Rozdział 10

1.1K 44 33
                                    


Jestem Dumbledore?

Rozpoczęły się wakacje. Upragnione wakacje. Nikt nie próżnował. Podczas gdy Angelina i Ina opalały się nad jeziorem, Lizzie i Percy poszli do Ministerstwa Magii. Dziewczyna chce się dowiedzieć kim jest jej matka, czy żyje i dlaczego ją zostawiła. Bliźniacy Weasley już wymyślali kawały na całe wakacje. Obydwoje zaczaili się na byłe gryfonki które leżały na trawie opalając się. Przed nimi było jezioro z którym rudzi mieli już niezły plan. Podbiegli do nich, następnie wzięli na ręce i wbiegli do jeziora.

- George, czy ty masz zamiar.. - nie mogła dokończyć bo chłopak tak jak przypuszczała zanurkował z nią potem wynurzając się w takiej samej pozycji.

Fred wrzucił Inę do wody, jednak ona nie dała za wygraną i postanowiła wykręcić mu numer. Nie wynurzała się dość długo. Jasmina umiała nurkować do około pięciu minut maksimum.

- Gdzie ona jest? - rudowłosy zaczął panikować. Ina wyłoniła się po cichu tuż za nim. Kiedy usłyszała jego zmartwiony głos uśmiechnęła się do siebie i podpłynęła do niego od tyłu.

- Jestem tutaj - owinęła swoje nogi wokół jego pasa a ręce założyła mu na tors. Chłopak cały zarumieniony, obrócił głowę w jej stronę, uśmiechnął się i udawał obrażonego.

- Jak możesz mnie tak straszyć, chcesz żebym zawału dostał?!

Osiemnastolatka się zaśmiała będąc nadal na nim. Weasleyowi to nie przeszkadzało wręcz podobało. Po dwóch godzinach wrócili do Nory by się przebrać. Kiedy weszli do domu zastali tam Rona i Hermionę całujących się. Fred i George już chcieli im przeszkodzić lecz Jasmina i Angelina zaprotestowały po czym poszły do swojego pokoju i przebrały się w nowe ubrania które ostatnio kupiły.

Po przebraniu się, udały się do pokoju bliźniaków. Ci rzucali się poduszkami.

- Jak dzieci - powiedziały równo dziewczyny a byli gryfoni skończyli bitwę na poduszki.

- Dlaczego nie pozwoliłyście nam im przeszkodzić? - spytał George stojąc za Angeliną.

- Tobie jakoś nikt nie przeszkadza jak romansujesz z Angelą - odpowiedziała mu Ina wystawiając język i jak to twierdził Fred ,,marszcząc słodko nosek".

- Żebym za szybko wujkiem nie został - zaśmiał się Fred a George w tym czasie szepnął do ucha swojej dziewczyny :
,,Może my sobie dzieciorka zrobimy?". Przez co Angelina trzepnęła go w ramię mówiąc : ,,Najpierw praca później zakładanie rodziny".

- Mamo! - usłyszeli głos Anthonego który wbiegł do pokoju. Ina zabrała go na ręce z uśmiechem. Kochała Anthonego jak własnego syna. Kiedyś nadejdzie czas na powiedzenie mu prawdy ale jeszcze nie teraz.
- Ciocia Hermiona chyba zasłabła bo wujek Ron musiał jej robić usta usta.

Czwórka przyjaciół zaśmiała się lekko. A co mają zrobić? Może już mu wytłumaczyć jak dzieci się robi?! Anthony ma trzy latka więc nie jest mu to narazie do życia potrzebne.
Angela i George ulotnili się na polanę gdzie zapewne spędzą resztę dnia. Za to Fred i Ina zajmowali się Athonym. Bawili się z nim klockami układając je najczęściej w pojazdy. O szesnastej chłopiec poszedł spać, to jeszcze dziecko a dzieci lubią długo spać, tak jak niektórzy dorośli. Dwójka nastolatków usiadła na kanapie w salonie. Byli sami. Między nimi była cisza. Jasmina swoją głowę miała na kolanach Freda a on w skupieniu robił jej warkoczyki. Lubił dotykać jej włosów. Ina także lubiła gdy Fred ich dotykał, dziewczyna czytała książkę o wróżbiarstwie.

- Założę się że gdyby Trelawney pisała tą książkę, co drugie słowo oznaczałoby ,,śmierć" - zażartował Fred przez co zielonooka zaśmiała się tak że na jej twarzy pojawił się uśmiech. Ten piękny uśmiech który Fred kochał. Kolejna cisza. Nie przeszkadzała im ona. Była dla nich niczym muzyka.

- Fred? Skąd umiesz robić warkocze? Wiem że dużo razy mi je robiłeś ale skąd ty umiesz je robić? - przerwała ciszę Ina pytając i jednocześnie się uśmiechając. Rudowłosy skończył drugiego a zarazem ostatniego warkocza a Jasmina podniosła się utrzymując z nim kontakt wzrokowy.

- Kiedy Ginny była mała to ktoś musiał robić jej fryzurę jak mama była zajęta, a poza tym przyda mi się to jak będę miał córkę - odparł patrząc w jej zielone tęczówki. Ina się uśmiechnęła i po chwili spytała :
- ,,Chcesz mieć dzieci?"

Weasley przytaknął odwzajemniając uśmiech.
- Najlepiej czwórka lub piątka. George chce mieć dwójkę. A więc będzie drużyna Quidditcha.

Tymczasem Percy i Lizzie dotarli do Ministerstwa Magii. Znaleźli teczkę ,,Lizzie Dumbledore" a jej właścicielka rozpoczęła przeglądać papiery.

- Akt urodzenia - szepnęła gdy znalazła swój akt. Wzięła go delikatnie do ręki kartkę i uważnie przeczytała.
- Crystal Legends. Dlatego byłam u.. nich. Byli moją rodziną.

- Wszystko dobrze? - spytał po chwili Percy. Widział zakłopotanie w oczach dziewczyny.

- Ja już nie wiem nic, zupełnie nic. Mam tak pomieszane korzenie że.. chyba muszę zmienić nazwisko. Znajdą mnie jeśli będę Dumbledore. - zaczęła panikować. Bała się że przez jej pochodzenie mogą ją zabić. Otrząsnęła się zabierając akt, zabrała Percy'ego za rękę i w pośpiechu opuściła Ministerstwo.

To było dla niej trudne. Skądś znała to imię tylko, że nie mogła sobie przypomnieć skąd. Wrócili do Nory a Lizzie poszła do pokoju, który dzieli z dziewczynami, położyć się do łóżka lecz przed tym wzięła szybki prysznic, a potem zasnęła.

Kiedy cię poznałem // Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz