Rozdział 35

90 4 0
                                    

-Czy to są...-spytał Harry, gdy staliśmy przed wielkim betonowym pomnikiem na środku Ministerstwa.

-Mugole.-odpowiedziała szybko Hermiona.-Tym są dla Ministerstwa.(mam nadzieje że każdy wie o jaki pomnik mi chodzi)

-Normalnie wymiękam.-jęknął Ron.

-Już za późno, żeby się wycofać.-powiedział Krystian.

-Jak długo eliksir będzie działał?-spytał po kryjomu Harry.

-Mniej, więcej 2 godziny.-odpowiedziałam.

-Ale mniej , czy więcej?-dopytywał.

-Nie wiadomo.-wzruszyłam ramionami.-Musimy ruszać.-powiedziałam prowadząc wszystkich w stronę windy.

-Gandermol.-powiedział jakiś mężczyzna zatrzymując windę.-Deszcze się leje u mnie w gabinecie, już drugi dzień.

-Może miskę podstawić.-powiedział przerażony Ron.

-Zdajesz sobie sprawę, że właśnie jadę na dół.-powiedział mężczyzna.

-Windą na dół?-spytał spanikowany Ron.

-Przesłuchać twoją żonę, ale wiesz, gdyby pochodzenie mojej żony nie było jasne, a szef departamentu przestrzegania prawa czarodziejów by mi coś zlecił, to wziął bym się do roboty jak najszybciej. Daje ci godzinę.-powiedział poważnym tonem, po czym odszedł od windy.

-No i masz, co z tym zrobić?-spytał przerażony Ron, gdy jechaliśmy już windą.-Moja żona jest sama na dole.

-Na Merlina Ron, przecież ty nie masz żony.-przewróciłam oczami.

-A no tak.-powiedział.

-A ty co taka spokojna?-spytał Krystian.

-Co ma być to będzie, czy jakoś tak.-chwilę później winda się zatrzymała.

-Tylko jak zatrzymać ten deszcz?-spytał, gdy dotarliśmy na miejsce.

-Spróbuj Finiteinkantate.-powiedziałam spokojnie.

-A co jeśli nie zadziała?

-To wtedy będziesz mógł panikować.-powiedziałam po czym wyszedł z winy, a my ruszyliśmy nią z powrotem.

Gdy winda się otworzyła, przed naszymi oczami pojawiła się Dolores Umbritg.

-O Mafalda i Linda, Travers was wysłał?-spytała mnie i Hermiony-Cudnie.-po czym weszła do windy.

-Albercie, Aleksadrze nie wysiadacie teraz?-spytała chłopaków, którzy jak na rozkaz wyszli z windy.

Gdy jechałyśmy widną panowała straszna cisza, która przerwała Umbritg, gdy winda się zatrzymała.

-W takim razie idziemy.-powiedziała tym swoim przesłodzonym głosem.

Chwilę później stałyśmy już koło Umbritg, na sali rozpraw.

-Mery Elizabet Karley.-powiedziała oficjalnym tonem głosu.

-Tak.-powiedziała drobna kobieta siedząca na środku sali.

-Zamieszkała na Tysent streed garden 250?-kontynuowała.

-Tak.

-Matka Deyny, Rudolfa i Alfreda? Żona Reginalda?-spytała tym razem z nutką obrzydzenia w głosie.

-Tak

I po tych słowach zobaczyłam Harrego i Rona stojących w wejściu, którzy ruszali do środka.

-Dziękuje Albercie.-powiedziała Dolores, do Harrego, który jej zdaniem przyprowadził Rona.

-Przy wejściu do Ministerstwa odebrano pani różdżkę.-kontynuowała w stronę kobiety.-Czy to jest ta różdżka?-spytała pokazując jej owy przedmiot.

-Tak

-Proszę opowiedzieć sądowi, komu pani ukradła te właśnie różdżkę?

-Nikomu, kupiłam ją na ulicy Pokątnej.-powiedziała spokojnie kobieta.

-Nie kłam, różdżki wybierają czarodziejów, lub czarownice, a ty nie jesteś czarownicą.

-Ależ jestem.-powiedziała zrozpaczona kobieta.

-A co to ma znaczyć Albercie?-spytała oburzona Dolores, gdy Harry wyjął różdżkę.

-To...petryfikus totalus.-rzuciłam zaklęcie na Ubritg, po czym zerwałam jej z szyi medalion.

Zaklęcia latały w każdą stronę, dlatego pośpiesznie wrzuciłam medalion do pomniejszonej torebki, po czym zaczęliśmy uciekać.

-Przecież są tu dementorzy rozkaż im coś!-krzyknął w pośpiechu Ron.

-To jest bardziej skomplikowane niż myślisz!-krzyknęłam w pośpiechu. Rzucając zaklęcia w każdą stronę.

Wbiegliśmy w pośpiechu do widy, ale dementorzy dalej do nas sięgali, dlatego wyciągnęłam przed siebie różdżkę i krzyknęłam:

-Expectopatronum!-po czym z mojej różdżki wyleciał wielki smok.

-Czemu dementorzy cię nie słuchali?-spytał zdyszany Harry.

-Po pierwsze dlatego że byłam na eliksirze wielosokowym, a wtedy moje moce nie działają, a po drugie dementorzy podlegają teraz Voldemortowi i nie każdy dementor się mnie słucha.-powiedziałam równie zziajana co inni.

-Veronica Potter-powiedziała kobieta w szoku, gdy eliksir przestał działać.

-A sądziłam że nikt mnie nie zna.-powiedziałam z uśmiechem przerywając gęstą atmosfere, jaka powstała.

-Wie więcej osób niż pani się wydaje, tylko trzeba wiedzieć kogo pytać.-powiedziała kobieta, ale jej słowa przyswajałam jeszcze długo.

-Teraz trzeba się stąd wydostać.-mruknęłam po dłużej chwili, gdy jechaliśmy windą.

-Niech pani wraca do domu.-powiedziałam po czym sprawiłam że cała piątka była niewidzialna.

-Sprężajmy się, bo nie dam rady długo utrzymać tego zaklęcia.-mruknęłam, gdy szliśmy korytarzem Ministerstwa do wyjścia.-Nie mam siły.-powiedziałam, po czym zaklęcie przestało działać.

-To Potterowie! Łapać ich!-z każdej strony słychać było tylko krzyki, gdy zaczęliśmy biec do wyjścia.

-Intancjo!-krzyknęłam rzucając zaklęcie za siebie, dzięki czemu zagrodziłam ścianą korytarz za nami, przez co mieliśmy większe szanse.

Po chwili wszyscy wbiegliśmy w kominek, który nas teleportował.

Wzięłam głęboki wdech, gdy upadłam na ziemie między drzewami.

-Wszyscy cali?-spytałam wstając z trawy.

-Nie, Ron się rozczepił.-powiedziała rozpłakana Hermiona.

-Opatrz go, a ja wyczaruję nam osłonę.-powiedziałam wstając ostatkami sił po czym zaczęłam mruczeć zaklęcia osłaniające. Gdzie w między czasie cała trójka opatrywała Rona.

-Moja torba!-krzyknęłam-Mam tam sporo eliksirów od Snape'a na pewno któryś się przyda.-powiedziałam rzucając torbę w stronę Krystiana.

Chwilę później skończyłam tworzyć osłonę więc podeszłam do Rona.

-I jak z nim?-spytałam.

-Źle.-powiedziała Hemiona.-Widzisz jego ramie?

-Harry, Hermiona rozstawcie namiot, znajdziecie go w mojej torbie, ale jestem prawie pewna że Hemiona też ma.-powiedziałam klękając przy Ronie.

-Powinnaś odpocząć, przecież widzę jak męczą cię te twoje zaklęcia.-powiedział zaniepokojony Krystian.

-Nic mi nie będzie.-powiedziałam wystawiając rękę nad ramię Rona i mrucząc to kolejne zaklęcia z kolei.

-Vi, ja nie żartuje, idź się połóż, on wytrzyma do rana.-powiedział Krystian po jakiś 20 minutach.

-Dam radę.-mruknęłam sama w to nie wierząc i gdy miałam rzucać na Rona kolejne zaklęcie zemdlałam.



Zaginiona siostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz