Czerwiec
— Gotowa?
Z punktu, w którym się znajdowały rozciągał się doskonały widok na skąpane w wieczornym, letnim słońcu miasto położone na wzniesieniu, a także na majaczące u jego podnóża Morze Śródziemne. Elewacja niewielkiego klubiku nie różniła się zbytnio od pozostałych budynków; białych, których dachy pokrywała jasnobrązowa dachówka. Obie kobiety wyglądały niepozornie — jak nieprzystosowane do pogody turystki, które w upalny dzień, a raczej jego końcówkę, ubrały się w czerń. Czarne spodnie, czarne golfy, czarna torba, czarna czapka z daszkiem młodszej. Jedynie jasne włosy Macareny stanowiły kontrast dla tego ekwipunku. Sprzedawca pamiątek regionalnych (które swoją drogą w znacznej większości były produkowane w Chinach) posłał im współczujące spojrzenie.
Maca nigdy na nic nie napadła. Dawniej była zwyczajną księgową, a do kwietnia pracowniczką pralni. Mimo to, w tej chwili czuła, jakby robiła to przez całe życie, jakby była na to doskonale przygotowana. Nawet Zulema miała więcej wątpliwości.
— Jasne.
— Moje piękne panie, zły dzień sobie wybrałyście — sprzedawca uśmiechnął się lekko, pokazując całkiem urocze dołeczki na ogorzałej od słońca i bryzy morskiej twarzy. — Obawiam się, że nie będziecie się tu dziś dobrze bawić. W czwartki nie przychodzi tu nikt... rozrywkowy — jego oczy o ciekawej, brązowo-żółtej barwie błysnęły wesoło.
— Czas najwyższy to zmienić — Zulema wzruszyła wesoło ramionami. — Ale jak już to zrobimy, wystarczy wam tej rozrywki do następnego sezonu.
***
Właśnie gdy powiedziałam, że nie mam dziś żadnych problemów. Czy istnieje bardziej żałosny sposób na dowiedzenie się o tym, że rośnie w tobie żywa istota, niż zdanie "Maca, musisz nasikać dla mnie do butelki. Kiedy zbadali twój mocz, wyszło, że jesteś w ciąży" od ćpunki?
Tylko dlatego wycofałam zeznania przeciwko Zulemie nim jeszcze naczelniczka zdołała coś wskórać. Potrzebuję karty Yolandy, którą zabrała Saray. Muszę wydostać się z tego piekła.
A Zulema wróciła zbyt szybko. Chociaż tym razem to nie ona zachowywała się agresywnie. Przyznam, że bardziej boli, kiedy robi to osoba, którą uważasz za przyjaciela. Jak Owca. Rozumiem ją jednak. Wiem, że ją zraniłam, mówiąc jej, że już jej nie chcę. Ale to tylko po to, żeby stąd wyjść. Tylko po to. Inaczej Saray nie zwróciłaby mi karty.
Jak miałabym przeżyć tu z dzieckiem? Siedem lat? To graniczy z cudem. Nie mogę tu nawet usunąć ciąży bez obciągania lekarzowi. To miejsce mnie niszczy. Całkowicie.
*
— Siemasz, Sole — Zulema zbliżyła się do dwóch więźniarek stojących na spacerniaku.
— Cześć.
— To na razie — uśmiechnęła się lekko, opierając się o metalową kratę. Sole westchnęła i posłusznie odeszła kawałek dalej. — Chodź tu, blondyna — zwróciła się Zulema do Macareny. Kobieta niepewnie spełniła jej polecenie. — Widzę, że lubisz sport — wyciągnęła dłoń z butelką wody mineralnej. — Powinnaś dużo pić.
— Nie chce mi się pić, dzięki — odparła nerwowo, ale stanowczo Maca, choć faktycznie nie pogardziłby łykiem wody (gdyby nie pochodziła ona od tej konkretnej osoby).
— Pij. No dalej — zachęcała ją czarnowłosa. Macarena niechętnie chwyciła butelkę. — Życie jest krótkie — kontynuowała Zulema przesadnie radosnym tonem. — Boisz się, że cię otruję?
CZYTASZ
Scorpio
RomantizmZatruwała jej życie, odkąd tylko ta trafiła do więzienia. Nie pozwalała zaczerpnąć powietrza. Zmuszała do potwornych czynów. Wyciągnęła potwora z otchłani jej duszy, zmuszając do zemsty. Wzbudziła czystą nienawiść. Upokarzała raz za razem. Właśnie w...