16

428 38 12
                                    

Pov. Shigaraki

Czy ja umarłem?
Czułem się strasznie, otworzyłem oczy, ale nie mogłem dostrzec nic dokładnego. Coś ciężkiego przygniatało moje żebra, uniemożliwiając mi wzięcie głębszego oddechu. Czy ten budynek się na mnie zawalił? Nieee... Przecież bym nie przeżył. Przygniatający mnie przedmiot drgnął, po czym bardzo głęboko odetchnął i wepchnął kolano pomiędzy moje nogi. Chciałem krzyknąć, albo przynajmniej coś powiedzieć, cokolwiek, ale nie byłem w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Było to dość dziwne zjawisko, ponieważ zacząłem odzyskiwać oddech, a i tak nie mogłem nic powiedzieć. "Przedmiotem", który na mnie leżał był oczywiście Dabi. Naprawdę już wolałem, żeby spadł na mnie sufit, bo wtedy przynajmniej mógłbym go spróbować skruszyć swoją mocą, nie mówię, że perspektywa zamienienia już spalonego idioty w popiół jest taka zła, acz kolwiek nie wyobrażałem nawet sobie, że mógłbym to zrobić gdziekolwiek 
indziej niż w wyobraźni. Powoli zaczynał mi wracać głos :
- Daaabi, Daaaaaabi... Śpisz?
- śpię.- coraz bardziej przekonywałem się do planu, z przynajmniej, zamienieniem w popiół mu tej jednej nogi którą się o mnie ociera.
- Kirwa! Ja nie żartuję, masz dziesięć sekund na zejście ze mnie, albo sam cię zrzucę! - czułem jak wracają do mnie moje wszystkie siły witalne. Coraz słabiej odczuwałem nacisk około dziewięć dziesięcu kilogramów.
- To zrób to sam, jak taki mądry jesteś .- szeptał mi do ucha. Chyba naprawdę nie zamierzał się ruszyć, ponieważ jego wielkie cielsko ledwo drgnęło, a co gorsza leżąc na mnie na brzuchu, przysunął głowę bliżej do mojej i rozpłaszczył się jeszcze bardziej. Nie wiem jak to w ogóle możliwe. Wziąłem głęboki ostrzegawczy wdech, po czym z całej siły zepchnąłem bruneta na podłogę, co ku memu zdziwieniu spowodowało dość głośny huk.
- jjj...nie da się delikatniej...- Dabi leżał skulony obok łóżka, syczał i trzymał się za głowę.
- No widzisz, a trzeba było słuchać. - powiedziałem dumny z tego co zrobiłem, po czym zrobiłem minę reprezentującą triumf.
- Przestań się mazgaić tylko wstawaj i choć coś zjeść, dzisiaj jest dzień planowania, więc trzeba nakarmić miejsce, w którym wszyscy oprócz ciebie mają mózg. - od kiedy ja jestem takim charyzmatycznym przywódcą? Może to przez to, że Dabi przy mnie zachowuje się jak siedmioletnie dziecko.

//Kuchnia-śniadanie//

- W tym domu nigdy nic do jedzenia nie ma... - prawie szeptem powiedziała Toga.
- Jak ci coś nie pasuje to idź do sklepu...- z przekąsem odpowiedział Nero, który był ostatnią osobą z drugiej grupy będącą jeszcze w kuchni. Ustaliliśmy, że nie chcemy spożywać posiłków w tym samym czasie, wiec Strzelcy poświęcając się heroicznie, obiecali, iż będą wstawali wcześniej. Wszedłem do kuchni, a mniej więcej dwie minuty po mnie prawie wczołgał się "Pan niebieski płomyczek" dalej trzymając się za głowę w miejscu, którym zderzył się ze ścianą. Zrobiłem sobie kawę i nawet nie wiem dla czego, zacząłem ją też robić Dabiemu. Co się ze mną dzieje?
- Zalejesz sobie sam.- powiedziałem i odsunąłem się szybko od czajnika. Brunet uśmiechnął się w mają stronę. Siadłem przy stole starając się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z Togą, która patrzyła na nas jakbyśmy oddawali się namiętnemu "aktowi prokreacji" na kafelkach w kuchni. Widziałem jak od naszego wyjścia z mojego pokoju blondyni ledwo powstrzymują się od zrobienia nam wywiadu. Siedziałem przy stole, patrząc się na Dabiego spoczywającego na przeciwko mnie, który prowadził ożywioną konwersację z Togą za pomocą ruchów oczu. O co im może chodzić?

//Piwnica obrad-południe/

Siedliśmy przy okrągłym stole, jedynie Kurogiri zajął miejsce przy drzwiach, siadając zapalił mocne punktowe światło padające prosto na stół na którym rozłożona było mapa miasta. Zacząłem pokazywać szczegóły naszego planu, mieliśmy, mówiąc w dużym skrócie, przypomnieć naszym kolegą ze szkoły bohaterów, że istniejemy, narazie nie zamierzaliśmy zabijać, ani ogólnie nikogo krzywdzić, chcieliśmy ich tylko nastraszyć. Przez cały czas przez który ja tłumaczyłem strategię, Dabi patrzył się na mnie pustym wzrokiem, podpierając głowę pięścią. Po jakimś czasie próbował mnie nawet chwycić za rękę, ale ja starając się być profesjonalny ignorowałem to, żywo gestykulując. Spojrzenie Twice i koczkowatej skakało ze mnie na Dabiego i z powrotem. Toga moim zdaniem patrzyła na nas inaczej niż rano, jakby wiedziała więcej niż chciałbym, żeby wiedziała ...
.
.
----------------------------------------
Hejja, rozdział może troszeczkę dłuższy, aczkolwiek nie sądzę, żeby jakoś bardzo. Nie miałem polskiego, więc zyskałem czas na pisanie.
Trzymajcie się cieplutko.
Bez odbioru.
~ćma~

shigaraki x dabi          "no"   Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz