16. Przepis na mordercę

95 14 8
                                    

Drzwi malujące się teraz przed jej oczami miały w jej pamięci szczególną szufladkę, w końcu spędziła mnóstwo czasu, zwyczajnie się w nie wpatrując. Grube, metalowe, z klapką, przez którą wsuwano zamkniętym tam więźniarkom jedzenie; gorzej niż zwierzętom w zoo.

- To szaleństwo - stwierdził Fabio, strażnik więzienny. - Możesz jeszcze zmienić zdanie.

Macarena jednak nie miała najmniejszego zamiaru się wycofać. Wiedziała, że nie będzie mogła spokojnie spać, jeśli tego nie zrobi, że mentalnie nadal będzie uwięziona w celi zabarykadowanej materacem. Stanęła więc przodem do ściany i oparła się o nią rękami - warunkiem wpuszczenia jej do izolatki było przeszukanie. Fabio westchnął lekko.

- Chcesz, żeby przeszukała cię strażniczka? - zapytał z rezygnacją w głosie. Maca pokręciła zdecydowanie głową.

- Możesz to zrobić.

Po niezbyt dokładnym przeszukaniu i krótkiej serii poleceń w stylu "Nie dotykaj jej" dostała aż cztery minuty na rozmowę z Zulemą.

Metalowe drzwi otworzyły się z trzaskiem, sprawiając, że Zulema podskoczyła nad swoim nieskończonym obiadem. Skierowała podejrzliwy wzrok najpierw na Fabia, który wszedł do izolatki jako pierwszy, a potem kolejno na Macarenę i Palaciosa. Powoli żuła jabłko, skłaniając blondynkę, by odezwała się pierwsza.

- Zulema... - zaczęła i przełknęła ślinę. Wzięła głęboki wdech, a wraz z powietrzem do jej ciała napłynęła nowa fala odwagi. - Powiedziałam ci, że jeśli coś się stanie mojemu dziecku, zniszczę ci życie - Zulema wyprostowała się i w niezbyt cywilizowany sposób wypluła wszystko, co miała w ustach z powrotem na tackę. - Ale zrozumiałam, że chcę pozostać sobą - mówiąc to, zrobiła krok w stronę czarnowłosej. - Chcę, byś wiedziała, że ci wybaczam.

W tym momencie poczuła na twarzy kleistą maź. To Zulema postanowiła obrzucić ją purée z ziemniaków.

- Pokażę ci, gdzie możesz wsadzić sobie tę łyżkę, suko - syknął Fabio, podchodząc do czarnowłosej. Maca zagrodziła mu jednak drogę ręką. W międzyczasie starła trochę ziemniaków z oczu, by jeszcze raz spojrzeć na Zulemę.

- Daj mi dokończyć, proszę - powiedziała do Fabia. - Teraz... chcę móc tylko żyć dalej... bez chowania urazy... w spokoju...

Kolejna łyżka lepkiego purée uderzyła prosto w nią. Zulema nie była już jednak w stanie wyprowadzić jej z równowagi. Przynajmniej nie tego dnia.

- I nie ulegać twoim prowokacjom - podsumowała Macarena. - Spokój.

***

- To... kiedy masz urodziny? - zapytała Macarena, kiedy już zdążyły ułożyć się wygodnie po dwóch stronach wspólnego łóżka. Nie widziały swoich twarzy, a jedynie poduszki w poszewkach w biało-czerwoną kratkę. Cóż, przynajmniej Maca, bo Zulema, dla odmiany, wbiła wzrok w sufit.

- Gdzieś między styczniem a grudniem.

- Obiecałaś! - przypomniała jej stanowczo Maca, na co czarnowłosa zaśmiała się lekko. - Psujesz zabawę.

- To nie było kłamstwo. Po co ci data moich urodzin? I tak nie będziemy ich obchodzić.

- Dlaczego?

- Bo nie.

Na to Maca nie odnalazła błyskotliwej odpowiedzi. Przeczesała dłonią splątane włosy, pozwalając ciążącej ciszy rozciągnąć się po pomieszczeniu. Zulema domyśliła się, że to do niej należy jej przerwanie.

ScorpioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz