12. Klub

92 10 0
                                    

 Przyznam, że mnie intrygujesz  powiedział doktor Sandoval, wprowadzając ją do swojego gabinetu. Serce w piersi Macareny momentalnie przyspieszyło, o ile w ogóle było to jeszcze możliwe.  Szef cię okłamał, zrobił ci dziecko... a ty zamawiasz wizytę intymną. I zjawia się starszy gość  zmierzył ją oceniającym wzrokiem.  Gdzie to masz?

Miała ochotę wrzasnąć Sandovalowi w twarz, że nie zamówiła widzenia z własnej woli. Że ją szantażowano. Że Anabel może jej włożyć pigułkę poronną w trakcie każdego posiłku i nieodwracalnie zaszkodzić dziecku, które stało się jej jedynym towarzyszem niedoli. Że właśnie dlatego musi przemycać dla niej narkotyki. Wiedziała jednak, że nic by to nie zmieniło. Sandoval nie był odpowiednią osobą do zwierzeń.

 Nie marnuj mojego czasu  kontynuował, gdy nie odpowiedziała.  Naczelniczka zaleciła szczególną czujność, jeśli chodzi o przemyt narkotyków. Powiedz, gdzie je ukrywasz. Chyba że wolisz, żebym cię obmacał.

W milczeniu obserwowała jak lekarz więzienny ustawia kamerę na biurku w swoim gabinecie i kieruje obiektyw wprost na nią. Gdy skończył, rozsiadł się jak gdyby nigdy nic na krześle i powiedział:

 Dobra. Spójrz w kamerę. Podaj nazwisko. Połóż wszystko na stole.

Nacisnął przycisk, a dioda nad obiektywem rozbłysła na czerwono. Pod powiekami zebrały jej się gorące łzy. Westchnęła ciężko nim odważyła się odezwać.

 Nazywam się Macarena Ferreiro  wykrztusiła, a pierwsza łza spłynęła po jej policzku. Bez dalszego zwlekania włożyła dłoń w spodnie i wyciągnęła stamtąd niewielki pakunek. A potem następny. Wszystko to pod czujnym nadzorem czerwonego światełka.  To wszystko  powiedziała cicho, spuszczając zawstydzony wzrok.

 Dobrze. Otwórz to  polecił Sandoval, a Macarena z frustracją otworzyła paczuszkę, skąd wysypała się kokaina. Z żalem pokręciła głową, a lekarz wyłączył kamerę.  Macarena...  Sandoval westchnął ciężko.  Tak naprawdę nie obchodzi mnie, kto i dlaczego cię o to poprosił  mężczyzna wstał i zbliżył się do niej nieco.  Przemyt kokainy to poważne wykroczenie. Zwłaszcza w przypadku samotnej matki skazanej na siedem lat, którą znów przyłapano z narkotykami  zimne oczy przeszyły ją niczym dwa miecze. Zupełnie ignorował drżenie jej wargi czy dłoni.  Wiesz, że odebraliby ci dziecko...

 Nie  Maca nie wytrzymała i przerwała jego wywód.

— ... gdyby zawiadomili opiekę społeczną?

 Nie. Tylko nie moje dziecko  błagała.

 Niesamowite, jak wiele potrafi się w życiu zmienić  stwierdził Sandoval.  I pomyśleć, że kilka dni temu przyszłaś tu, by mnie błagać. Błagałaś, bym zabił twoje dziecko  założył ręce na biodra i stanął dokładnie naprzeciwko niej. Nie była w stanie tego wytrzymać i odwróciła wzrok.  A teraz, gdy chcesz je urodzić, musimy ci je odebrać.

 Nie.

— Tak.

 Błagam  głos załamywał jej się coraz bardziej.

 No tak. Nie martw się  powiedział ironicznie.  Dobrze chociaż, że trafi do nowej rodziny.

 Nie ma mowy  znowu pokręciła stanowczo głową, choć wątpiła, że brzmi choć trochę przekonująco.

ScorpioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz