

-Dałam je Harremu.-odpowiedziała.

-Na Merlina już za późno... Mapa, gdzie jest mapa?-spytałam cała drżąc. 
Otworzyłam mapę i zaczęłam dokładnie lustrować ją wzrokiem.-Już za późno.-powiedziałam załamana.-Ten kretyn poszedł się poświęcić. Muszę tam iść, nim zrobi coś głupiego.-powiedziałam pośpiesznie.

-Już za późno.-powiedział Lupin siedzący za oknem, a gdy to powiedział od razu wybiegłam na plac, tak samo jak wszyscy którzy tam byli. 

-Harry Potter nie żyje!-krzyknął Voldemort.-Harry Potter nie żyję, a więc od dziś będziecie oddawać cześć mnie.-nie mogłam w to uwierzyć, jakim cudem on zabił Harrego, a ja nic nie poczułam?-Harry Potter nie żyje! Najwyższy czas żeby się określić.-powiedział śmiejąc się.-Możecie się do nas przyłączyć! Lub zginąć. 

-Draco!-krzyknął Lucjusz do chłopaka, który stał po naszej stronie.-Draco.
Gdy Narcyza zauważyła że chłopak nie zamierza się ruszyć, zaczęła iść w stronę chłopaka, po czym stanęła obok niego, co nie spodobało się Czarnemu Panu, który skierował w ich stronę różdżkę.

-Avada Kadavra!-krzyknął jednak bez skutku jakiego oczekiwał, gdyż odbiłam jego zaklęcie.

-Nigdy więcej nie próbuj zabić moich przyjaciół.-wycedziłam przez zęby wychodząc lekko przez szereg.

-Veronico, Veronico, do ciebie jeszcze dojdziemy.-powiedział zamieniając złość na śmiech.


Zaginiona siostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz