14

445 46 20
                                    


Pov. Toguś

Wstałam obudzona cudowną wonią kawy i pleśni, jeden z tych zapachów wydobywał się z kuchni, w której słychać już było zaspane, poranne rozmowy, a drugi z pod mojego łóżka gdzie zrobiłam sobie składzik na jedzenie "na później". Ssunęłam się na podłogę, żeby znaleźć mój pleśniowy inhalator i po włożeniu ręki  pod łóżko pożałowałam mojej wcześniejszej decyzji...
- Aaaa Co to kurdwe jest!?- krzycząc to wyszarpnęłam
rękę z paszczy śmierdzącego potwora pokrytego biało-czarnym meszkiem. Myślałam, że zwymiotuję, ponieważ okazało się, że owa brunatna maź to skutek pozostawienia kanapeczek na jakiś miesiąc w zacienionym i wilgotnym miejscu. Przyjżałam się temu monstrum i nagle coś we mnie pękło, szybko podniosłam się z paneli i pobiegłam zwymiotować do łazienki. Nikt nie dowiedział się co się stało, bo wszyscy myśleli, iż niestrawność była spowodowana przedawkowaniem alkoholu wcześniejszego wieczora.

Umyłam się porządniej niż zwykle i poszłam coś zjeść do wspólnej kuchni, ale ku mojemu zdziwieniu w lodówce znalazłam tylko cytrynę, napoczęty przez kogoś jogurt i luzem leżące trzy plasterki sera żółtego.  Zjadłam wszystko co było i zaczęłam otwierać wszystkie szafki w poszukiwaniu czegoś jeszcze. W kuchni nikogo już nie było. W bazie było cicho i tylko raz na jakiś czas ktoś smętnie przechodził korytarzem. Byłam jednak pewna, że coś się kroi, bo choć było spokojnie to coś dziwnego wisiało w powietrzu.
W szafkach znalazłam mecze cukier w kostkach i kawę rozpuszczalną, ale że byłam na diecie to wstrzymałam się od jedzenia cukru. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam przy stole, do którego jak na złość po niedługim czasie przysiadł się kolega spalony tost, zakłócając błogą ciszę.
- Hej Toguś, mam pytanie? - powiedział to i niepewnie i z tym wrednie w tym samym czasie, czy tak się w ogóle da?
- NIE- byłam asertywna ;)
- Ale to naprawdę ważne pytanie i to z dziedziny którą lubisz...
- Morderstwa i stalking?
- umm... Niestety nie, ale nie daleko...miłość.- popatrzył się na mnie jak na idiotkę, ale taką w której pokłada jakieś nadzieje.
-U U U! Fajnie, lecisz z tym pytaniem!
- A więc...ykhm...jest osobą która mi się podoba i przez przypadek bardzo agresywnie jej to powiedziałem i teraz chciałbym, żeby zachowywała się w stosunku do mnie tak jak dawniej, a nie tak jakoś dziwnie, tak jak jest teraz.
- ajajaj...coś mi się wydaje, że to nie był po prostu najlepszy czas na wyznanie jej miłości. Możżesz...dać jej kwiatki!
- tylko, że to nie jest do końca ona...a z resztą, nie ważne- Dabiś wyglądał na zmieszanego, ale to nie zatrzymywało mojego zapału.
- TO CO? IDZIEMY NA MAŁE ZAKUPKI !!! Zrobimy cię Dabiś na bóstwo...

//Na mieście>.<//

Pov. Dabi

Nie mam zielonego pojęcia jak ja się tu znalazłem. Myślałem idąc cały czas o tym ja Tomura zaczął mnie unikać od czasu jak mu wyznałem co czuję, czułem, że się oddala choć powiedziałem mu to dopiero wczoraj.
Wszedłem za Togą do jakiegoś najtańszego lunmpeksu, bo na nic innego nie było nas stać. Na początku nie mogłem jej znaleźć, ale po chwili usłyszałem jej pisk spowodowany znalezieniem garnituru  w moim rozmiarze za 700 yenów (20 pare złotych).

Oczywiście, że musiałem kupić ten garnitur! Musiałem kupić też kwiaty czekoladki i jakieś dziwne nauszniki dla Togi, bo położyła się na podłodze w sklepie i robiła mi wstyd.
Nadchodził powoli wieczór, a my dopiero wracaliśmy z ogólnych zakupów, bo przy okazji pojechaliśmy zaopatrzyć lodówkę. Stresowałem się wręcz nie do wytrzymania, bo jakoś nie wyobrażałem sobie stania przed drzwiami Shigiego w garniturze, z kwiatami w jednej ręce, a z czekoladkami w drugiej.
 
Ostatecznie wcieliłem w życie plan koczkowatej dopiero po wprowadzeniu paru własnych udoskonaleń. Odpuściłem sobie elegancję jeśli chodzi o ubrania, bo pomyślałem, że będzie to jeszcze bardziej niezręczne, a także zamiast takich typowych czekoladek w pudełku w serca postanowiłem dać mu zwykłą czekoladę, punkt z "planu", w którym była mowa o kwiatach nie został zmieniony. (Niestety)

// Godzina 00:20//

Stałem przed drzwiami Tomury jak idiota, a jedynym plusem tej sytuacji było to, że było na tyle późno, że nikt tego nie zauważył... Po paru minutach ciszy odważyłem się zapukać. Nikt mi nie otworzył więc pukałem dalej tylko tym razem trochę głośniej. W końcu z pomieszczenia wychyliła się "czyjaś" blada, odrapana ręka, która wciągnęła mnie do pomieszczenia...
.
.
.
CDN...
chyba
---------------------------------------
Zabijcie mnie, ale mam naprawdę dużo roboty w szkole, więc proszę o przynajmniej częściowe wybaczenie, jestem tylko człowiekiem.

Choć mojego lenistwa i tak nic nie usprawiedliwi😶
~Bez odbioru~


shigaraki x dabi          &quot;no&quot;   Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz