Rozdział 27

137 7 0
                                    

Rozdział 28

Stanęłam przed nagrobkiem z gdzie widniały imiona moich rodziców. Wyczarowałam tam nowe kwiaty, po czym usiadłam na ziemi.

-Nawet nie wiecie jak za wami tęsknie... Chciałabym móc z wami porozmawiać, przytulić, poznać was, opowiedzieć co się u mnie działo przez te wszystkie lata.-chciałam dalej mówić, ale usłyszałam szmer za plecami, dlatego szybko się obróciłam, ale nikogo tam nie zobaczyłam. Wstałam z miejsca i zaczęłam iść w stronę szmerów.

Z jednej strony rozsądek mówił że sprawdzenie czy ktoś tu jest to kompletna głupota, ale ciekawość kazała podążać w stronę dźwięku.

Nim się obejrzałam, a zza drzew wyłoniła się kobieta, którą od razu rozpoznałam.

-Te śmieszne sentymenty.-rozejrzała się po cmentarzu, a następnie podeszła do nagrobka moich rodziców.

-Bellatrix Lestrage.-powiedziałam z obrzydzeniem.

-Spostrzegawcza jesteś.-zaczęła się śmiać, a następnie iść w moją stronę.

-Czego chcesz?-powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

-Wiele rzeczy, ale jak na razie wystarczysz mi ty.-wycelowała różdżkę w moją stronę.

-Voldemort poklepie cię po ramieniu jak mu mnie przyprowadzisz?-zakpiłam opuszczając różdżkę.

-Jak śmiesz wymawiać jego imię?!-warknęła i chciała rzucić w moją stronę Cruciatus, ale zaklęcie się odbiło, a ja jednym spojrzeniem rzuciłam nią kilka metrów dalej, na co ona zaczęła się śmiać.

-Wyrabiasz się.-zaśmiała się jeszcze głośniej i zaczęła rzucać w moją stronę różne zaklęcie, które odbijałam.

Wyciągnęłam rękę przed siebie i zaczęłam mruczeć zaklęcia które tylko ja znam. Moje oczy zrobiły się całe czarne i uniosłam się nad ziemię, nie wiem co się działo, bo straciłam nad sobą kontrolę.

Gdy opadłam na ziemię Bellatrix już nie było... Byłam sama, a w moich uszach rozbrzmiewała przeraźliwa cisza.

Westchnęłam głośno, po czym teleportowałam się do Hogwartu.

Przez pewien czas błąkałam się po błoniach, a następnie po korytarzach, aż w końcu dotarłam do gabinetu Snape'a.

-Byłeś tam...-powiedziałam od razu.

-Gdzie byłaś, wszyscy się o ciebie martwili, nigdzie cię nie było.-nawet na mnie nie spojrzał tylko dalej coś czytał, gdy podeszłam bliżej zauważyłam że to był list, który mu dzisiaj dałam.

-Byłeś tam, kiedy Voldemort zabił moich rodziców, przyszedłeś tam, płakałeś, przytulałeś ją, ty... ty ją kochałeś.-podniósł na mnie zszokowany wzrok.

-Skąd...-nie dane mu było dokończyć, bo mu przerwałam.

-Byłam w Dolinie Godryka, dotknęłam barierki schodów, widziałam to wszystko, to było coś na kształt wizji, ale dużo bardziej realistyczne, tak jakbym tam była, widziała jak się śmieje, jak ich zabija... Jak płaczesz.-ostatnie zdanie powiedziałam trochę ciszej.

-To skomplikowane.-mruknął.

-Poszłam na cmentarz, była tam Bellatrix, nie wiem co się z nią stało, bo straciłam kontrolę nad sobą.-zignorowałam słowa Severusa i patrzyłam nieobecnym wzrokiem w przestrzeń przed sobą.-Czuję że coś przeoczyłam, że coś umyka nam wszystkim, jakiś fakt, który by wszystko wyjaśnił.-zapadła chwila ciszy w której żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć.-To głupie...-mruknęłam, po czym wyszłam z gabinetu.

Zaginiona siostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz