Rozdział 17

939 41 39
                                    

Strach rzucany przez mgłę

Młoda dziewczyna sapnęła ze zmęczenia. Właśnie przeniosła dwadzieścia cztery worki, wypełnione kamieniami. Jedyne o czym teraz marzyła to najgorsze tortury. To było lepsze, niż przenoszenie trzy kilogramowych ciężarów z prawej na lewą stronę. Miała lekko brudną twarz oraz ręce, a jej włosy były rozwalone na wszystkie możliwe strony. Pod jej oczami, śmiało można było zauważyć wory, które były spowodowane zmęczeniem i brakiem snu.

- Och, co tak długo. Teraz Amanda zaprowadzi cię do sali, gdzie będzie twoja przymiarka sukni ślubnej, ale najpierw weź prysznic. - rozkazała Vegas, wchodząc do podziemi rezydencji Gravitów.

- Czego przymiarkę?! - spytała z irytacją w głosie Ina.

- Sukni ślubnej, głucha jesteś? - odpowiedziała jej kobieta. Ina spojrzała na nią, jakby chciała ją przeanalizować. - Chyba nie myślałaś, że cię wypuścimy. W końcu ród Malfoyów i Gravitów się zjednoczy. To twoja matka miała poślubić Lucjusza Malfoya, lecz niestety ta zaraza zakochała się w Lucasie, a Lucjusz w Narcyzie.. Wobec czego, ich miejsca zastąpią ich dzieci.

- Chyba nie myślisz, że zgodzę się wyjść za tą tlenioną fretkę. - fuknęła niezadowolona Gravity.

- Właśnie, że się zgodzisz. - uśmiechnęła się dumnie Madeleine.

- A to czemu? - zapytała, domyślając się już odpowiedzi ciotki. Bała się, że to powie.

- Znamy adres twojego kochasia i Anthony'ego. Chyba nie chcesz, żeby coś się im przypadkiem stało?

Fioletowowłosa wbiła wzrok w podłogę. Wiedziała, że nie ma wyjścia. Była zmuszona to zrobić, choć w ogóle tego nie chciała. Nie patrzyła przychylnie na powiedzenie „tak" przed ołtarzem.. Ale ślub czarodziejów, był nie odwołalny. Przełknęła głośno ślinę, po czym przemówiła.

- Dobrze.. - szepnęła, wypuszczając z oka jedną, samotną łzę, która szybko spłynęła po jej policzku.

Poszła za ciotką, która zaprowadziła ją do części domu. Dosyć bardzo różniła się od innych. Wszędzie były białe ściany, ozdobione złotymi zdobieniami. Ina powoli domyślała się, do czego tak naprawdę jest ta część jej dawnego miejsca zamieszkania.
Weszła do łazienki. Leniwie pozbyła się swoich ubrań. Gdy patrzyła w lustro, czuła obrzydzenie do siebie. Już niedługo miałaby się stać żoną jednego z śmierciożerców? Żoną Malfoya? Dracona Malfoya? Siedziała w wannie z podkórczonymi kolanami do brody. Cicho szlochała, licząc na cud, choć wiedziała, że nie ma już dla niej ratunku. Nagle ktoś zapukał do drzwi.

- Kto tam? - spytała niemal bezgłośnie.

- Narcyza, kochanie. Uszykuj się szybko. - usłyszała głos pani Malfoy. Zdziwiła się.

- Czemu miałabym pani ufać? - zmarszczyła brwi. - Jest pani żoną śmierciożercy i matką drugiego śmierciożercy.

- Po prostu mi zaufaj, dobrze?

Jasmina bez odpowiedzi szybko ubrała się w rzeczy, które Madeline dała jej na przebranie i wyszła z łazienki. Zobaczyła panią Malfoy. Kobieta ubrana była w czarną sukienkę, a na tym o tym samym kolorze płaszcz. Dziewczyna zbadała ją wzrokiem.

- Nie płacz, dziecko. Łzy tu nie pomogą, ale ja już tak. - powiedziała. Ina posłała jej pytające spojrzenie. - Twoja mama kiedyś mi pomogła, czas by jej się odwdzięczyć.

- To pani była tą dziewczyną, prawda? Ale czemu ślizgoni panią dopadli? Sama była pani jedną z nich. - chciała się dowiedzieć Ina. Miała dosyć tajemnic, a było ich jeszcze więcej.

- Stanęłam w obronie.. Szlamy. - wyszeptała, tak, aby nikt nie usłyszał. W tym domu ściany miały uszy. - Wiem, że możesz mi nie wierzyć, ale kiedyś byłam inna.

- Jak chce mi pani pomóc? - zapytała nadal przestraszona. Czuła, że ktoś ją obserwuje.

- Potrzebujesz drogi ucieczki, jednak twoja ciocia będzie cię ścigać. Masz dwa wyjścia. Albo zmierzysz się z nią.. Albo uciekniesz i będzie się to za tobą ciągnęło. - stwierdziła, rozglądając się czy nie idzie nigdzie żaden śmierciożerca. - Decyzja należy do ciebie.

Ina długo milczała. W głowie próbowała poukładać myśli. Miała dwie ścieżki do wyboru. Pierwsza. Niekończąca się ucieczka. Druga. Stawienie czoła przeznaczeniu. Odpowiedź była jedna. Dla Iny była ona najlepsza. Chęć pomszczenia rodziców była ogromna.

- Zmierzę się z nią.. - zadecydowała.

- Jak ci się podoba sala bankietowa? - spytała Vegas, kontrolując swoją siostrzenicę na każdym kroku. Nadal nie wiedziała, co dziewczyna planuje. - Trochę ją przerobiłam, żeby naszym gościom się podobało i nie czuli się.. Niekomfortowo.

- Jest dość.. Ciemna. - odparła Ina popijając czerwone wino z kieliszka.

- Czyli taka, jaka powinna być. - odrzekła czarnowłosa. Położyła rękę na ramieniu młodej Gravity. - Wiedz, że jeżeli coś kombinujesz, to ci się nie uda. - wysyczała do jej ucha, szepcząc.

Całe pomieszczenie było wypełnione śmierciożercami. Rozmawiali, jak gdyby nigdy nic, a jeszcze chwilę temu, na oczach nastolatki, pozbawili życia staruszki, torturując ją, a na koniec zabijając zaklęciem niewybaczalnym. Jasmina cały czas zastanawiała się, jak dostanie się niezauważona do pokoju, w którym znajdował się Czarny Pan. Może ciotka by ją tam zabrała?

- Zastanawiałam się nad czymś. - oznajmiła, kończąc swojego drinka.

- Nad czym, moja droga?

- Co gdybym chciała dołączyć do śmierciożerców? - zadała pytanie, czym bardzo zaskoczyła ciotkę.

- Musiałabyś udowodnić lojalność wobec nas. To nie takie proste. Co knujesz? - zagadnęła. - Za ten wybryk będę musiała cię ukarać. - pstryknęła palcami. Dwoje śmierciożerców podeszło do nich i szarpnęło Inę za ręce. Dziewczyna chciała się wyrwać, lecz oni byli silniejsi. Sprowadzili ją do piwnicy, dopiero tam dostrzegła więcej dzieci pozamykanych, jak zwierzęta w klatkach. Były o wiele młodsze od niej.

Kiedy cię poznałem // Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz