-Czy to są...-spytał Harry, gdy staliśmy przed wielkim betonowym pomnikiem na środku Ministerstwa.
-Mugole.-odpowiedziała szybko Hermiona.-Tym są dla Ministerstwa.(mam nadzieje że każdy wie o jaki pomnik mi chodzi)
-Normalnie wymiękam.-jęknął Ron.
-Już za późno, żeby się wycofać.-powiedział Krystian.
-Jak długo eliksir będzie działał?-spytał po kryjomu Harry.
-Mniej, więcej 2 godziny.-odpowiedziałam.
-Ale mniej , czy więcej?-dopytywał.
-Nie wiadomo.-wzruszyłam ramionami.-Musimy ruszać.-powiedziałam prowadząc wszystkich w stronę windy.
-Gandermol.-powiedział jakiś mężczyzna zatrzymując windę.-Deszcze się leje u mnie w gabinecie, już drugi dzień.
-Może miskę podstawić.-powiedział przerażony Ron.
-Zdajesz sobie sprawę, że właśnie jadę na dół.-powiedział mężczyzna.
-Windą na dół?-spytał spanikowany Ron.
-Przesłuchać twoją żonę, ale wiesz, gdyby pochodzenie mojej żony nie było jasne, a szef departamentu przestrzegania prawa czarodziejów by mi coś zlecił, to wziął bym się do roboty jak najszybciej. Daje ci godzinę.-powiedział poważnym tonem, po czym odszedł od windy.
-No i masz, co z tym zrobić?-spytał przerażony Ron, gdy jechaliśmy już windą.-Moja żona jest sama na dole.
-Na Merlina Ron, przecież ty nie masz żony.-przewróciłam oczami.
-A no tak.-powiedział.
-A ty co taka spokojna?-spytał Krystian.
-Co ma być to będzie, czy jakoś tak.-chwilę później winda się zatrzymała.
-Tylko jak zatrzymać ten deszcz?-spytał, gdy dotarliśmy na miejsce.
-Spróbuj Finiteinkantate.-powiedziałam spokojnie.
-A co jeśli nie zadziała?
-To wtedy będziesz mógł panikować.-powiedziałam po czym wyszedł z winy, a my ruszyliśmy nią z powrotem.
Gdy winda się otworzyła, przed naszymi oczami pojawiła się Dolores Umbritg.
-O Mafalda i Linda, Travers was wysłał?-spytała mnie i Hermiony-Cudnie.-po czym weszła do windy.
-Albercie, Aleksadrze nie wysiadacie teraz?-spytała chłopaków, którzy jak na rozkaz wyszli z windy.
Gdy jechałyśmy widną panowała straszna cisza, która przerwała Umbritg, gdy winda się zatrzymała.
-W takim razie idziemy.-powiedziała tym swoim przesłodzonym głosem.
Chwilę później stałyśmy już koło Umbritg, na sali rozpraw.
-Mery Elizabet Karley.-powiedziała oficjalnym tonem głosu.
-Tak.-powiedziała drobna kobieta siedząca na środku sali.
-Zamieszkała na Tysent streed garden 250?-kontynuowała.
-Tak.
-Matka Deyny, Rudolfa i Alfreda? Żona Reginalda?-spytała tym razem z nutką obrzydzenia w głosie.
-Tak
I po tych słowach zobaczyłam Harrego i Rona stojących w wejściu, którzy ruszali do środka.
-Dziękuje Albercie.-powiedziała Dolores, do Harrego, który jej zdaniem przyprowadził Rona.
-Przy wejściu do Ministerstwa odebrano pani różdżkę.-kontynuowała w stronę kobiety.-Czy to jest ta różdżka?-spytała pokazując jej owy przedmiot.
-Tak
-Proszę opowiedzieć sądowi, komu pani ukradła te właśnie różdżkę?
-Nikomu, kupiłam ją na ulicy Pokątnej.-powiedziała spokojnie kobieta.
-Nie kłam, różdżki wybierają czarodziejów, lub czarownice, a ty nie jesteś czarownicą.
-Ależ jestem.-powiedziała zrozpaczona kobieta.
-A co to ma znaczyć Albercie?-spytała oburzona Dolores, gdy Harry wyjął różdżkę.
-To...petryfikus totalus.-rzuciłam zaklęcie na Ubritg, po czym zerwałam jej z szyi medalion.
Zaklęcia latały w każdą stronę, dlatego pośpiesznie wrzuciłam medalion do pomniejszonej torebki, po czym zaczęliśmy uciekać.
-Przecież są tu dementorzy rozkaż im coś!-krzyknął w pośpiechu Ron.
-To jest bardziej skomplikowane niż myślisz!-krzyknęłam w pośpiechu. Rzucając zaklęcia w każdą stronę.
Wbiegliśmy w pośpiechu do widy, ale dementorzy dalej do nas sięgali, dlatego wyciągnęłam przed siebie różdżkę i krzyknęłam:
-Expectopatronum!-po czym z mojej różdżki wyleciał wielki smok.
-Czemu dementorzy cię nie słuchali?-spytał zdyszany Harry.
-Po pierwsze dlatego że byłam na eliksirze wielosokowym, a wtedy moje moce nie działają, a po drugie dementorzy podlegają teraz Voldemortowi i nie każdy dementor się mnie słucha.-powiedziałam równie zziajana co inni.
-Veronica Potter-powiedziała kobieta w szoku, gdy eliksir przestał działać.
-A sądziłam że nikt mnie nie zna.-powiedziałam z uśmiechem przerywając gęstą atmosfere, jaka powstała.
-Wie więcej osób niż pani się wydaje, tylko trzeba wiedzieć kogo pytać.-powiedziała kobieta, ale jej słowa przyswajałam jeszcze długo.
-Teraz trzeba się stąd wydostać.-mruknęłam po dłużej chwili, gdy jechaliśmy windą.
-Niech pani wraca do domu.-powiedziałam po czym sprawiłam że cała piątka była niewidzialna.
-Sprężajmy się, bo nie dam rady długo utrzymać tego zaklęcia.-mruknęłam, gdy szliśmy korytarzem Ministerstwa do wyjścia.-Nie mam siły.-powiedziałam, po czym zaklęcie przestało działać.
-To Potterowie! Łapać ich!-z każdej strony słychać było tylko krzyki, gdy zaczęliśmy biec do wyjścia.
-Intancjo!-krzyknęłam rzucając zaklęcie za siebie, dzięki czemu zagrodziłam ścianą korytarz za nami, przez co mieliśmy większe szanse.
Po chwili wszyscy wbiegliśmy w kominek, który nas teleportował.
Wzięłam głęboki wdech, gdy upadłam na ziemie między drzewami.
-Wszyscy cali?-spytałam wstając z trawy.
-Nie, Ron się rozczepił.-powiedziała rozpłakana Hermiona.
-Opatrz go, a ja wyczaruję nam osłonę.-powiedziałam wstając ostatkami sił po czym zaczęłam mruczeć zaklęcia osłaniające. Gdzie w między czasie cała trójka opatrywała Rona.
-Moja torba!-krzyknęłam-Mam tam sporo eliksirów od Snape'a na pewno któryś się przyda.-powiedziałam rzucając torbę w stronę Krystiana.
Chwilę później skończyłam tworzyć osłonę więc podeszłam do Rona.
-I jak z nim?-spytałam.
-Źle.-powiedziała Hemiona.-Widzisz jego ramie?
-Harry, Hermiona rozstawcie namiot, znajdziecie go w mojej torbie, ale jestem prawie pewna że Hemiona też ma.-powiedziałam klękając przy Ronie.
-Powinnaś odpocząć, przecież widzę jak męczą cię te twoje zaklęcia.-powiedział zaniepokojony Krystian.
-Nic mi nie będzie.-powiedziałam wystawiając rękę nad ramię Rona i mrucząc to kolejne zaklęcia z kolei.
-Vi, ja nie żartuje, idź się połóż, on wytrzyma do rana.-powiedział Krystian po jakiś 20 minutach.
-Dam radę.-mruknęłam sama w to nie wierząc i gdy miałam rzucać na Rona kolejne zaklęcie zemdlałam.
CZYTASZ
Zaginiona siostra
Teen FictionVeronica to 15 letnia uczennica z Beuxbatons. Jednak kiedy zostaje wyrzucona ze szkoły postanawia razem ze swoimi prawnymi opiekunami przeprowadzić się do Londynu, a tam rozpocząć nauczanie w Hogwardzie. Tam dowiaduje się prawdy o sobie i o swojej...