Rozdział 19

915 48 60
                                    

Żegnaj, Freddie..

Znacie te uczucie, które mówi wam, że nie uda się, że nie warto, ale wy i tak postawiacie na swoim? Ina cały czas walczyła sama z sobą. Za klatkami, człowiek wariuje. Zaczynała widzieć zjawy. Nie wiedziała czy może została czymś odurzona czy po prostu już zwariowała. Miała ostatni dzień na ucieczkę.. W piątek miała powiedzieć „tak" Draco'nowi przy ołtarzu. Wolała umrzeć, niż stać się Jasminą Malfoy. Lecz nikt nie przypuszczał, iż dziewczyną ma plan.

- Gravity, idziesz na górę. Dosyć tych lochów. - z transu wyrwał ją męski głos. Spojrzała na dość wysokie o mężczyznę, jak przez mgłę. - Czyli eliksir zadziałał. - uśmiechnął się szyderczo.

Wcale nie zadziałał, debilu. Nie wypiłam waszego eliksiru. Pomyślała fioletowowłosa. Musiała udawać odurzoną, żeby dostać się do jakiegoś pokoju.

- Narcyza się tobą zajmie. Później Dracon. - zaśmiał się. Ina poczuła do niego jeszcze większej obrzydzenie.  - Wasz potomek będzie nam bardzo potrzebny.


Kurwa, jaki potomek? Malfoy mnie nie dotknie.

- Nie męcz jej, prostaku! - zażądała władczo Madeline, i trzepnęła go przez głowę. - Jest nam potrzebna. Zaprowadź ją do pokoju czterdzieści osiem. Teraz.

Mężczyzna nic nie odpowiedział. Otworzył klatkę, mamrocząc coś pod nosem i szarpnął Inę za rękę, przez co ta upadła pod ścianę.

- Chyba dostała za dużą dawkę.. Cóż, przynajmniej łatwiej będzie ją kontrolować. - skomentowała Vegas, po czym rozpłynęła się w powietrzu.

Młodą kobietę obudziło światło dzienne, przebijające się przez ciemności w pokoju, w którym dotychczas spała. Nawet nie była pewna jaki jest dzisiaj dzień. Postanowiła rozejrzeć się po pomieszczeniu.

Znam ten pokój..

Miała rację. Była to dawną sypialnia jej rodziców, nic dziwnego, że go rozpoznała niemalże od razu. Co prawda, sypialnia uległa zmianie, ponieważ to właśnie w niej rozległ się pożar, w którym Ina brała udział. Tylko zastanawiało ją jedno. Czy ciotka celowo umieściła ją akurat w tym pokoju, czy to przypadkowo. Zerknęła na miejsce, gdzie kiedyś znajdował się regał ze wszystkim i dokumentami. Nie mogły one ulec wypadkowi z ogniem, były chronione specjalnym zaklęciem. W takim razie, gdzie były?

Chciała, jak najszybciej opuścić budynek, jednak za dużo było nie jasnych dla niej spraw, które pragnęła znać.

Może dokumenty są w podziemiach?

Dostała się do drzwi. Po cichu je otworzyła i omalże nie dostała zawału, gdy na kogoś wpadła.

- Ina, spokojnie. To tylko ja. - uspokoiło ją brzmienie Narcyzy Malfoy.

Zielonooka popatrzyła na nią całą ze zdziwieniem.

- Pani Narcyzo, jest pani... - zaczęła, nie wiedząc co powiedzieć.

- W ciąży, tak. - dokończyła za Inę.. - Musisz uważać, a ja muszę ci coś powiedzieć, ale w ogóle nie mam pojęcia jak.

- Niech pani wejdzie. - powiedziała dziewczyna i przepuściła ją w drzwiach. Narcyza usiadła na pościelonym przez Jasminę łóżku. - Więc, co jest takiego ważnego.

Narcyza westchnęła.

- Twojej ciotki nie pokonasz zaklęciem.. Tutaj potrzebny jest spryt i siła.. Oraz miecz.. Miecz Gryffindora. Nie mam zielonego pojęcia, gdzie on jest.

- Ciotka jest horkruksem? - przeraziła się osiemnastolatka. Jeżeli nim była.. Wolała nie myśleć, co to będzie.

- Nie. Na szczęście nie. Dzisaj spotykasz się z nią. Musisz zgodzić się na jej warunki. Rozegraj to dobrze. - poleciła jej kobieta. Ina pokiwała głową na znak zgody.

- A pani, co ma zamiar zrobić? - zapytała zmartwiona. - Nie zostawię tu pani.

Nastolatka uklękła przy niej, łapiąc ją za rękę. Ufała jej, choć nie miała pewności czy jest bezpieczna.

- O mnie się nie martw, skarbie. Poradzę sobie. Poza tym chroni mnie dziecko, które noszę pod swoim sercem i Lucjusz. - odparła i posłała jej ciepły uśmiech.

- Niech pani ucieknie ze mną..

- Nie mogę. Muszę tu zostać. Muszę chronić Draco, tak, jak każda matka. Obowiązkiem matki jest chronienie swojego dziecka za wszelką cenę. Wiesz coś o tym. Matka kocha, jak ty Anthony'ego. I nie obchodzi cię to, że nie jest twoim synem. Kochasz go. To jest najważniejsze. - Ina skinęła głową na jej słowa. Kochała Anthony'ego, jak własne dziecko. Jej rodzicielka umarła, by ona i jej brat byli bezpieczni. Bo właśnie taki jest obowiązek każdej matki.

- Zgadzam się na wszystkie twoje warunki, stara wiedźmo. - zawołała Ina, wchodząc do sali, w której siedziała Vegas wraz z śmierciożercami.

Madeline uśmiechnęła się pod nosem.

- Może trochę szacunku? - zwróciła jej uwagę.

Dla ciebie nie, wiedźmo. Nigdy.

- Za co ten szacunek? Za zamordowanie mi rodziców?! - krzyknęła. Po jej policzkach zleciały łzy.

Vegas wstała od stołu, podeszła do Iny i spoliczkowała ją. Ina wyglądała na obojętną. Taka też była. Mogłaby jej jeszcze dać z drugiej strony.

- Mam warunek. Jeden. - ostrzegała ją. - W zamian za to wszystko. Wszystkie cierpienia te z przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości, chcę napisać list. Ostatni list. Będę mogła wysłać go do Nory. - postawiła sprawę jasno.

- Jak tam chcesz. I tak cię nie uratują. - rzuciła krótko, wzdrygając ramionami.

Zabawę czas zacząć.

Poszła do pokoju. Zabrała pergamin i pióro, przysiadła się do stołu, i zaczęła pisać. Zapisała adres, odbiorcę. Zapakowała pergamin do koperty.

- Dostarcz to do Nory, Łatka. - pogłaskała białą sowę po śnieżnej głowie, a pi chwili ta odleciała, zostawiając dziewczynę samą, wpatrującą się w obraz za oknem.

Fred Weasley trzymał kopertę z listem od ukochanej. Nadal obwiniał się dlaczego nie powiedział jej o swoich uczuciach. Może uciekliby z Wielkiej Brytanii i zaczęli życie od nowa. Wspólnie.

- Gdybyś wiedziała, jak ja za tobą szaleję.. - szepnął do siebie.

Hej, Fred..

Ponownie nie wiem, jak mam zacząć. Będę po prostu pisać to, co czuję, dobrze? Jak już pewnie wiesz, mam wyjść za Malfoy'a.. Nie chcę tego, jednak jestem zmuszona to zrobić. Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo ważny dla mnie jesteś.. Od zawsze przy mnie byłeś. Kiedy upadałam, to Ty mnie podnosiłeś. Kiedy byłam smutna, to Ty sprawiałeś, że na mojej twarzy znów promieniał uśmiech. Wiem, że kiedyś Anth spyta, gdzie jest jego mama. Ma je dwie. Tą prawdziwą i mnie, ale chciałabym, żebyś wychował go, jak własnego syna. Kocha cię bardzo mocno, wiem to. Musisz przyznać, że Ty go też. Jest jeszcze jedna, ważna sprawa. Dotyczy nas. Też to czujesz.. że nasza relacja to nie jest tylko przyjaźń. Jest coś więcej. Nie potrafię tego opisać. Mam nadzieję, że jeszcze się gdzieś tam spotkamy.

Żegnaj, Freddie.

Kiedy cię poznałem // Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz