Rozdział 35 c.d.

60 8 8
                                    


- Po konsultacjach ustaliliśmy, jaki był prawdziwy przebieg końcówki meczu. Zwycięża drużyna Harpii z Hoyhead, która zdobyła decydujące punkty przed złapaniem znicza

Ginny w pierwszej sekundzie nie uwierzyła w to co usłyszała, lecz zaraz potem wydała z siebie głośny okrzyk szczęścia. Wszystkie zawodniczki rzuciły się sobie w ramiona i zaczęły radośnie ściskać, gratulować sobie i ogólnie tryskać radością. Wzajemne niechęci zniknęły, była tylko grupowa radość. Niemal natychmiast dołączyły do nich rezerwowe zawodniczki oraz Oliver i wszyscy połączyli się w plątaninie rąk i ciał. Chwilę później, gdy nie mieli już czym oddychać, podzielili się na mniejsze grupki, w których wciąż się ściskali. Ginny zobaczyła, stojącego obok Olivera, a gdy tylko ich oczy się spotkały, w dwóch krokach przebyli dzielący ich dystans i wpadli w swoje objęcia. Dziewczyna podskoczyła z radości, a on niewiele myśląc, złapał ją i podniósł, by następnie złączyć ich usta w namiętnym pocałunku. Cały świat przestał istnieć, liczyła się tylko radość i bliskość. Zapomnieli o tym, że powinni jakoś stopniowo i rozważnie poinformować innych o swoim związku, w taki sposób, aby nie zdradzić, że trwa od już od dawna. Endorfiny uniemożliwiły im logiczne myślenie, potrafili się tylko cieszyć. Stracili poczucie czasu i miejsca, jednak w końcu coś musiało im przerwać, a była to Grace.

- Kochani bardzo cieszę się waszym szczęściem. Już od jakiegoś czasu podejrzewałam, że coś między wami jest, ale chyba musicie to jakoś wytłumaczyć reszcie drużyny - powiedziała z uśmiechem.

Ginny niechętnie wróciła do rzeczywistości i spostrzegła, że cała drużyna jest w nią wpatrzona. Wolała się nie odwracać i nie sprawdzać, ale była pewna, że zarówno przedstawiciele władz klubu, jak i wiele innych osób obecnych na trybunach wywierca im właśnie dziurę w plecach. Nagle jej gryfońska odwaga zniknęła i wtuliła się mocniej we wciąż obejmującego ją Olivera. Nie miała pojęcia co zrobić, a wybawienie przyszło z najmniej wyczekiwanej strony.

- Co się tak w nich wpatrujecie, zamarliście, jakbyście zobaczyli bazyliszka, cieszcie się z wygranego meczu! A teraz zmykajcie do szatni i za pół godziny widzimy się w naszym ośrodku, będziemy świętować - powiedziała donośnym głosem uśmiechnięta Lauren, ich trenerka, która właśnie zeszła z trybun.

- Nie jest pani zła? - zapytała niepewnie Ginny.

- Nie jestem, choć przyznam, że do meczu nie wiedziałam, czy to dobry pomysł. Pokazałaś jednak, że zapracowałaś uczciwie na miejsce w pierwszym składzie. To była naprawdę dobra gra.

- Dziękuję - uśmiechnęła się Ginny, ucieszona pochwałą. Dopiero po chwili dotarła do niej cała wypowiedź. - Ale czego nie była pani pewna? - zapytała trochę zdezorientowana.

- To chyba moja kolej na wyjaśnienia - rozpoczął Oliver. - Prawie od początku konsultowałem część waszych treningów z Lauren. Gdy zaczęliśmy się spotykać, jakoś tak po drugiej wizycie u twoich rodziców, powiedziałem jej o naszym związku. Tłumaczyłem, że nikt z drużyny nie wie i że nie ma to wpływu na moje decyzje jako trenera, a Ty. - Tutaj spojrzał z uśmiechem na ukochaną. - Jesteś naprawdę dobrym graczem - wyjaśnił.

- Na początku byłam zła, bo to nie do końca zgodne z etyką, jednak postanowiłam przymknąć na to oko - odpowiedziała Lauren. Wiedziałam jednak, jak ważny jest dla Olivera quidditch i że wygrany mecz wiele dla niego znaczy, więc uznałam, że mówi szczerze o twoich umiejętnościach. Dlatego zgodziłam się nie rozgłaszać tego, ani nie wyciągać żadnych konsekwencji. Okazuje się, że postąpiłam słusznie - uśmiechnęła się do wciąż objętej pary. - To był naprawdę dobry mecz, wygraliśmy i widzę, że jesteście szczęśliwi. Biorę na siebie wytłumaczenie wszystkiego władzom klubu, a jeśli chodzi o pozostałe zawodniczki, zrobię co w mojej mocy, jednak mimo to, możesz spodziewać się kilku niemiłych komentarzy - przy ostatnich słowach spojrzała na Ginny.

Spełnione marzenia Ginny (Ginny x Oliver)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz