14.02
Zulema jest dziś w przedziwnym humorze. Cóż, zwykle jest humorzasta, ale przez ostatni miesiąc szczególnie mi to doskwiera. Potrafi obudzić się, śpiewać i tańczyć sama ze sobą, zrobić śniadanie dla nas obu, żartować ze mną (albo ze mnie), kiedy biegamy, a potem nagle spochmurnieć bez powodu, zacząć wyklinać wszystko i wszystkich dookoła (zwykle jestem to ja, Pérez albo kasjerki w supermarkecie), a na koniec odgrodzić się ode mnie stertą poduszek i pójść spać. Zabawne, w końcu sama wyśmiewała pomysł z poduszkami, a teraz docenia go bardziej niż ja. Czasem zastanawiam się, czy nie poprosić ją, żeby z tego zrezygnować, bo łóżko robi się przez to jeszcze mniejsze, ale odechciewa mi się, kiedy widzę jej determinację. Dzisiaj też dziwnie się zachowuje. W nocy spadła masa śniegu, a ona od rana bawi się nim jak małe dziecko. Nawet teraz siedzi na ziemi i coś lepi. Powiedziałabym jej, że to całkiem urocze, ale wtedy zacznie zabijać mnie wzrokiem. Wiem jednak, że zaraz się na mnie wkurzy, bo wychodzę dziś z Pérezem, kolejny raz w tym tygodniu. Co ciekawe, zawsze gdy to się dzieje, jest poirytowana, ale i tak siedzi do późna w nocy i czeka aż wrócę. Oczywiście ma zgaszone światło, a kiedy wchodzę, leży odwrócona twarzą do ściany i udaje, że śpi, ale wiem, że tak nie jest. Kiedy spędzasz z kimś aż tak dużo czasu, potrafisz rozpoznać to choćby po różnicy w oddechu i innych takich głupotach.
Od wielu lat nie obchodziłam walentynek tak, jak się powinno. W więzieniu nikogo to nie obchodziło, dzień jak co dzień, a potem czterdzieści godzin w tygodniu było zarezerwowane dla dźwięku pralek. Pozostałe sto dwadzieścia osiem przeznaczałam na durne seriale, samotność i sen. Ale teraz już nie musi tak być. Choć Daniel nie jest idealną osobą, z którą mogłabym spędzić walentynki, bo nie jestem w nim zakochana, całkiem dobre z niego towarzystwo. Nigdy nie brakuje nam wspólnych tematów no i lubię, kiedy...
Przenikliwe zimno, które poczuła pod kołnierzem brązowej kurtki podszytej grubym futrem sprawiło, że Maca z piskiem upuściła długopis, odłożyła dziennik i odrzuciła koce, którymi do tej pory była otulona. Zerwała się z prowizorycznej ławki zbudowanej z drewnianych skrzyń pomalowanych białą farbą. Chwyciła się za szyję w marnej próbie strząśnięcia garści śniegu z ubrania, choć wiedziała, że dostało się go trochę pod kurtkę, bo roztopiony spływał teraz po jej plecach, wywołując dreszcze. Po chwili odwróciła się tylko po to, by dostrzec przygryzającą z rozbawieniem wargę Zulemę z założonymi na piersi ramionami. Ubrana w spodnie narciarskie, grubą, czarną kurtkę puchową i czapkę z pomponem przyglądała się Macarenie z wesołymi, ale i złośliwymi iskierkami w ciemnych oczach.
— Śnieg spadł. Nie widzisz? — zwróciła się do współlokatorki.
— Czuję — warknęła Maca w odpowiedzi. — Dzięki za informację. Jakby interesowało cię dziś cokolwiek innego.
Zulema przykucnęła niedaleko ławki zajmowanej zaledwie przed chwilą przez Macarenę, a następnie położyła się na plecach. Wilgotne, czarne włosy kontrastowały z bielą puchu otaczającego jej ciało. Naprawdę wyglądała w tym momencie jak przerośnięta pięciolatka ciesząca się pierwszymi w roku opadami śniegu. Sama Maca uniosła kąciki ust w lekkim uśmiechu.
— To nie zajmuj się już dłużej bzdurami. Musisz się tylko położyć.
— Dobra — zgodziła się od razu Maca, co nieco zaskoczyło Zulemę. Kobieta sądziła, że będzie musiała zmuszać do tego blondynkę, a ta sama ułożyła się po jej prawej stronie. — Ale tylko po to, żeby zrobić to!
Nim Zulema zdążyła zorientować się, co się właściwie dzieje, poczuła na swojej twarzy dłoń Macarerny... i śnieg, tak lodowaty, że drażnił jej zakończenia nerwowe. Odruchowo chwyciła blondynkę za przedramię, ale ta uparcie nacierała ją śniegiem. Gdy skończyła, odsunęła się i uśmiechnęła z satysfakcją. Potarła o siebie zmarznięte dłonie, by nieco je rozgrzać, jako że nie miała na sobie rękawiczek. Zulema uniosła rękę, by otrzeć zaczerwienioną twarz, ale ortalionowa kurtka niezbyt jej pomogła. Potrząsnęła lekko głową.
CZYTASZ
Scorpio
Roman d'amourZatruwała jej życie, odkąd tylko ta trafiła do więzienia. Nie pozwalała zaczerpnąć powietrza. Zmuszała do potwornych czynów. Wyciągnęła potwora z otchłani jej duszy, zmuszając do zemsty. Wzbudziła czystą nienawiść. Upokarzała raz za razem. Właśnie w...